PGE Turów, czyli nie podejmując ryzyka przed sezonem

W porównaniu z poprzednim sezonem, PGE Turów Zgorzelec zmienił politykę transferową. - Rok temu podjąłem ryzyko. Teraz już ani nie musiałem, ani nie chciałem tego robić - mówi trener Miodrag Rajković.

Podczas gdy Stelmet Zielona Góra mocno namieszał na rynku transferowym, wzmacniając się kilkoma zawodnikami znanymi w Europie, PGE Turów Zgorzelec nie zdecydował się odpowiedzieć w ten sam sposób. Transfery mistrza Polski - pozyskanie Christiana Eyengi, Vlada-Sorina  Moldoveanu i Mateusza Kostrzewskiego - na papierze nie wypadają tak okazale jak wicemistrza.
[ad=rectangle]
Inne zdanie na ten temat ma jednak oczywiście serbski trener zgorzeleckiego klubu, Miodrag Rajković- Przyzwyczaiłem się już do tego, że ludzie nie rozumieją moich transferów. To normalne, że często słyszę pytania, a dlaczego ten, a dlaczego tamten. Niemniej to ja podejmuję decyzje i biorę za nie odpowiedzialność - mówi szkoleniowiec.

Póki co, Serb dokonywał dobrych wyborów. Odkąd pracuje na stanowisku headcoacha w Zgorzelcu, w trakcie rozgrywek rozstał się tylko z trzema zawodnikami. Nie wydaje jednocześnie, by do pomyłki mogło dojść obecnie, wszak dwóch koszykarzy, których sprowadził do zespołu to postaci sprawdzone w Tauron Basket Lidze, a trzeciego Rajković widział na żywo podczas meczów VTB.

[i]

- Chodzi o to, że rok temu podjęliśmy wielkie ryzyko -[/i] mówi Serb w nawiązaniu do tego, że przed sezonem 2013/2014 PGE Turów zatrudnił siedmiu kompletnie nowych zawodników. Teraz dobrał tylko trzech, zostawiając aż dziewięciu z poprzedniej ekipy.

- Nie chciałem powielać tego samego scenariusza. Rok temu bardzo mocno ryzykowaliśmy, ale ostatecznie nam się udało. Nie musiałoby jednak udać się ponownie. Dlatego teraz stawiamy na inne rozwiązanie. Zatem teraz nie tylko nie musiałem podejmować ryzyka, ale i nie chciałem tego robić - dodaje trener PGE Turowa.

Mistrz Polski, nie decydując się zatrudnić tak głośnych nazwisk jak największy rywal, postawił tym samym na inne kwestie: stabilizację i zgranie zespołu. - Do naszej drużyny zgłosiło się wielu graczy. W końcu jesteśmy mistrzem. Nęci wszystkich możliwość walki o obronę trofeum, kusi rywalizacja w Eurolidze. Dlatego wybieraliśmy z wielu opcji, ale ostatecznie uznaliśmy, że ta trójka, którą mamy, jest dla nas najbardziej optymalna - tłumaczy Rajković.

- Zespołu nie buduje się tylko na rok. Buduje się go na lata, a potem uzupełnia jedynie pojedyncze luki. To się nazywa stabilizacja i to jest proces, który sprawia, że drużyna pozostaje wśród najlepszych przez dłuższy czas - kończy serbski trener mistrza kraju.

Czy uda mu się sprawić, by PGE Turów sięgnął po najważniejsze trofeum ponownie? Na to pytanie na razie nie ma odpowiedzi i choć koncepcja szkoleniowca wydaje się być słuszna, jednocześnie za niespełna rok może okazać się, że któryś z rywali miał lepszy pomysł na sezon 2014/2015.

Źródło artykułu: