Magic Johnson - po prostu showtime cz. VIII

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
25 października 1991 roku, w dniu przedsezonowego meczu pomiędzy Los Angeles Lakers a Utah Jazz, lekarz Jeziorowców Michael Mellman zatelefonował do Magica. - Earvin, wracaj tu natychmiast, musimy porozmawiać - powiedział do słuchawki. - Dlaczego? - zapytał koszykarz. - Coś jest nie tak z twoim ubezpieczeniem zdrowotnym - odpowiedział doktor. Sprawa była tak pilna, że nie mogła czekać nawet jednego dnia. Według nowej umowy Johnsona z Lakersami, gracz miał otrzymać od Jerry'ego Bussa trzy miliony dolarów w formie pożyczki. Cała operacja wymagała wykupienia odpowiedniego ubezpieczenia, co poprzedzały rutynowe testy medyczne z badaniem krwi włącznie. Wynik tego ostatniego okazał się przerażający. Earvin wsiadł w pierwszy możliwy samolot do Los Angeles. - O co może chodzić? - zastanawiał się. - Wysokie ciśnienie? Rak? Nie, mam nadzieję, że nie. AIDS? Nie, raczej też nie. Przecież trzeba być gejem lub narkomanem. Gdy Johnson dotarł do biura Michaela Mellmana, zobaczył że lekarz i jednocześnie jego przyjaciel nie ma wesołej miny. Był cały blady i poprosił rozgrywającego Jeziorowców, żeby usiadł na krześle. - Earvin, test wykazał, że jesteś nosicielem wirusa HIV, wywołującego AIDS - powiedział. - Te badania rzadko się mylą, ale w tym przypadku chciałbym je powtórzyć. - Jejku, a co z Cookie? - zapytał przerażony Magic. - Ona jest w ciąży. - Nie wiem, musimy ją jak najszybciej zbadać - odparł doktor. - Jeśli jej wynik okaże się negatywny, to dziecko też będzie zdrowe.
Po wyjściu od lekarza Earvin zastanawiał się w jaki sposób powiedzieć o wszystkim żonie. - Czekaliśmy tak długo i w końcu wpuściłem ją do swojego świata - mówi. - Kiedy wreszcie zostaliśmy małżeństwem, chciałem żeby wszystko było perfekcyjnie. Poślubienie Cookie było najlepszą rzeczą, jaką zrobiłem w swoim życiu. Powinienem to zrobić wiele lat wcześniej. I nagle taka wiadomość! Pierwszą osobą, która dowiedziała się o chorobie Magica był jego agent i przyjaciel - Lon Rosen. To z nim koszykarz odwiedził doktora Mellmana i to z nim zastanawiał się później we włoskiej restauracji co zrobi, kiedy z powodów zdrowotnych będzie musiał przejść na sportową emeryturę. Tak naprawdę w tamtym momencie liczyła się jednak tylko Cookie i nienarodzone dziecko. Gdy Magic przyjechał w końcu do domu, jego żona od razu zauważyła, że coś jest nie tak. - Co się stało? - zapytała. - Mam problem - odparł Johnson. - Test na obecność wirusa HIV dał wynik pozytywny. Mam AIDS. Choć dziś legendarny rozgrywający jest cenionym ekspertem w temacie wirusa HIV, wówczas nie wiedział jeszcze, że bycie nosicielem HIV nie oznacza zachorowania na AIDS. Myślał, że wkrótce umrze. - Powiedziałem jej, że całkowicie zrozumiem, jeśli chciałaby ode mnie odejść - wspomina. - Zanim skończyłem to mówić, dostałem z liścia prosto w twarz. Babcia i matka zawsze powtarzały mi, że czarne kobiety są silne, a wtedy przekonałem się, co dokładnie miały na myśli.

Cookie kochała Magica całym sercem i ani przez chwilę nie pomyślała, że mogłaby go zostawić ze względu na chorobę. Nie pytała też w jaki sposób się zaraził, a po prostu go wspierała. Wiedziała, że Earvin może umrzeć, ale modliła się i wierzyła, że Bóg nie pozwoli mu tak po prostu odejść. Martwiła się też o dziecko. Po tylu latach czekania nie wyobrażała sobie, że mogłaby je stracić.

