Po zakończeniu koszykarskiej kariery "Dippy" nie próżnował, grając w latach 1975-79 w amatorskiej lidze siatkówki International Volleyball Association, a następnie objął stanowisko jej prezesa. Starał się dbać o kondycję. W latach osiemdziesiątych przez krótki czas mógł się pochwalić "brzuszkiem", ale bardzo szybko się go pozbył. - Zawsze był aktywny fizycznie - relacjonuje Robert Cherry, autor sportowych publikacji. - Grał w siatkówkę, tenisa, padla czy badmintona. Podnosił ciężary, biegał oraz jeździł na rowerze stacjonarnym. W podróż zawsze zabierał ze sobą osiemnastokilogramowe hantle. Jako trener San Diego Conquistadors w lidze ABA "Szczudło" pracował zaledwie przez jeden sezon, osiągając bilans 37-47. Po tym epizodzie nigdy więcej nie prowadził już żadnej zawodowej drużyny.
W baskecie statystyki nie kłamią i do czasu pojawienia się w NBA Michaela Jordana to Wilt Chamberlain był bezdyskusyjnie najlepszym zawodnikiem jeśli chodzi o notowania indywidualne. Gdy w 1980 roku organizacja zrzeszająca ludzi piszących profesjonalnie o koszykówce na gracza numer jeden w historii ligi wybrała Billa Russella, "Szczudło" uznał to za niesmaczny żart. - Wydaje mi się, że to kwestia gustu - komentował ten kontrowersyjny werdykt Bob Petit. - Nikt nie punktował tak jak Wilt i nikt nie grał w obronie tak jak Russell. Oni są nie tylko gigantami swoich czasów. To giganci wszech czasów. Bob Cousy dodał odważnie: - Chamberlain zawsze chciał być lubiany. Billa w ogóle nie obchodziło, czy ktoś go lubi. Faktem jest jednak również to, że "Dippy" ma w dorobku mnóstwo rekordów NBA, lecz tylko dwa tytuły mistrzowskie. Russell natomiast z Celtami aż jedenastokrotnie wygrywał ligę, spędzając na jej parkietach zaledwie trzynaście sezonów. Cousy twierdzi, że przy Billu koledzy stawali się lepszymi zawodnikami, podczas gdy Chamberlain skupiał na sobie całą uwagę i sprawiał, iż jego partnerzy musieli usuwać się w cień. - Wilt ma statystyki, a Russell pierścienie - ocenia bostoński publicysta sportowy Bob Ryan. - To na pewno nie było zrządzenie losu.
Po opuszczeniu w 1958 roku murów University of Kansas, "Szczudło" tylko od czasu do czasu zaglądał do Lawrence. Nie zmieniało to jednak faktu, że genialny środkowy czuł się dumny, że przez dwie kampanie mógł zakładać koszulkę słynnych Jayhawks, gdzie trenerem w przeszłości był sam James Naismith. Chamberlain utrzymywał również przyjaźnie z czasów akademickich, a w najbliższym kontakcie pozostawał ze swoim współlokatorem i kumplem z drużyny - Bobem Billingsem. Mężczyzna odnosił sukcesy w biznesie i bardzo chętnie doradzał Wiltowi sprawach zarządzania majątkiem. Uczelnia Chamberlaina jeszcze w latach osiemdziesiątych chciała zastrzec koszulkę z numerem "13", w jakiej występował legendarny center. Rozmawiano z "Dippym" i zachęcano go do pojawienia się na uroczystości, lecz on nie kwapił się do przybycia do Lawrence. W końcu w 1991 roku podjęto decyzję bez jego udziału, a Wilt dostał oczywiście specjalne zaproszenie na galę, lecz nie udzielił żadnej odpowiedzi. - On nie lubił być do czegokolwiek zmuszany - opowiada Lynda Huey, jego przyjaciółka i... kochanka. - Nienawidził tych wszystkich obowiązkowych ceremonii, wobec czego żywił niechęć m. in. do ślubów czy pogrzebów. Wilt dał się przekonać władzom uczelni ostatecznie dopiero w styczniu 1998 roku i właśnie wtedy koszulka z numerem "13" została oficjalnie zastrzeżona przez Kansas Jayhawks.
W dzisiejszych czasach nikogo już nie dziwi, kiedy gwiazdy koszykówki pojawiają się na dużym ekranie, grając pierwszoplanowe lub epizodyczne role w hollywoodzkich produkcjach. Wilt Chamberlain w 1984 roku jako Bombaata stoczył z Arnoldem Schwarzeneggerem pasjonującą walkę w filmie "Cocan Niszczyciel". - Pewnej soboty obejrzałem w domu ten film, po czym zatelefonowałem do "Dippy'ego" - wspomina Cal Ramsey, kumpel koszykarza pochodzącego z Filadelfii. - Powiedziałem mu: "Stary, siedziałem tu przez dwie godziny i cię oglądałem, a ty przez ten czas nie wydusiłeś z siebie ani słowa!".
