I znów ten Żalgiris. Do trzech razy sztuka? - zapowiedź meczu Asseco Prokom Gdynia - Żalgiris Kowno

Po raz kolejny mistrzowie Polski staną w szranki z Żalgirisem Kowno. Poprzednie dwie konfrontacje w tym sezonie (w Eurolidze i VTB) gracze Tomasa Pacesasa przegrali. Czy za trzecim razem uda się pokonać ekipę Aco Petrovicia?

Przebudzenie mistrza, czy po prostu zwykły fart lub podryg? Perorować nad tym nie mamy zamiaru, ale nie sposób sobie tego pytania nie zadać. Bo przecież przez kilka meczów, zdecydowanie ponad miesiąc gdynianie prezentowali się w Eurolidze niczym nowicjusz na tak wysokim szczeblu, który nie ma pojęcia co ze sobą zrobić - czy się załamać, czy też oddać łatwo mecz.

Asseco Prokom niespodziewanie przed tygodniem zwyciężył w Vitorii. Wygrana jest o tyle zaskakująca, że podopieczni Tomasa Pacesasa na wyjazdach czują się fatalnie, wszak przegrali wszystkie poprzednie starcia na obcym terenie. Choć trzeba podkreślić wyjątkowość tej sytuacji. Caja Laboral jest bowiem bez formy, z zespołu zostały jedynie szczątki, których składanie Dusko Ivanoviciowi przychodzi z trudem największym.

Mimo wszystko liczy się fakt zainkasowania dwóch oczek na konto, dopiero po raz drugi w tej edycji. Dzięki temu gdynianie wciąż liczą się w walce o Top16, ale ich sytuacja nadal jest trudna. Po siedmiu meczach najlepsza drużyna nad Wisłą legitymuje się niekorzystnym bilansem 2 zwycięstw i 5 porażek.

Najbliższego przeciwnika koszykarze (większość) Asseco Prokomu znają już od podszewki. Obie drużyny kilkakrotnie sparowały ze sobą w poprzednim sezonie, przed sezonem, a także w Eurolidze i Zjednoczonej Lidze VTB. Gdynianie wiedzą więc doskonale, jakie są mocne strony Żalgirisu Kowno i na co trzeba w czwartkowym boju zwrócić szczególną uwagę.

- Nawet porażka w czwartkowym meczu nie pozbawi nas szans na znalezienie się w czołowej "16". W tej grupie sytuacja jest bardzo zagmatwana i możliwe są różne scenariusze. Oczywiście zrobimy wszystko, aby pokonać Żalgiris i to najlepiej wyższą różnicą niż przegraliśmy w pierwszym spotkaniu - mówi opiekun gospodarzy.

Pacesas musi umiejętnie korzystać z atutów graczy obwodowych. Element ten szwankował zwłaszcza na początku sezonu, wszechobecny chaos, indywidualizm, nie miał nic wspólnego z koszykówką poukładaną i taktyczną. Od tamtej pory wiele się zmieniło, zwolniony został Bobby Brown, którego nie potrafił stłamsić nawet opiekun mistrza Polski. Zamiast niego nikt nie przyszedł, co w żadnym wypadku nie oznacza, że naszej drużynie będzie brakować walorów.

W pewnym sensie na dystansie gdynianie mają nadmiar kolorytu. Batalia w Kraju Basków pokazała jednak jedno. Filip Widenow wnosi wiele dobrego do zespołu, choć niekoniecznie jest to widoczne w statystykach. Asseco Prokom deklasował swojego rywala wtedy, gdy na parkiecie przebywał reprezentant Bułgarii. To cena informacja dla Pacesasa.

Trzeba również skupić się na dobrej współpracy z wysokimi, by ci dostarczali łatwych oczek. W dobrej formie był ostatnio Ratko Varda, najskuteczniejszy gracz mistrza w Eurolidze. Spore oczekiwania żywi się wobec Ronnie Burrella, ale póki co gracz ten nie pokazuje pełni swoich możliwości. Kto wie, być może wreszcie się przebudzi.

Żalgiris w tym sezonie jest znacznie silniejszy niż przed rokiem. Nie tak dawno drużyna z Litwy pokonała Asseco Prokom w Gdyni 73:60, było to jednak w ramach Zjednoczonej Ligi VTB. O tamtej lekcji nie można zapominać. - - Żalgiris nie pokazał w tym spotkaniu nic wielkiego. To my zagraliśmy fatalnie i dlatego wynikiem tego spotkania specjalnie nie sugerowałbym się przed czwartkowym meczem. Trzeba jednak dodać, że dawno w Kownie nie udało się zbudować tak silnego zespołu - twierdzi Pacesas.

Podopieczni Aco Petrovicia wygrali w tej edycji cztery mecze, ale przegrali ostatnie dwie potyczki, w efekcie po siedmiu kolejkach mają bilans 4-3 i są na dobrej drodze do Top16.

Żeby wskoczyć do elitarnego grona, nie mogą zawieść na finiszu pierwszej rundy, toteż motywacja towarzyszyć będzie im wielka. Petrović ma do dyspozycji solidnych żołnierzy, bo aż pięciu brązowych medalistów mistrzostw świata oraz przyzwoitych Amerykanów i skutecznego Mirzę Begicia. Mieszanka może nie wybuchowa, ale niebezpieczna.

W Gdyni zapowiada się na kolejne widowisko. Mecz o wszystko dla gospodarzy tylko podsyca atmosferę, dodaje jej dodatkowego smaczku, pikanterii. Pozostaje mieć nadzieję, że koszykarze obu drużyn zaprezentują basket na wysokim poziomie.

Początek spotkania w czwartek o godz. 20.45. Bezpośrednią transmisję przeprowadzi Canal+ Sport.

Komentarze (0)