Ireneusz Taraszkiewicz (trener Sudetów): My jesteśmy drużyną z charakterem, trochę nieobliczalną, ale gramy do końca. Ja przynajmniej staram się wpajać tym młodym graczom konsekwencję w tym, co robimy. Mamy grać do końca bez względu na wynik - czy przegrywamy 20 punktami czy wysoko wygrywamy, dlatego złapaliśmy kontakt do przeciwnika. Niestety, troszeczkę zabrakło nam zmienników i wytrzymałości. Widać było, że ławka jest krótka. Gracze, którzy byli na boisku przez całą drugą połowę stracili sporo sił.
Dominik Derwisz (trener Olimp Startu): Ja w przerwie przestrzegałem, że ten mecz jeszcze nie jest wygrany i drużyna przyjezdna na pewno będzie walczyć do samego końca. My i oni graliśmy o życie. Równie dobrze można było przegrać 5 czy 30 punktami - i tak to jest porażka, która kończy się spadkiem. Trzeba było rzucić wszystko na jedną szalę i próbować szczęścia. Ono w drugiej połowie bardziej zaczęło uśmiechać się do rywali, co spowodowało, że zniwelowali naszą przewagę nawet do czterech punktów i od razu odskoczyliśmy. Oni poddali się na ostatnie pół minuty i to było już widać. Nie zwracałem uwagi na to czy rywale wytrzymują fizycznie. Ja miałem swoje emocje i na tym się koncentrowałem. Bardzo się cieszę, aczkolwiek jest pewien niedosyt, bo była bardzo duża szansa, żebyśmy walczyli w play-off.
Tomasz Celej (skrzydłowy Olimp Startu): Doszło nawet do czterech oczek różnicy, na pewno niepotrzebnie. Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Myślę, że nie możemy pozwalać sobie na takie mecze. Skoncentrowaliśmy się jeszcze na ostatnie dwie minuty i wygraliśmy. Skończyło się 15-punktową różnicą.
Michał Sikora (rozgrywający Olimp Startu): Stara koszykarska prawda mówi, że jak za wcześnie wysoko się prowadzi, to jeszcze można przegrać mecz. Na szczęście nam udało się w porę opanować nerwy. Zdobyliśmy ważne punkty, obroniliśmy parę piłek i teraz możemy cieszyć się z utrzymania. Chociaż moim zdaniem to jest tylko utrzymanie.