Poza basketem i siatkówką "Szczudło" uwielbiał tenis. Potrafił przemierzać tysiące kilometrów, by móc z bliska śledzić zmagania podczas Australian Open czy US Open. Przyjaźnił się również z Jennifer Capriati oraz Tracy Austin. Robił także dla ludzi wiele dobrego, choć nigdy nie zabiegał o rozgłos. - Pomagał jak tylko mógł - opowiada Marty Hughes, jego przyjaciel z dzieciństwa. - Po wszystkim mówił: pomogłem ci, ale nie musisz obwieszczać tego całemu światu. Niech to zostanie pomiędzy nami.
Choć Chamberlain w swoich czasach zarabiał znakomicie i został milionerem, to i tak mógł pomarzyć o pensjach, jakie dziś otrzymują topowi koszykarze. Wilt nie należał jednak do ludzi, którzy obsesyjnie gromadzą majątek i skupiał się na tym, żeby wystarczyło mu gotówki na życie na poziomie, do którego przywykł. Pieniędzy dorobił się nie tylko dzięki występom na parkiecie, ale również poprzez rozmaite kontrakty reklamowe. Chamberlain swoim wizerunkiem promował produkty takich firm jak Spalding, American Express czy Volkswagen. Co ciekawe, "Dippy" był znany z zamiłowania do napoju 7up, a produkujący go koncern nigdy nie zaproponował mu kontraktu reklamowego tylko dlatego, że legendarny center był... Murzynem.
- Nigdy nie sądziłem, że dożyję sześćdziesiątki - mówił "Szczudło" w dniu swych sześćdziesiątych urodzin. - Ludzie mojego wzrostu nie żyją tak długo. Nie oczekiwałem, że ze mną będzie inaczej i nie dawałem sobie zbyt wiele czasu. Mówiąc to mam na myśli, że nie przypuszczałem, iż będę żył dłużej niż czterdzieści czy pięćdziesiąt lat. Chamberlain jako pięćdziesięciolatek nadal prezentował się nienagannie. Dobrze się ubierał, zachwycał wysportowaną sylwetką i z niesamowitą lekkością wypowiadał się przed kamerami telewizyjnymi. Natury się jednak nie dało oszukać i z biegiem czasu zaczęły się u niego nasilać różne dolegliwości. Jeszcze w 1964 roku mówiło się o jego problemach z sercem i możliwym zakończeniu kariery, lecz doktor Stan Lorber orzekł, iż przyczyną niedyspozycji koszykarza było zapalenie trzustki. Gdyby tamte pogłoski stanowiły oficjalną diagnozę, Chamberlain musiałby przedwcześnie przejść na sportową emeryturę. On jednak ją kontynuował, zaliczając po drodze kilka skomplikowanych urazów. Już po zawieszeniu butów na kołku "Szczudło" przeszedł natomiast operację ścięgna w łokciu, a w 1990 roku musiał poddać się zabiegowi kolana. Dwa lata później Wilt trafił do szpitala w związku z arytmią serca, a w 1994 roku przeszedł artroskopię stawu biodrowego.
[nextpage]
"Dippy" w koszykarskim światku miał wielu przyjaciół i znajomych, więc dziwić może to, że Michaela Jordana miał okazję poznać dopiero podczas Meczu Gwiazd w 1997 roku, kiedy to ogłoszono listę pięćdziesięciu najwybitniejszych zawodników w historii NBA. Wybór do tego grona to dla Wilta jeden z największych honorów obok włączenia do Koszykarskiej Galerii Sław im. Jamesa Naismitha czy zastrzeżenia numeru "13" przez Philadelphię 76ers, Los Angeles Lakers oraz Golden State Warriors. Przy okazji tamtego All-Star Weekend przeprowadzono również wywiad ze "Szczudłem" oraz Billem Russellem, podczas którego legendarny zawodnik Celtów przeprosił swojego dawnego rywala za słowa, które wypowiedział po meczu numer siedem wielkiego finału z 1969 roku. - Nie powinienem był tego mówić - wyznał skruszony Russell. - To był błąd. W wyniku niefortunnej wypowiedzi środkowego Celtics dwaj genialni zawodnicy nie rozmawiali ze sobą przez prawie trzy dekady. Po przeprosinach Billa ich relacje odwróciły się o sto osiemdziesiąt stopni.
