W środowy wieczór młody rozgrywający zaliczył kolejne dobre zawody. Mimo iż nie brylował w statystyce zdobywanych punktów - 6 "oczek" w ciągu niespełna dwudziestu minut spędzonych na parkiecie - to zaprezentował te elementy, do których zdążył już przyzwyczaić, a więc świetną organizację gry i bardzo dobrą postawę w obronie.
Spotkanie ostatniej kolejki sezonu zasadniczego od początku układało się po myśli Rosy. Już po pierwszej kwarcie miejscowi prowadzili 29:17, wobec czego w kolejnych fragmentach czuli się dużo pewniej. - Narzuciliśmy swój styl, ponadto dobrze broniliśmy, nie pozwoliliśmy rywalom na zbyt wiele. To była dobra koszykówka w naszym wykonaniu, taka, jaką chcielibyśmy zawsze prezentować - przyznał Kamil Łączyński.
Drugą część Anwil zremisował, a w trzeciej wziął się za odrabianie strat. Przed decydującymi dziesięcioma minutami zmniejszył dystans z dwunastu do sześciu "oczek". - Szkoda, że później nie wpadło kilka rzutów i w końcówce trzeciej kwarty drużyna z Włocławka znacząco zmniejszyła straty, rzucając nam bodajże osiem punktów z rzędu - zaznaczył 24-latek.
W pewnym momencie włocławianie tracili zaledwie 3 "oczka" do rywali. - Dobra postawa gości w tamtym fragmencie oraz nasza słabsza dyspozycja dały niemal remis i zrobiło się nerwowo. Z prawie dwudziestu punktów przewagi zrobiło się bardzo mało. Przeciwko takim zespołom jak Anwil trzeba grać w pełni skoncentrowanym i ani na chwilę nie odpuszczać, bo to może się źle skończyć - podkreślił Łączyński.
Rozgrywający zanotował 8 asyst, najwięcej spośród wszystkich zawodników przebywających na parkiecie. Rywalizację w "lidze szóstek" jego zespół rozpocznie od wyjazdowego starcia z Energą Czarnymi Słupsk.