Gwiazdy od kuchni: Derrick Rose

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski

Rozgrywki 2011/12 od początku nie układały się po myśli "D-Rose'a", który ze względu na pomniejsze dolegliwości opuścił aż 27 z 66 spotkań skróconego regular season. W lutowej All-Star Game w Orlando zaliczył z tego powodu tylko krótki występ, ale nikt nie spodziewał się, że tamte zmagania skończą się dla niego aż tak tragiczne. Takie kontuzje wymagają wielomiesięcznego leczenia i istniała obawa, że "Poohdiniego" zabraknie nie tylko na początku kampanii 2012/13, a we wszystkich jej meczach. - Czuję się teraz naprawdę dobrze, ale tak jak mówiłem wcześniej, jeżeli będzie taka potrzeba, nie będę miał nic przeciwko temu, żeby odpuścić ten sezon - mówił już w lutym, kiedy kolejne play-off's zbliżały się wielkimi krokami. Koszykarz czuł głód powrotu na parkiet, ale po konsultacjach z lekarzami oraz zarządem Bulls nie chciał podejmować nieprzemyślanych kroków, dlatego ostatecznie w sezonie 2012/13 nie zagrał ani minuty. Bez niego ekipa z "Wietrznego Miasta" potrafiła osiągnąć bilans 45-37 i dotrzeć do drugiej rundy play-off's, gdzie uległa późniejszym czempionom ligi - Miami Heat.

- Nie wrócę, dopóki nie będę na to gotów w stu dziesięciu procentach - Derrick kwitował pytania dziennikarzy na temat daty swojego powrotu na parkiety NBA. W lipcu 2013 roku wreszcie mógł ogłosić, że wyzdrowiał i wraz ze startem rozgrywek 2013/14 będzie do dyspozycji Toma Thibodeau. Zawodnik w trakcie rehabilitacji miał ciężko pracować nad wzmocnieniem lewego kolana, w związku z czym wielu ekspertów spekulowało, że może się to przyczynić do tego, iż jako następne ucierpi prawe kolano rozgrywającego. "D-Rose" w pierwszych meczach po dziewiętnastu miesiącach przerwy wyglądał na nieco zardzewiałego - niczym Michael Jordan po przygodzie z baseballem. Zdobywał średnio około 16 punktów, dokładając do tego po 4 asysty i 3 zbiórki. W trzeciej kwarcie starcia przeciwko Portland Trail Blazers poczuł ból w prawym kolanie. Początkowo nie wyglądało to na groźny uraz, ale wkrótce okazało się, że potrzebna będzie operacja łękotki. W związku z kolejną kontuzją, rozgrywający Byków nie zagrał już do końca sezonu, który jego drużyna zakończyła w pierwszej rundzie play-off's, tym razem ulegając 1-4 Washington Wizards.

Pod koniec czerwca 2014 roku media obiegła informacja, że Rose wreszcie trenuje na pełnych obrotach i już wkrótce powróci na parkiet. Trener Mike Krzyzewski śledził jego postępy i zdecydował się powołać rozgrywającego na sierpniowo-wrześniowe mistrzostwa świata w Hiszpanii. Rose wchodził z ławki, notując średnio 4,8 "oczka", 3,1 asysty oraz 1,9 zbiórki. Momentami miał przebłyski geniuszu, ale rzucał z fatalną skutecznością 15/59 z pola. Mimo wszystko Amerykanie wywalczyli złote medale, a w Chicago wszyscy wierzyli, iż Derrick wróci do dawnej dyspozycji i wreszcie poprowadzi Byki do jakiegoś znaczącego sukcesu, tak jak choćby w kampanii 2010/11.

