Anke DeMondt: Jesteśmy głodne zwycięstwa

W najbliższą środę krakowska Wisła zmierzy się na wyjeździe z hiszpańskim Rivas Ecopolis Madryt. Mistrzyniom Polski łatwo wygrać z pewnością nie będzie, w związku z czym jeśli myślą one o zdobyciu kompletu punktów to bez wątpienia muszą zagrać lepiej niż w ostatnich tygodniach.

Pojedynek z Hiszpankami wydaje się być dla Białej Gwiazdy największym wyzwaniem od czasów pamiętnych potyczek ze Spartakiem Moskwa. Dzieje się tak dlatego, że osiągnięty rezultat w dużym stopniu wpłynie na pozycję Wisły w grupowej hierarchii, a także będzie miał znaczenie w kontekście dalszej rywalizacji w Eurolidze. - Można to w ten sposób potraktować, niemniej jednak uważam, że te naprawdę trudne mecze są dopiero przed nami, więc nie ma sensu zbytnio wywyższać rangi tego starcia. Fakt faktem jednak, że Hiszpanki to oprócz rosyjskiego Spartaka nasz najtrudniejszy grupowy rywal, z którym notabene w pierwszej części sezonu przegrałyśmy na własnym parkiecie, wobec czego podwójnie postaramy się o korzystny wynik. Całe zadanie trochę może nam utrudnić zmęczenie związane z licznymi podróżami. Na poparcie tych słów wystarczy przytoczyć, że z niedzielnego meczu w Łodzi wróciłyśmy po północy, a we wtorek nad ranem wyjechaliśmy już do Madrytu. Także jak widać, w przypadku naszej postawy sporo zależeć będzie także od czynników nie związanych stricte z koszykówką. Dlatego tym bardziej powinnyśmy się przyłożyć do samej rywalizacji - uważa zawodniczka Wisły, Anke DeMondt.

Nie da się ukryć, że właśnie koncentracja w szeregach najlepszego polskiego teamu zawodzi najczęściej. Zwłaszcza w ostatnich potyczkach z udziałem krakowianek widać, iż mają one trudność by przez pełne 40 minut utrzymać równy, wysoki poziom gry. Mimo to, urodzona w Belgii koszykarka stara się myśleć pozytywnie. - Przede wszystkim jesteśmy głodne zwycięstwa i to uczucie przewyższa pozostałe czynniki. Zresztą jeśli chcemy zachować swoje dobre położenie, a także zrewanżować się ekipie Rivas za przegraną z zeszłego roku, to nie możemy rozmawiać o dyskomforcie, tylko musimy wyjść na parkiet i zaprezentować się z możliwie najlepszej strony - twierdzi i po chwili dodaje. - Uważam, że wygrana jest jak najbardziej w naszym zasięgu, choćby dlatego, że przeciwnik ma spore problemy kadrowe i kilka ważnych zawodniczek z jego składu nie zagra. Prawdą jest, że odciska to spore piętno na formie Hiszpanek, które w swojej lidze wcale nie notują świetnych wyników.

Tyle, że słabsza gra na rodzimych parkietach wcale nie musi mieć przełożenia na rozgrywki międzynarodowe. Rivas bowiem, wciąż liczy się w walce o awans do kolejnej rundy, więc zrobi wszystko by pokonać we własnej hali małopolski zespół. - Oczywiście, że tak będzie, ale myślę, że na nas podziała to tylko mobilizująco. W końcu od tego pojedynku w pewnym stopniu będzie zależeć nasza przyszłość. Może gdyby podobne znaczenie miał mecz w Taranto, nie musielibyśmy mówić o porażce. Teraz na szczęście każdy zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji, więc jeśli chcemy być lepsze to musimy zagrać naprawdę dobre zawody - twierdzi reprezentantka Belgii.

W pierwszym spotkaniu, mimo iż ekipa z Półwyspu Iberyjskiego wygrała piętnastoma punktami, różnica w umiejętnościach pomiędzy obiema drużynami nie była aż tak widoczna. Dlatego też wydaje się, że Wiślaczki absolutnie są w stanie osiągnąć zakładany cel. - Pamiętam, że ten listopadowy mecz był bardzo zacięty, a o końcowym rezultacie wbrew pozorom zadecydowały detale. Wtedy byłam tuż po chorobie i moja dyspozycja nie była najlepsza. Teraz z kolei jesteśmy osłabione kontuzjami Katarzyny Krężel i Erin Phillips. Jednakże pomimo tego mam nadzieję, że pokażemy na ile nas stać - dodaje 32 letnia koszykarka.

Wszystkim związanym z krakowskim klubem zależy też na tym, by ich faworytki zrehabilitowały się za wspomnianą wpadkę w starciu z CB Taranto. Śmiało można bowiem stwierdzić, że porażka z Włoszkami była dość niemiłą niespodzianką i zawodniczki Białej Gwiazdy powinny spróbować jak najszybciej zmazać plamę na honorze. - Ta przegrana, co prawda nie wpływa na naszą pozycję w Eurolidze, ale ogólnie rzecz biorąc nie jest miło być tym gorszym. Zwłaszcza od zespołu, który plasuje się w tabeli znacznie niżej. Tamtego wieczoru przeciwniczki po prostu miały w sobie więcej woli walki. Poza tym, my zagrałyśmy zbyt zachowawczo w obronie. Teraz pozostało nam wyciągnąć cenną lekcję z tego wydarzenia, a także powrócić do dalszych zmagań jeszcze silniejszym - przytomnie zauważa DeMondt.

Według niej kluczem do triumfu będzie gra obronna, na którą trener Jose Ignacio Hernandez kładzie spory nacisk. - Już w meczu z ŁKS-em starałyśmy się zastosować wiele z ćwiczonych ostatnio elementów, w tym również pressing na całym boisku. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że Rivas ma w swoich szeregach o wiele bardziej klasowe koszykarki, ale przy zespołowej defensywie również jesteśmy w stanie je powstrzymać. Zresztą jeszcze przed świąteczną przerwą wiele wygranych zawdzięczamy właśnie twardej obronie, także jest to sprawdzona droga do sukcesu. W końcu łatwiej jest wygrać, gdy rywal rzuca około 50 punktów niż gdyby miał ich na koncie ponad 70 - kończy doświadczona zawodniczka.

Czy Wiśle faktycznie uda się zwyciężyć w stolicy Hiszpanii?

Komentarze (0)