27 października Magic z żoną stawił się u doktora Mellmana, który pobrał próbki krwi, niezbędne do przeprowadzenia kolejnych testów. W tym czasie Laskersi wydali komunikat, że koszykarz rozchorował się na grypę i z tego powodu nie może wybiegać na parkiet w potyczkach przedsezonowych. 31 października nadeszły wyniki badania na obecność wirusa HIV. Cookie była zdrowa, lecz test Earvina po raz kolejny dał wynik pozytywny. 6 listopada koszykarz odbył konsultację lekarską z Davidem Mellmanem oraz Davidem Ho na temat swojej dalszej kariery. Specjaliści poinformowali go, że wirus na razie obchodzi się z jego organizmem bardzo łagodnie, nie dając żądnych objawów związanych z AIDS. Znając zaangażowanie i ambicje Johnsona zalecili jednak również rozbrat z zawodowym basketem w związku z wymaganym leczeniem i możliwymi skutkami ubocznymi. - Byłem gotów opuścić sezon, ale nadal chciałem wystąpić na igrzyskach olimpijskich - mówi Magic.

Johnson postanowił posłuchać lekarzy. Swoją decyzję i jej powody zapragnął ogłosić na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, lecz najbliższych przyjaciół z koszykarskiego świata chciał poinformować o wszystkim osobiście. Michael Jordan rozpłakał się jak dziecko. Pata Rileya po odebraniu telefonu trzeba było niemal siłą przekonywać, żeby nie wsiadał w pierwszy samolot z Nowego Jorku do Los Angeles. Isiah Thomas nie mógł uwierzyć w to co usłyszał, podobnie jak Larry Bird. Kareem Abdul-Jabbar i Kurt Rambis zadeklarowali swoje pełne wsparcie i pojawienie się na konferencji w Great Western Forum. Półtorej godziny przed zaplanowaną na trzecią po południu konferencją Magic spotkał się z kolegami z drużyny. Do tej pory nie płakał, ale gdy zobaczył ich łzy, zwyczajnie nie wytrzymał.
fot. Steve Lipofsky fot. Steve Lipofsky
7 listopada 1991 roku do sali konferencyjnej w hali Jeziorowców zawitało więcej reporterów niż w momentach największych triumfów ekipy z Kalifornii. Magic przemówił do tłumu: - Dzień dobry. Z tego powodu, że jestem nosicielem wirusa HIV, muszę dziś odejść z Lakersów. W pierwszej kolejności chcę wyjaśnić, że nie mam AIDS. Wiem, że wielu z was to interesuje. Mam HIV, a moja żona jest zdrowa. Mam zamiar żyć jeszcze przez wiele lat i wkurzać was tak jak to robiłem do tej pory. Będę się tu kręcił. Chcę wciąż być częścią Lakersów i ligi. Teraz będę mógł się cieszyć innymi aspektami życia, na które nie miałem czasu. Będę również opowiadał o wirusie HIV. Chcę uświadamiać młodych ludzi, że mogą uprawiać bezpieczny seks. Czasami człowiek jest bardzo naiwny i myśli, że pewne rzeczy mogą się przytrafić innym, ale nie jemu. Jednak stało się i muszę z tym żyć. Życie toczy się dalej, a ja mam zamiar być szczęśliwym człowiekiem. Czasem wydaje nam się, że takie coś może się przytrafić tylko homoseksualistom. Ja jestem jednak dowodem na to, że może to spotkać każdego. Nawet Magica Johnsona.

Koniec części ósmej. Kolejna już w najbliższy piątek.

Specjalne podziękowania dla Steve'a Lipofsky'ego, oficjalnego fotografa Boston Celtics w latach 1981-2003 oraz twórcy serwisu Basketballphoto.com, za udostępnienie zdjęć wykorzystanych w artykule.

Bibliografia: Earvin Magic Johnson with William Novak - My Life, Sports Illustrated, Los Angeles Times, basketball-reference.com.

Poprzednie części:
Magic Johnson - po prostu showtime cz. I
Magic Johnson - po prostu showtime cz. II
Magic Johnson - po prostu showtime cz. III
Magic Johnson - po prostu showtime cz. IV
Magic Johnson - po prostu showtime cz. V
Magic Johnson - po prostu showtime cz. VI
Magic Johnson - po prostu showtime cz. VII

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×