Dzięki basketowi "D-Rose" z chłopaka ze slumsów zmienił się w milionera. Niedawno za prawie trzy miliony "zielonych" nabył luksusowe mieszkanie na osiemdziesiątym czwartym piętrze wieżowca Trump International Hotel and Tower. Przy jego zarobkach to jednak jak pójście do sklepu po tabliczkę czekolady. Młodzieniec za pierwsze cztery kampanie w Bulls zarobił ponad dwadzieścia dwa miliony "zielonych", a przed sezonem 2012/13 parafował pięcioletnie przedłużenie kontraktu, dzięki któremu na jego konto wpłynie dodatkowo ponad dziewięćdziesiąt pięć milionów "baksów". Rozgrywający Byków zarabia krocie również na swoim wizerunku. "Dożywotni" kontrakt z firmą Adidas gwarantuje mu przychód w wysokości dwustu sześćdziesięciu milionów zielonych! Są to sumy, o których zwykły zjadacz chleba nawet nie marzy. - Ja chyba naprawdę mam boże błogosławieństwo - mówi Derrick o umowie z producentem odzieży i obuwia. - Oczywiście myślałem nad zawarciem z nimi długoterminowego kontraktu. Spotkaliśmy się, ale w ogóle nie zastanawiałem się nad ostateczną kwotą. To po prostu szaleństwo. "Poohdini" w swoim gigantycznym mieszkaniu ma do dyspozycji m. in. trzy sypialnie, cztery łazienki oraz profesjonalną kuchnię. W każdej chwili może również skorzystać z basenu czy siłowni lub wezwać room service. - Przebywając w tym miejscu czuję się niesamowicie - mówi.

Derrick Rose obecnie nie jest już żyjącym w ciągłym niebezpieczeństwie dzieciakiem z Englewood, lecz nigdy nie zapomniał o swoich korzeniach. Kiedy na jednej z branżowych imprez zaprezentowano reklamę Adidasa, dokumentującą jego żmudną rehabilitację, zwyczajnie się rozpłakał. Czuł wsparcie kibiców oraz wszystkich wokół. Miał świadomość, że fani są z nim na dobre i na złe, a to znaczy dla niego bardzo wiele, bo to przecież kibice z jego rodzinnego miasta - Chicago. Jannero Pargo, zawodnik również wywodzący się z Englewood, jest zdania, iż Derrick w przyszłości może stać się dla ludzi z "Wietrznego Miasta" kimś ważniejszym niż Michael Jordan. - On jest stąd, dlatego więcej dzieciaków może się z nim identyfikować - mówi. - Oni wiedzą skąd on pochodzi i mają możliwość pokonania dokładnie tej samej drogi, jaką on przeszedł. Fakt, że Derrick jest z Chicago naprawdę wiele zmienia. To jednak przede wszystkim niesamowity zawodnik, który wlewa hektolitry nadziei w serca dzieciaków.

Rozgrywający Byków jest w posiadaniu fortuny, dzięki której mógłby choć trochę odmienić los najmłodszych mieszkańców Englewood. Sam zawodnik jest jednak świadom, że pieniądze nie rozwiążą wszystkich problemów. - Przede wszystkim potrzebni są odpowiedzialni dorośli ludzie, którzy będą potrafili zarządzać tym projektem - mówi jego brat - Reggie. Nie ma jednak wątpliwości, że to bieda jest główną przyczyną wysokiej przestępczości w tym rejonie "Wietrznego Miasta". To jednak niemożliwe, żeby jeden człowiek wyłożył kilka czy kilkanaście milionów dolarów i pozbył się wszystkich problemów jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. - Wszystko co mogę zrobić, to być pozytywnej myśli - mówi Derrick, zaznaczając jednocześnie, że swoją postawą chce dawać ludziom motywację do działania. Na różnych spotkaniach opowiada dzieciakom o swojej drodze do NBA i stara się przekonywać, że da się wyrwać z biedy, a przynależność do któregoś z gangów nie jest jedynym możliwym wyborem w życiu. We wrześniu 2014 roku "D-Rose" postanowił pomóc również w inny sposób. Młody zawodnik przekazał milion dolarów na organizację charytatywną, zajmującą się organizowaniem praktyk zawodowych dla młodzieży. - Kiedy masz za sobą silną społeczność, która wierzy w twój potencjał, wszystko się może zmienić - napisał w specjalnym oświadczeniu. - Wielu ludzi zainwestowało we mnie, więc teraz ja chcę zrobić to samo dla innych nastolatków w Chicago.

