Cieszę się, że trener mi zaufał w końcówce - rozmowa z Mantasem Cesnauskisem, zawodnikiem Stelmetu Zielona Góra

- Bardzo dobrze współpracuje mi się z trenerem Uvalinem, mam z nim dobry kontakt - mówi Mantas Cesnauskis, jeden z bohaterów zwycięstwa Stelmetu Zielona Góra nad Treflem Sopot.

Karol Wasiek
Karol Wasiek

Karol Wasiek: Zacząłeś mecz z Treflem Sopot jako pierwszy rozgrywający, a Walter Hodge usiadł na ławce. To miał być jakiś element zaskoczenia?

Mantas Cesnauskis: Trener już na początku tygodnia wymyślił taki wariant gry, że to ja mam zacząć spotkanie, a Walter usiądzie na ławce. Quinton Hosley miał bronić przeciwko Turnerowi, a jako że dwóch Polaków musi być na parkiecie, to ja z Kamilem Chanasem wyszedłem w pierwszej piątce. Taka taktyka była od początku i nie była dla nas zdziwieniem.

Trio Hodge-Borovnjak-Stević zdobyło aż 78 punktów całej drużyny, ale to twoje celne rzuty wolne w końcówce były na miarę sukcesu.

- Ja nie jestem już takim młodym graczem i w swojej karierze już nie raz miałem takie sytuacje. Nie był to już pierwszy mecz, w którym trener Uvalin mi zaufał w ostatnich sekundach. Z Anwilem Włocławek było bardzo podobnie. Cieszę się, że wygraliśmy, bo był to dla nas bardzo ważny mecz.

Mogliście to zwycięstwo odnieść już w regulaminowym czasie, ale Filip Dylewicz celnie przymierzył z dystansu. Musiało to was mocno rozdrażnić, bo w dogrywce ewidentnie nadawaliście ton wydarzeniom na parkiecie.

- Tak, oczywiście. Mieliśmy już prawie wygrany mecz, ale zrobiliśmy błąd w obronie i Filip to wykorzystał. Musieliśmy grać dodatkowe pięć minut gry, ale byliśmy na tyle skoncentrowani, że udało nam się odnieść zwycięstwo. Pokazaliśmy charakter i to jest najważniejsze.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

A co to był za błąd w obronie przy tym rzucie Filipa Dylewicza?

- Musieliśmy rotować w obronie, ale tego nie zrobiliśmy i Filip to sprytnie wykorzystał.

Quinton Hosley w całym meczu nie zdobył żadnych punktów, ale wy mimo tego odnieśliście zwycięstwo. Co stało się z Amerykaninem?

- On jest dobrym graczem i na pewno przeanalizuje swoje błędy. Pomoże nam w przyszłości i tego jestem pewien.

To było dla was najtrudniejsze spotkanie w Tauron Basket Lidze jak dotąd?

- Tak. To było naprawdę trudne spotkanie, bo Trefl Sopot to bardzo dobra drużyna. Postawili nam ciężkie warunki. Nie przegrali przecież żadnego spotkania w domu do tej pory. Cieszymy się z tego zwycięstwa.

Czujecie, że w tym sezonie jesteście najpoważniejszym kandydatem do złota?

- Nie chcemy mówić o tym, że jesteśmy faworytami. Po prostu nie chcemy patrzeć aż tak daleko w przyszłość, interesuje nas następne spotkanie i do niego się przygotowujemy.

Jesteś zadowolony ze swojej roli w zespole?

- Tak. Jestem zadowolony, ale muszę poprawić skuteczność, bo w niedzielnym meczu było pod tym względem tragicznie. Miałem otwarte pozycje, ale nie mogłem nic trafić. Cieszę się jednak, że te ostatnie rzuty wolne trafiłem.

A ilość minut w zespole ciebie satysfakcjonuje?

- Tak, bo w Słupsku też grałem podobną ilość minut, czyli około 20-22. To wszystko jest w porządku i nie ma co narzekać. Nie mam pretensji do nikogo. Bardzo dobrze współpracuje mi się z trenerem Uvalinem, mam z nim dobry kontakt. Wiem dokładnie czego ode mnie oczekuje i próbuję wykonywać to na meczu.

Trefl pomógł Stelmetowi rozpracować Lokomotiw

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×