Skandalista Dennis Rodman cz. II

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski

To była jedna z pierwszych oznak tego, że w niepozornym chłopaku z prowincjonalnej uczelni drzemie prawdziwa bestia. Jako debiutant "Robak" przebywał na parkiecie średnio przez 15 minut, notując 6,5 punktu oraz 4,3 zbiórki na mecz. Nie były to powalające statystyki, więc świeżo upieczony zawodowiec musiał w inny sposób zaznaczyć swoją obecność w lidze.

Pistons z bilansem 53-30 zajęli trzecie miejsce w Konferencji Wschodniej i jak burza przeszli przez dwie pierwsze rundy play-off's, odprawiając z kwitkiem 3-0 Washington Bullets oraz 4-1 Atlantę Hawks. O finał NBA przyszło im się zmierzyć z obrońcą tytułu, Boston Celtics, którzy posiadali w składzie m. in. Larry'ego Birda, Danny'ego Ainge'a, Kevina McHale'a czy Roberta Parisha. Ekipa z Detroit także nie miała się czego wstydzić, gdyż Isah Thomas, Bill Lambieer, Adrian Dantley, Vinnie Johnson czy Joe Dumars nie byli anonimowymi postaciami. Ze względu na to, że nie przebierali w środkach (zwłaszcza w defensywie), ochrzczono ich mianem "Bad Boys", czyli "Złych Chłopców". Seria pomiędzy Tłokami a Celtami skończyła się dopiero po siedmiu meczach, w których oba zespoły maksymalnie wykorzystały atut własnego parkietu. W ostatnim spotkaniu Boston triumfował 117:114, a Dennis Rodman wściekły na szowinistyczną publiczność nie szczędził w pomeczowym wywiadzie gorzkich słów pod adresem największej gwiazdy Celtics - Larry'ego Birda. - On jest przereklamowany pod wieloma względami - szydził. - Nie sądzę, żeby był najlepszym zawodnikiem. Po prostu jest przereklamowany. Dlaczego zdobył taki rozgłos? Bo jest biały. O czarnym zawodniku nigdy się nie mówi, że jest najlepszy. Adrenalina w końcu opadła i "Robak" szybko zrozumiał, że jego słowa mogą mieć poważne konsekwencje. - Gdy się uspokoiłem, wiedziałem, że będzie z tego niezły dym - wspomina. Ostatecznie rookie zdobył się na publiczne przeprosiny i uciekł do domu w Bokchito, żeby podumać trochę nad swoim życiem.
fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com
Po incydencie w Boston Garden Rodman cudem uniknął poważnych oskarżeń o rasizm. Uratowało go to, że jego ówczesna dziewczyna, Annie Bakes, była biała. W swoim pierwszym sezonie na parkietach NBA Rodman pełnił głównie rolę zmiennika, a w kolejnych rozgrywkach sytuacja ta trwała nadal, choć pochodzący z Trenton koszykarz stał się znacznie ważniejszą postacią w zespole, poprawiając statystki do 11,6 punktu i 8,7 zbiórki na mecz. Trener Chuck Daly coraz bardziej ufał Dennisowi, wystawiając go w pierwszej piątce w aż trzydziestu dwóch spotkaniach. "Bad Boys" zaszli jeszcze dalej niż rok wcześniej, bo do ścisłego finału ligi, gdzie na drodze do tytułu stanęli im Los Angeles Lakers. Kareem Abdul-Jabbar, Magic Johnson, James Worthy, Bryon Scott i A.C. Green - team perfekcyjny. Seria trwała aż siedem spotkań, a Tłoki we frajerski sposób zaprzepaściły dwie szanse na tytuł, prowadząc w rywalizacji 3-2 i ostatecznie ulegając Jeziorowcom 4-3. Osiem sekund przed końcem szóstego meczu Pistons przegrywali zaledwie jednym punktem i byli przy piłce. Joe Dumars miał być autorem akcji przesądzającej o mistrzostwie. Gracz Detroit niestety chybił, a Dennis Rodman choć dzielnie walczył o zbiórkę, to nie zdołał uchronić swojego zespołu przed porażką. W meczu numer siedem Lakers prowadzili już różnicą piętnastu punktów, ale dzięki skutecznej defensywie i znacznym udziale "Robaka" Tłoki zdołały zmniejszyć straty, które na minutę przed końcową syreną wynosiły zaledwie dwa "oczka". Do zwycięstwa znów zabrakło im jednak zimnej krwi - Rodman najpierw sfaulował Magica Johnsona, który stanął na linii rzutów wolnych, a trzydzieści dziewięć sekund przed końcem czwartej kwarty oddał nierozważny rzut, który całkowicie przekreślił szanse jego drużyny na triumf.
Klęska na ostatniej prostej musiała przyprawiać o przeszywający całe ciało ból, ale Dennis Rodman w sezonie 1987/88 i tak był wygranym. Tłoki w finale Konferencji Wschodniej znów trafiły na Celtów i tym razem to one były górą (4-2). "Robak" brylował w defensywie, powstrzymując imperatorskie zapędy Larry'ego Birda, którego zaledwie rok wcześniej bezczelnie nazwał przereklamowanym. - Kiedy tu przyszedłem, podczas pierwszego sezonu w lidze, mówiłem do siebie: "Boże, jestem w NBA! Nie mogę w to uwierzyć!"- wspomina.
fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×