Do NBA Scot Pollard trafił w 1997 roku, kiedy to został zawodnikiem Detroit Pistons. Najczęściej grywał jako center i robił użytek ze swoich 211 centymetrów wzrostu. Wyraźnie górował nad niższymi rywalami i potrafił ich zatrzymywać w defensywie. Karierę zakończył w 2008 roku, po tym jak z Boston Celtics sięgnął po upragniony tytuł mistrzowski.
Teraz były amerykański koszykarz ma poważne problemy ze zdrowiem. Jego sytuacja jest dramatyczna. Jak relacjonuje ESPN, to, co pomogło mu grać przez ponad dekadę w NBA, teraz może go zabić. Mowa o gigantycznym wzroście.
Znalezienie odpowiedniego dawcy jest problemem właśnie przez gabaryty byłego koszykarza. Niewielu jest bowiem dawców, którzy będą mieć serce odpowiednich rozmiarów, aby dostarczyć krew do tego wyjątkowo dużego organizmu. 48-latek jest na oddziale intensywnej terapii szpitala w Nashville, gdzie czeka na organ.
ZOBACZ WIDEO: Rywal Hurkacza weźmie ślub. Ukochana powiedziała "tak"
- Zostanę tu, dopóki nie dostanę nowego serca - przekazał Pollard Associated Press. - Moje serce osłabło. Lekarze są zdania, że to największa szansa na powrót do zdrowia. Pollard cierpi na chorobę genetyczną. Jego serce biło dodatkowe 10 000 razy dziennie. Na tę samą dolegliwość cierpi połowa jego rodzeństwa. Chorował na to ojciec, który zmarł w wieku 54 lat. Pollard miał wtedy 16 lat.
- Nie widuje się wielu tak wysokich osób jak ja. Wiedziałem to przez całe życie. Jako 16-latek mówiłem, że bycie wysokim jest świetne, ale nie dożyję 80 lat - dodał.
Po zakończeniu sportowej kariery Pollard zajął się radiofonią i aktorstwem. Od wielu lat był świadomy genetycznej choroby, ale objawy nasiliły się dopiero trzy lata temu. Problem sprawiło mu nawet udzielenie wywiadu. Próbował leczenia środkami farmakologicznymi, przeszedł trzy ablacje (zabiegi mające na celu wyeliminowanie sygnałów powodujących nieregularne bicie serca), ale nic to nie dało. Niewiele pomógł też wszczepiony rozrusznik serca.
- Wszyscy zgadzają się, że dalsze ablacje tego nie rozwiążą. Nie pomogą też leki. Potrzebuję przeszczepu. To nie jest w moich rękach, nie zależy nawet od lekarza - dodał. Pollard jest zarejestrowany w dużej liczbie ośrodków transplantacyjnych, które oddalone są od jego miejsca pobytu maksymalnie o cztery godziny.
Zapewnił, że nowe serce ma otrzymać w ciągu kilku tygodni. Były koszykarz nie ukrywa, że to dziwne uczucie, ale jego sytuacja "oznacza kibicowanie komuś, kto umrze". - Faktem jest, że ta osoba uratuje życie komuś innemu. To trudna mieszanka emocji - dodał.
- Myślałem o tym przez całe życie. Pochodzę z rodziny gigantów. Jestem najmłodszy z rodzeństwa. Mam trzech braci, którzy są ode mnie wyżsi. Ludzie zawsze mówili mi, że żałują, że nie mają mojego wzrostu. Ja im odpowiadałem, żebyśmy usiedli razem w samolocie i wtedy zobaczymy, czy chcą być tacy wysocy. To nie tak, że bycie wysokim to przekleństwo. Ale przez całe życie wiedziałem, że jest duża szansa na to, że nie dożyję starości - zakończył.
Czytaj także:
Po meczu NBA miał wypadek. Ofiara w stanie krytycznym
Genialna druga połowa i Legia w 1/4 Pucharu Europy FIBA!