Czarno-zieloni w finałowej serii prowadzą aktualnie 3:1. PGE Turów Zgorzelec milowy krok do złotego medalu TBL wykonał w czwartek, kiedy to wygrał czwarty mecz w Zielonej Górze 81:75. Bohaterem zgorzelczan był wtedy przede wszystkim Uros Nikolic, który dość nieoczekiwanie grał pierwsze skrzypce ekipie dowodzonej przez Miodraga Rajkovicia. Serbski środkowy przy swoim nazwisku zapisał wtedy 16 punktów i dziewięć zbiórek i był kluczową postawią drużyny ze Zgorzelca.
Fani PGE Turowa już wyobrażają sobie złote medale na szyjach swoich ulubieńców. Nieco więcej dystansu zachowują jednak sami koszykarze, którzy zdają sobie sprawę, że zawodnicy Stelmetu Zielona Góra nie złożyli jeszcze broni i w niedzielę dadzą z siebie wszystko, by przedłużyć swoje szanse na obronę mistrzostwa Polski. - Przez te wszystkie lata włodarze PGE Turowa nauczyli się, że póki czegoś nie osiągniemy, to nie ma co zapeszać. Prowadzimy 3:1 i teoretycznie nie powinno się nic wydarzyć w bezpośredniej konfrontacji, ale to są finały. Stelmet na pewno będzie chciał nam wyrwać to zwycięstwo - skomentował Filip Dylewicz, który w finałach zdobywa ponad 19 punktów na mecz.
[ad=rectangle]
Koszykarze pod wodzą Mihailo Uvalina przekonują, że wierzą jeszcze w odmianę wyniku serii na swoją korzyść. Czy biało-zielonych stać jednak na wygraną w Zgorzelcu? - Traktujemy to tak, jakby to był życiowy mecz. Trzeba wygrać w Zgorzelcu, by dać sobie szansę wrócić do Zielonej Góry i może jeszcze coś zrobić. Będziemy musieli dać z siebie wszystko, trafiać wszystkie rzuty, walczyć jak jeszcze w tym sezonie nie walczyliśmy. Jeszcze jest wszystko możliwe i trzeba wierzyć. To są finały, więc trzeba wierzyć nawet w minimalne szanse - powiedział Aaron Cel, który w spotkaniach finałowych gra nieco poniżej oczekiwań. Skrzydłowy zespołu z Winnego Grodu zapisuje na swoim koncie nieco ponad cztery oczka na mecz.
Nie ma co ukrywać, że faworytem niedzielnego starcia w Zgorzelcu jest PGE Turów. Za podopiecznymi Miodraga Rajkovicia przemawia przede wszystkim głębia składu. Główny motor napędowy Stelmetu - Łukasz Koszarek w finałach ma bardzo mało czasu na odpoczynek, przez co trudno jest mu skutecznie kreować pozycję dla swoich kolegów. Za czarno-zielonymi przemawia także atut gry we własnej hali. Warto podkreślić, że zielonogórzanie w bieżącym sezonie nie wygrali jeszcze w domowym obiekcie PGE Turowa. Czy połączenie tych elementów sprawi, że zespół ze Zgorzelca już w niedzielę będzie mógł cieszyć się z mistrzostwa Polski?
Piąty mecz finałowy rozpocznie się o godzinie 20:00.