Magic Johnson - po prostu showtime cz. III

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Lwią część czasu w życiu Magica Johnsona pożerała koszykówka, ale pewnego dnia młodzieniec stracił głowę dla Earleathy Kelly, zwanej przez przyjaciół Cookie. Dziewczyna przyszła na świat w Alabamie kilka miesięcy przed Earvinem, ale wychowała się w Detroit, gdzie jej ojciec dostał pracę. Na Michigan State University przybyła studiować handel. - Przyjechałam z dwiema przyjaciółkami z licealnego zespołu czirliderek - opowiada. - Jedna z nich, Adrianne, miała oko na Magica. Mówiła: "mam zamiar poznać Earvina Johnsona i go poślubić". Zaczęła chodzić na treningi Spartan. Ja niedawno rozstałam się z chłopakiem, który postanowił zostać w Detroit i oczekiwał, iż pójdę w jego ślady. Powiedział, że jeśli chcę studiować na Michigan State, to na pewno tylko dlatego, że pragnę poznać Earvina Johnsona. Wówczas nie miałam w ogóle pojęcia, o kim mówił.

Początek znajomości Magica i Cookie miał miejsce dopiero pod koniec pierwszego semestru studiów. Tuż przed przerwą świąteczno-noworoczną dziewczyna wraz z przyjaciółką udała się do knajpki Dooley’s - restauracji połączonej z dyskoteką. W drzwiach akurat stali Johnson oraz Jay Vincent, otoczeni przez grupkę kobiet. Kumpela znała Earvina, więc przywitała się z nim i przy okazji przedstawiła mu Cookie. Przez resztę imprezy Earleatha i Magic jednak ze sobą nie rozmawiali, ani nie tańczyli. Dopiero gdy nastolatka zmierzała do opuszczenia lokalu, koszykarz się do niej odezwał. - Hej, podejdź tu - zagadnął. - Dlaczego nie dasz mi swojego numeru? Zadzwonię po powrocie. - Daj spokój - odparła dziewczyna. - Jak wrócisz, to nawet nie będziesz pamiętał mojego imienia. Ostatecznie Cookie jednak uległa.

Tymczasem Johnson został trafiony strzałą Amora. W domu non-stop rozmyślał o nowej znajomości, a w styczniu po powrocie na kampus od razu chwycił za słuchawkę telefonu, wykręcił zapisany na kartce numer i zaprosił Cookie na randkę w sobotni wieczór. Tak bardzo nie mógł się doczekać weekendu, że spotkał się z nią jeszcze w czwartek i piątek. W sobotę natomiast założył  na siebie garnitur i zabrał Earleathę do restauracji oraz na potańcówkę. - Kiedy przyszedł po mnie do akademika, wszystkie dziewczyny czaiły się za rogiem, żeby choć przez chwilę na niego popatrzeć - wspomina młoda wówczas kobieta. - On tego nie widział, ale ja widziałam doskonale. Zaimponował mi tym, że twardo stąpał po ziemi. Myślałam, że jest typem, który robi wszystko na pokaz, ale to nie było w jego stylu. Dużo żartowaliśmy i rozmawialiśmy przede wszystkim o szkole.

Relacja Magica i Cookie w początkowej fazie była bardzo... specyficzna. Młodzieniec na każdym kroku pokazywał dziewczynie jak bardzo mu na niej zależy i zachowywał się jak dżentelmen, ale jednocześnie nie potrafił się zdeklarować czy traktuje to wszystko poważnie. Z tego powodu umawiał się z innymi kobietami, a Earleatha w rewanżu również chodziła na randki nie tylko z nim. Pewnego dnia Johnson jak gdyby nigdy nic wypalił: - Nie możesz tak dłużej postępować. - Nie mogę? - odparła Cookie. - A ty przestaniesz spotykać się z innymi? - Nie - dodał Magic. - Więc dlaczego mnie o to prosisz? - kontynuowała dziewczyna. - Jeśli ty tego nie zrobisz, to ja też nie. To nie fair.

Wydawało się, że po takiej rozmowie drogi studentów rozejdą się raz na zawsze. W końcu podstawą udanego związku jest wspólne stanowisko w sprawie wierności. Jeśli jednak ludzie są sobie przeznaczeni, to życie prędzej czy później splecie ze sobą ich losy. Przyjaciółka Cookie, Adrianne, jeszcze przed przybyciem na Michigan State University marzyła, że zdobędzie Earvina. Mogła wykorzystać okazję i zapolować na koszykarza, ale zrobiła inaczej. Za namową Earleathy chwyciła za słuchawkę telefonu i wykręciła numer do lidera Spartan. - Wy naprawdę powinniście być razem - mówiła. - Wiem, że ona bardzo za tobą tęskni, a tobie też na pewno jej brakuje. Jest nieszczęśliwa i musisz z nią pogadać.

Magikowi w głębi duszy bardzo zależało na dziewczynie. Uważał ją za ideał - piękna, uśmiechnięta i pełna ciepła. Już po tygodniu znajomości wyobrażał sobie, że pewnego dnia zostanie jego żoną, lecz nigdy się do tego nie przyznał. Szczera rozmowa odniosła skutek. Od jej zakończenia Earvin i Cookie stanowili parę. Obiecali sobie nawzajem, że nie będą umawiać się na randki z innymi osobami. Często sprzeczali się o to, że dla Johnsona najważniejsi są kumple z drużyny, ale miłość przezwyciężyła wszelkie nieporozumienia i krótkotrwałe rozstania. - Ten związek przypominał przejażdżkę kolejką górską - opowiada Earleatha.
fot. Steve Lipofsky fot. Steve Lipofsky
Spartanie sezon 1977/78 zakończyli z bardzo dobrym bilansem 25-5. Magic w pierwszym meczu kampanii przeciwko Central Michigan był tak zestresowany, że zaprezentował się jak na swoje możliwości fatalnie, ale potem złapał właściwy rytm, notując średnio 17 punktów, 7,9 zbiórki oraz 7,4 asysty. Zespół pod wodzą Juda Heathcote'a wygrał konferencję Big Ten, a w turnieju NCAA dotarł to finału regionalnego, ulegając Kentucky 49:52. W tamtym spotkaniu Johnson znów cieniował, uzyskując zaledwie 6 "oczek" przy mizernej skuteczności z pola 2/10. - Do przerwy prowadziliśmy dziewięcioma punktami i popełniliśmy wielki błąd - zwolniliśmy grę, żeby utrzymać wynik - przywołuje tamte chwile Earvin. - Gdybyśmy kontynuowali ofensywę, prawdopodobnie byśmy ich pokonali. To był jednak dopiero pierwszy sezon Magica na akademickich parkietach. Chłopak z Gregiem Kelserem tworzył znakomity duet, który już w kolejnych zmaganiach mógł poprowadzić Spartan do triumfu na szczeblu krajowym.

Koniec części trzeciej. Kolejna już w najbliższy piątek.

Specjalne podziękowania dla Steve'a Lipofsky'ego, oficjalnego fotografa Boston Celtics w latach 1981-2003 oraz twórcy serwisu Basketballphoto.com, za udostępnienie zdjęć wykorzystanych w artykule.

Bibliografia: Earvin Magic Johnson with William Novak - My Life, Sports Illustrated, Los Angeles Times.

Poprzednie części:
Magic Johnson - po prostu showtime cz. I
Magic Johnson - po prostu showtime cz. II

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×