Chłopak, który wyrwał się ze slumsów i został MVP sezonu zasadniczego NBA. Filantrop, służący zawsze dobrym słowem. Wydawać się może, że na wizerunku Derricka Rose'a nie ma ani jednej rysy, lecz to nieprawda. W 2009 roku NCAA prowadziła śledztwo w sprawie nieuprawnionego zawodnika, występującego w kampanii 2007/08 w barwach Memphis Tigers. Szybko okazało się, że organizacja poddała w wątpliwość wynik uzyskany przez "D-Rose'a" na egzaminie SAT oraz kilka ocen na jego świadectwie końcowym z liceum, które miały zostać sztucznie zawyżone. Wcześniej koszykarz trzykrotnie oblał test ACT w Chicago, a na SAT wybrał się do Detroit i dziwnym trafem tam uzyskał zaliczenie. Śledczy NCAA podejrzewali, że podczas tego drugiego egzaminu obecny był nie Derrick, a podstawiona osoba. W całym procederze pomagać miał ówczesny szkoleniowiec Tygrysów - John Calipari. Odkryto również, że dbający o interesy "D-Rose'a" Reggie czasem podróżował z ekipą Tigers za darmo, co również było zgodnie z regulaminem NCAA niedopuszczalne i stanowiło podstawę do anulowania wyników Tygrysów w kampanii 2007/08. - Wiem, że sam pisałem ten test - mówił Derrick, gdy sprawa wyszła na jaw. Niemniej jednak w maju 2010 roku trener oraz zawodnik podpisali ugodę, na mocy której mieli zapłacić po sto tysięcy dolarów zadośćuczynienia i uniknąć dzięki temu odpowiedzialności karnej za popełnione przewinienia. Coach Calipari oraz dyrektor sportowy Tygrysów, R.C. Johnson, zobowiązali się ponadto do zwrotu wszelkich bonusów związanych za awansem do Final Four NCAA 2007/08. Dodatkowo zespół Memphis Tigers został zobligowany do wykreślenia ze swoich kronik wszelkich osiągnięć w wyżej wymienionej kampanii. Calipari musiał również zwrócić wszystkie premie, jakie otrzymał z funduszu stypendialnego podczas czteroletniej pracy na University of Memphis, a Derrick Rose zobowiązał się dokonać pokaźnej darowizny na rzecz tego funduszu w ciągu pięciu lat. Szczęściem w nieszczęściu było to, że wschodzący gwiazdor opuścił ligę akademicką po zaledwie jednych rozgrywkach, bo aż strach myśleć, jakie konsekwencje by go spotkały, gdyby afera ujrzała światło dzienne jeszcze w czasie pobierania przez niego nauk. Do dziś nie wiadomo także, czy był jedynie narzędziem w rękach starszych i bardziej cwanych, czy działał z premedytacją.

Derrick w ostatnim czasie stara się nie tylko dawać dobry przykład dzieciakom i im pomagać, ale spełnia się również w roli ojca. Jego syn, PJ, przyszedł na świat w 2012 roku jako owoc długoletniego związku z Mieką Reese. Para rozstała się jednak w październiku 2013. W kuluarach mówiło się, że koszykarz zdradził kobietę ze striptizerką. Jest to więc kolejna gruba rysa na jego wizerunku. - Teraz to PJ jest w centrum mojego życia - napisała w oświadczeniu Reese. - Nie jesteśmy już razem z Derrickiem, ale będziemy wspólnie wychowywać naszego syna. Pozostaniemy przyjaciółmi i mam nadzieję, że z biegiem czasu ta przyjaźń będzie coraz silniejsza. - Większość ludzi w moim zawodzie nie ma szans uczestniczyć w wychowywaniu swoich dzieci - dodaje Rose. - Fajnie jest mieć tego malucha przy sobie, ponieważ wtedy mój umysł uwalnia się od wszystkiego. Nie mogę się poddawać, bo mam syna, który cały czas na mnie patrzy. Kiedy dorośnie, zda sobie sprawę z tego, co się działo i mam nadzieję, że to będzie dla niego motywujące, gdy odkryje, jaką drogę musiałem przejść, żeby znaleźć się tu, gdzie jestem. Liczę, że to będzie dla niego impuls do doskonalenia samego siebie.

