- To był nasz cel, żeby wygrać dwa mecze u siebie, pojechać w środę i awansować do kolejnej rundy - przyznaje jeden z czołowych graczy tej rywalizacji, Adam Parzych. - Od początku wiedzieliśmy, że u siebie jesteśmy bardzo mocni. Przegraliśmy tu dwa mecze w sezonie i innym drużynom trudno się gra w Stargardzie. Byliśmy bardzo skoncentrowani - dodaje wyjaśniając powody dwóch zwycięstw w Stargardzie. W sobotę Spójnia pokonała Znicz Basket Pruszków 76:69, a dzień później zwyciężyła 78:68.
Niedzielny pojedynek długo nie układał się po myśli gospodarzy, którzy w pierwszej połowie znaleźli się w trudnej sytuacji. Przed przerwą zdołali jednak odrobić większość strat, a po zmianie stron przełamali własną niemoc i obronę rywala. - Mamy dłuższą ławkę. Po obu zespołach od początku meczu widać było zmęczenie. Graliśmy jednak ośmioma, dziewięcioma zawodnikami, a oni siedmioma. Świeżość pomogła nam w wygraniu tego meczu - uważa Parzych.
Cztery pojedynki rozegrane w tydzień pokazały, że rywalizacja między czwartą, a piątą ekipą I ligi jest najbardziej wyrównana na tym etapie rozgrywek. Piąte starcie definitywnie rozstrzygnie jednak o losach Znicza i Spójni. Jakie będzie to spotkanie według koszykarza z Pomorza Zachodniego? - Duże nerwy w obu zespołach. Na pewno oni mają przewagę, bo grają u siebie. Zadecyduje psychika. Mamy dwa dni na odpoczynek. Myślę, że będziemy w pełni sił. Dłuższa ławka znów może mieć znaczenie - przewiduje najlepszy strzelec Spójni.