Inaczej być nie mogło. Drużyny PGE Turowa Zgorzelec i Stelmetu Zielona Góra typowane były do gry w wielkim finale jeszcze przed początkiem rozgrywek 2013/2014 i po kilku miesiącach walki, stoczeniu kilkudziesięciu meczów, udowodniły swoją siłę. Smaczku całej sytuacji dodaje fakt, iż starcie obu ekip to powtórka z poprzedniego sezonu. Wówczas Stelmet pokonał rywala 4-0.
[ad=rectangle]
- Trochę mamy to starcie w pamięci, ale spokojnie. Zarówno kształt naszej drużyny, jak i Stelmetu, zmienił się w trakcie przerwy między sezonami i obecnie oba zespoły są zupełnie inne, niż to miało miejsce kilkanaście miesięcy temu - mówi Piotr Stelmach, skrzydłowy PGE Turowa Zgorzelec, który niegdyś spędził półtora sezonu w Zielonej Górze i dzisiaj ma do wyrównania rachunki z tym zespołem.
- Tamten finał przegraliśmy. Nie ma większego znaczenia czy było to 0-4, bo nawet jakby skończyło się 3-4, to i tak finał byłby przegrany i nic by się nie zmieniło. Ta porażka oraz to, że kiedyś grałem w Zielonej Górze, sprawia, że mam trochę dodatkowej motywacji. Jednocześnie jednak chcę wygrać mistrzostwo przede wszystkim dla kibiców ze Zgorzelca. Wspierają nas cały czas, marząc o złocie. Chcę im to dać - dodaje Stelmach.
W swojej historii, zgorzelecki klub był pięć razy wicemistrzem Polski. Rok temu wielu ozłociło PGE Turów jeszcze przed rozpoczęciem finału i dzisiaj... jest podobnie. Sympatycy gry ekipy Miodraga Rajkovicia wskazują na pozycję drużyny przed play-off - w obu sezonach PGE Turów wkraczał do najważniejszej fazy rozgrywek z pierwszego miejsca - oraz przewagę parkietu. 12 miesięcy temu zielonogórzanie nic nie zrobili sobie jednak z tego argumentu i na rozpoczęcie serii wygrali w Zgorzelcu dwukrotnie.
- Jesteśmy w podobnej sytuacji, co rok temu, więc zdajemy sobie sprawę z tego, że początek serii będzie istotny. Mamy swój parkiet w dwóch pierwszych meczach i trzeba to wykorzystać. Musimy wygrać dwukrotnie i do Zielonej Góry jechać bez potknięcia. I wówczas zobaczymy, co dalej. Nikt w zespole nie myśli jednak o jakiejś zemście, nikt nie myśli o tym, by zrewanżować się Stelmetowi w czterech meczach - mówi Stelmach. Dodajmy zatem, iż odkąd finał toczy się do czterech wygranych (od sezonu 1994/95), tylko trzykrotnie zdarzyło się, by jedna drużyną "zesweepowała" rywala.
Takim wynikiem Mazowszanka Pruszków pokonała Komfort Stargard Szczeciński w sezonie 1996/1997, zaś Asseco Prokom Gdynia odprawił z kwitkiem Anwil Włocławek w sezonie 2009/2010.
- Historia nie ma znaczenia. Nieistotne czy ta wcześniejsza, czy późniejsza. Trzeba myśleć o tym, co nas czeka i o tym, jak pokonać rywala za kilka dni. Na pewno liczymy na naszą zespołowość, dobrą obronę, szybki atak oraz to, że mamy wielu graczy, którzy mogą wziąć na siebie ciężar gry. Nie potrzeba nam sytuacji, w której lider rzuci kilkadziesiąt punktów. Potrzeba współpracy i równomierniej rozłożonych akcentów całego zespołu. Do finału podchodzimy spokojnie, świadomi swoich atutów, ale i z szacunkiem do przeciwnika - kończy skrzydłowy PGE Turowa.
[b][url=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
[/url][/b]
Zagra tak, jak dotychczas - solidnie, ale bez fajerwerków Padłem hihihihiihi