Sportowym idolem Derricka Rose'a jest Michael Jordan, a poza tym młody rozgrywający ceni swoją matkę oraz Malcolma X - radykalnego przywódcę ruchu działającego na rzecz równouprawnienia Afroamerykanów. Za najlepsze miasto na świecie uważa swoje rodzinne Chicago, a za najtrudniejszego rywala LeBrona Jamesa. - Chicago to jedno z takich miejsc, które można pokochać po jednej tylko wizycie - mówi. - Wystarczy poczuć tutejszą energię, życzliwość oraz miłość fanów i już chce się być w stałym kontakcie z tym miastem. Przechodząc na sportową emeryturę, "Poohdini" chciałby zostać zapamiętany przede wszystkim jako zwycięzca. Ma wielką nadzieję, że w barwach Byków będzie grał do końca kariery, i że władze klubu w dalszym ciągu będą kontynuować budowę teamu zdolnego walczyć o najwyższe cele. - Wiemy, że mamy przed sobą spore możliwości, jeśli chodzi o włączenie się do walki o mistrzostwo. Być może nie w tym roku, być może nie w przyszłym, ale czuję, że mamy w sobie siłę. Wiem, że wygram tytuł w przyszłości, mam takie przeczucie - mówił przed startem kampanii 2014/15.
Derrick Rose Derrick Rose
Kolejny sezon NBA zbliża się wielkimi krokami, a Derrick Rose pomalutku odzyskuje sprawność, jaką czarował kibiców w fenomenalnej dla siebie kampanii 2010/11. Zawodnik Byków zrobi wszystko, żeby udowodnić niedowiarkom, iż nie będzie kolejnym piekielnie utalentowanym graczem, któremu kontuzje zniszczyły karierę. 16 października Bulls pokonali w sparingu przed własną publicznością Atlantę Hawks 85:84. "D-Rose" spędził na parkiecie 21 minut, kończąc swój występ z dorobkiem 10 punktów, 4 zbiórek oraz asysty. Z jego skutecznością znów nie było najlepiej, bo trafił zaledwie 3 z 9 prób z pola. Cztery dni później w wygranym 101:96 starciu z Charlotte Hornets, "Poohdini" rzucał już na 50-procentowej skuteczności, inkasując 17 "oczek" Do startu ligi pozostało jeszcze trochę czasu i wszyscy sympatycy rozgrywającego z Englewood wierzą, iż w końcu uda mu się wrócić na właściwe tory. - Czuję się dobrze - twierdzi Rose. - Wiem, że moje ciało wytrzyma. Staram się być cierpliwym i robić to co mi każą. Optymistą przed zbliżającymi się rozgrywkami jest również coach Byków - Tom Thibodeau: - Chcemy, żeby Derrick powolutku zmierzał we właściwym kierunku. Musimy każdego dnia kontynuować naszą ciężką pracę, a rezultaty same przyjdą. To zajmie trochę czasu, bo Rose przez naprawdę długi czas znajdował się poza grą. Każdego dnia jest jednak coraz lepiej. Derrick musi podążać swoją drogą. Już raz ją przeszedł, więc teraz wie z czym to się je. Te letnie mecze również na pewno zaprocentują. Trzeba po prostu zedrzeć rdzę.

Bibliografia: Sports Illustrated, Chicago Tribune, Chicago Sun-Times, Chicago Magazine, CBS, Belmont and Belcourt Biographies - Derrick Rose: An Unauthorized Biography, aol.com, espn.go.com, lybio.net, thenewsburner.com, nba.com, sports-reference.com, basketball-reference.com.

Poprzednie odcinki:
Gwiazdy od kuchni: James Harden
Gwiazdy od kuchni: Blake Griffin

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×