David Robinson - Admirał pełną gębą cz. III

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
W kampusie w Annapolis panowała żelazna dyscyplina. Kadeci byli skoszarowani i tylko od święta otrzymywali przepustki na wyjścia do sklepu, kina czy restauracji. Starano się, by żadne pokusy nie przeszkadzały im w nauce. Gdy uczelniana drużyna koszykówki rozpoczęła treningi, plan dnia Davida stał się jeszcze bardziej napięty. Doba nie była z gumy, a chłopakowi zaczęło brakować czasu na sen. Ponadto Robinsonowi gra w basket kojarzyła bardziej obowiązkiem niż z przyjemnością. Młodzieniec rywalizował o miejsce w pierwszym składzie z najlepszym graczem zespołu Navy Midshipmen, Vernonem Butlerem, który polegał na swojej sile fizycznej i nie szczędził uderzeń łokciami w nos oraz inne części ciała. - Każdego dnia dostawałem w kość - opowiada Robinson. - Gra w basket nie przychodziła mi z naturalną łatwością, więc każdy trening był dla mnie ciężką pracą, a nie zabawą. Budziłem się rano i byłem wykończony tym, co robiłem poprzedniego dnia.

Coach Paul Evans wymagał od swoich zawodników maksymalnego poświęcenia i nie tolerował odpuszczania na treningach. David był więc tak wyczerpany, że zdarzało mu się zasypiać na zajęciach. Ba, chłopak zasypiał na stojąco, a lekarze w pewnym momencie zaczęli się martwić o jego zdrowie. Wytłumaczenie złego samopoczucia znaleźli dopiero wykonując zdjęcie rentgenowskie po tym jak chłopak złamał rękę podczas zajęć wychowania fizycznego. Okazało się, że David nadal rósł, a w związku z tym jego organizm nie nadążał się regenerować po takiej dawce wysiłku.

- David będzie miał około 213 centymetrów - powiedział pewnego dnia Fredzie i Ambrose'owi lekarz, który opiekował się kontuzjowanym zawodnikiem Midszypmenów. Zgodnie z wymogami uczelni tylko niewielki odsetek studentów mógł być aż takiego wzrostu, w związku z czym wiadomość ta strasznie ucieszyła trenerów drużyny koszykówki, którzy dysponowali dość niskim jak na standardy tej dyscypliny składem.

Rozgrywki 1983/84 Navy Midshipmen zakończyli z bilansem 24-8, dającym drugie miejsce w konferencji ECACS, a Robinson opuścił cztery pierwsze spotkania i pełnił funkcję rezerwowego, notując średnio 7,6 punktu, 4 zbiórki oraz 1,3 bloku. Początkowo nie był zbytnio lubiany. Na treningach wydawał się leniwy, a kumple zaczęli nazywać go "Wieśniakiem", gdy dowiedzieli się, że nigdy nie leciał samolotem, nie spał w hotelu, czy nie chodził do pubów. Szybko jednak przestali, gdy poznali go bliżej. - On był naprawdę wysoki, więc nie sądziłem, że będzie w stanie wykonać tak sprawnie te wszystkie ćwiczenia - mówi o trzytygodniowym kursie gimnastyki współlokator Davida - Hootie Leibert. - Tymczasem zaledwie po tygodniu uzyskał zaliczenie na najwyższą ocenę. Był dobry w każdym sporcie i trochę mnie to wkurzało. Chciałem znaleźć choć jedną dyscyplinę, w której mógłbym go pokonać. Świetnie grał w tenisa i golfa, więc pomyślałem, że zabiorę go na squasha, gdzie kort jest naprawdę malutki. Niestety po raz kolejny pokazał mi miejsce w szeregu.

W swoim pierwszym sezonie w lidze akademickiej Robinson spędzał na parkiecie średnio tylko 13 minut, więc jego statystyki dawały dobre rokowania. Midszypmeni po raz pierwszy w swojej historii wygrali ponad dwadzieścia gier, a on za swoje dokonania otrzymał nagrodę dla debiutanta roku konferencji ECACS.

Syn Fredy i Ambrose'a z miesiąca na miesiąc wydawał się coraz wyższy, lecz coach Paul Evans miał z nim jeden problem - nie potrafił go odpowiednio zmotywować do jeszcze cięższej pracy. Wiedział, że chłopak ma niesamowite warunki fizyczne, które poparte odpowiednią pracą mogłoby mu dać przepustkę do NBA. - Jak mogę zmotywować twojego syna? - zagadnął pewnego razu seniora rodu. Ojciec Davida nie potrafił jednak udzielić na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. W związku z tym szkoleniowiec wezwał chłopaka do swojego biura. - Jeśli będziesz pracował jeszcze ciężej, możesz przejść na zawodowstwo i zarobić naprawdę dużo pieniędzy - powiedział prosto z mostu. Te słowa nie zrobiły jednak na młodzieńcu żadnego wrażenia. On nawet nie był pewien, czy chce w dalszym ciągu grać w basket na poziomie akademickim, a co dopiero zastanawiać się nad karierą profesjonalisty.

Po wielu godzinach intensywnych rozważań dziewiętnastolatek znalazł w sobie siłę do doskonalenia się na płaszczyźnie sportowej. Poddał się indywidualnemu treningowi siłowemu, a podczas wakacji wraz z wieloma zawodowcami i akademikami grał w lokalnej lidze letniej. Po powrocie do Annapolis wrócił cięższy o 13 kilogramów mięśni, lecz wydawał się szybszy i zwinniejszy niż przed "kuracją". Nadal rósł i przed drugim rokiem studiów był już najwyższym zawodnikiem w historii Akademii Marynarki Wojennej.

Robinson koszykówkę zaczął uprawiać dość późno, ale jego trenerzy nie postrzegali tego jako wadę. Twierdzili, że nie muszą skupiać się na oduczeniu go złych nawyków i mogą zająć się jedynie wpajaniem mu tych właściwych. - Na plus działała także jego wyjątkowa inteligencja - dodaje Paul Evans.
fot. Steve Lipofsky fot. Steve Lipofsky
Początek kampanii 1984/85 w wykonaniu Davida nie należał do wybitnych, jednak wszystko zmieniło się od spotkania numer trzy przeciwko American University, kiedy to gracz z numerem "50” uzbierał 29 punktów i 11 zbiórek, prowadząc swój zespół do triumfu 84-68. - To jeden z najlepszych wielkoludów na Wschodzie - ocenił trener ekipy z Waszyngtonu. Zaledwie kilka dni później Midshipmen udali się na turniej do Illinois, gdzie Robinson znakomicie wypadł w starciach z miejscowymi ekipami, notując kolejno 31 punktów i 13 zbiórek oraz 37 "oczek" i 17 zebranych piłek. - To był pierwszy raz kiedy pomyślałem o tym, na co tak naprawdę mnie stać - wspomina tamte chwile.

Koniec części trzeciej. Kolejna już w najbliższy piątek.

Specjalne podziękowania dla Steve'a Lipofsky'ego, oficjalnego fotografa Boston Celtics w latach 1981-2003 oraz twórcy serwisu Basketballphoto.com, za udostępnienie zdjęć wykorzystanych w artykule.

Bibliografia: Gregg Lewis and Deborah Shaw Lewis - The Admiral: The David Robinson Story, Sports Illustrated, People, Mens Fitness, espn.go.com.

Poprzednie części:
David Robinson - Admirał pełną gębą cz. I
David Robinson - Admirał pełną gębą cz. II

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×