MŚ koszykarek: Po meczu USA - Francja: Złapać swój właściwy rytm

Konfrontacja Amerykanek z Francuzkami miała rozstrzygnąć o tym, która z ekip zajmie pierwsze miejsce i kto bez porażki awansuje do drugiego etapu. Po dobrym meczu lepsze okazały się Amerykanki, które wygrały 81:60. Końcowy wynik nie odzwierciedla jednak tego, co działo się na parkiecie. Trójkolorowe postawiły rywalkom wysoko poprzeczkę, a końcowy wynik jest chyba zbyt krzywdzący dla nich.

Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk

- Nie mamy za dużo szans do gry przeciwko reprezentacji USA, dlatego był to dla nas wyjątkowy mecz - powiedział po meczu Pierre Vincent, szkoleniowiec Trójkolorowych. - Włożyliśmy w to spotkanie dużo pracy. Naszą najsilniejszą bronią jest defensywa, ale Amerykanki pokazały dzisiaj jeszcze lepszą grę w obronie. Było widać różnicę pomiędzy nami, a nimi.

Głównym założeniem na mecz dla Trójkolorowych było nie dać się zdominować w strefie podkoszowej. Pomimo ambitnej i zadziornej walki, Amerykanki i tak wygrały walkę na tablicach 41:25. Nie oznacza to jednak, że miały łatwo. - Chcieliśmy kontrolować grę pod koszem. Grając z USA trzeba wybrać pomiędzy obwodem, a strefa podkoszową. Nie chcieliśmy dopuszczać do łatwych pozycji rzutowych i to nam się udało - zakończył Vincent.

Zadowolona po meczu była Celine Dumerc. - Mamy młody zespół, który już na samą myśl o meczu z Amerykankami się trząsł i był niesamowicie podekscytowany - mówi kapitan Francuzek. - Wiedziałyśmy doskonale, że to będzie bardzo trudny dla nas mecz, ale motywacja była bardzo duża. Podsumowując możemy być zadowolone z naszej gry i wyniku. Celem było nie przegrać więcej niż 20 punktów, dlatego nie jest źle.

Amerykanki w dwóch pierwszych meczach grały niesamowicie skutecznie. Defensywa Trójkolorowych musiała jednak zrobić wrażenie na podopiecznych Geno Auriemmy, gdyż po 7 minutach gry na koncie ich koncie były zaledwie 3 punkty. - Rozpoczęłyśmy to spotkanie zbyt wolno. Dopiero z biegiem czasu zaczęłyśmy się rozkręcać i łapać właściwy rytm. Gdy jest dużo ruchu i szybkie tempo gry, pojawia się więcej otwartych do rzutu pozycji - powiedziała po spotkaniu Angel McCoughtry. - W kolejnych meczach nie możemy tak rozpoczynać.

Z pierwszej kwarty zadowolony nie był również szkoleniowiec Amerykanek. - Pierwsze dziesięć minut było trudne dla obu zespołów - ocenił Auriemma. - W końcu jednak udało nam się złapać swój rytm, co przełożyło się od razu na wynik. Kapitalną pracę zrobiły dzisiaj zmienniczki, które w trzeciej kwarcie wypracowały sporą przewagę.

Amerykanki wygrały pewnie i po raz kolejny udowodniły, że głębia i potencjał ich składu są na kosmicznym poziomie. Każda koszykarka, która pojawia się na parkiecie daje nową jakość, a poziom i intensywność gry nie zmienia się. To olbrzymi handicap amerykańskiej reprezentacji. Podobnym składem dysponują z pewnością Australijki. Te dwie reprezentacje staną naprzeciwko siebie już w środę i najprawdopodobniej nie będzie to ich ostatnia rywalizacja na tym turnieju...

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×