Od 1993 roku stan zdrowia Wilta Chamberlaina z miesiąca na miesiąc się pogarszał. "Szczudło" miał problemy z sercem, biodrem, kolanem, zębami oraz żołądkiem. Cierpiał również na cukrzycę. Mężczyzna jednak nie przejmował się zbytnio tym wszystkim i odrzucał propozycje leczenia u znanych w kraju specjalistów, ufając tylko swojemu lekarzowi, który opiekował się nim od wielu lat. Był człowiekiem, który lubił mieć nad wszystkim kontrolę. Te wszystkie choroby pozbawiały go tej możliwości, w związku z czym pytał sam siebie: - Czy warto jeszcze żyć, kiedy nie mogę być już sobą?
W sierpniu 1999 roku Wilt tradycyjnie udał się z Los Angeles do Monticello w stanie Nowy Jork, gdzie rozrywano mecz, podczas którego zbierano fundusze dla byłych graczy NBA, będących w potrzebie finansowej. Tam Chamberlaina spotkała Zelda Spoelstra, która miała okazję go poznać jeszcze w latach pięćdziesiątych, gdy oboje pracowali w wakacje w ośrodku Kutsherów. - Wyglądasz jak siedem nieszczęść - powiedziała bez ogródek. - Nie podoba mi się to. - Mnie też - odparł "Szczudło", który w ciepłe dni zawsze chodził w szortach, lecz tym razem miał na sobie długie spodnie, ukrywające jego opuchnięte nogi.
Lynda Huey była prawdopodobnie jedyną kobietą jaka dość regularnie pojawiała się u boku Wilta na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Gdy legendarny center podupadł na zdrowiu, starała się mu pomóc za sprawą aquaterapii, w której się specjalizowała. Przy Chamberlainie obecny był wówczas również młodziutki Alan Shifman, którego "Dippy" traktował trochę jak syna. - Był już wtedy znudzony, zmęczony i chory - opowiadał chłopak. Pochodzący z Filadelfii środkowy w tamtym czasie również bardzo spoważniał. Ze względu na chorobę miał ograniczoną mobilność, więc uczył się grać na saksofonie i pisał scenariusze, gdyż nienawidził nudy.
Biodro "Szczudła" znajdowało się w takim stanie, że mogła mu pomóc tylko operacja. Ta była jednak niemożliwa ze względu na chorobę serca. Pod koniec września lub na początku października 1999 roku wychudzony Chamberlain poddał się leczeniu kanałowemu dwóch zębów, lecz nie udało się ich uratować. W związku z tym zdecydował się na wszczepienie implantów, a pierwszy etap zabiegu przeszedł 6 października. W niedzielę 10 października Chamberlain rozmawiał przez telefon z Carlem Greenem - kumplem z czasów gry w Harlem Globetrotters. Dwa dni później do Wilta wybrał się Joe Mendoza - ogrodnik, który pracował dla niego przez szesnaście lat. "Szczudło" miał w tym czasie być w domu, ale nie odpowiadał na pukanie do drzwi. Mężczyzna pomyślał, że Chamberlain śpi, jednak w pewnym momencie coś go tknęło i zadzwonił najpierw pod numer ratunkowy, a potem do Sy Goldberga. Przyjaciel i sanitariusze po kilku chwilach byli już na miejscu, ale nic nie dało się zrobić. Serce "Dippy'ego" przestało bić na zawsze.
[i]
- Byłem załamany, kiedy usłyszałem, że Wilt nie żyje[/i] - mówi Stan Lorber. - Nawet nie miałem pojęcia, że on jest ciężko chory - dodaje Marty Hughes. - Zachowywał się tak, jakby wszystko było w porządku. Powiedział mi, że w ciągu kilku miesięcy wpadnie do Bostonu. Alan Shifman rozmawiał z Chamberlainem na tydzień przed jego śmiercią. - Wyznał mi wtedy, że martwi się o swoje serce - wspomina mężczyzna. - Chyba wiedział, że umiera. - Wilt nigdy mi nie mówił "stary, dobra robota", tylko zawsze dogryzał, że "każdy prawnik wygrałby tę sprawę" - opowiada Sy Goldberg. - Kilka tygodni przed jego odejściem byliśmy jednak na kolacji ze znajomymi i wtedy wyznał: "Wiecie, że byłem szczęściarzem, mając przy sobie dwie osoby, którym mogłem bezgranicznie ufać? To Ike Richman i Sy Goldberg".
Ciało Wilta Chamberlaina zostało skremowane, a uroczystości pogrzebowe odbyły się najpierw w Los Angeles, a następnie w Filadelfii. Słynny koszykarz został z należnymi mu honorami pożegnany przez rodzinę, przyjaciół oraz plejadę rozmaitych osobistości. "Szczudło" zostawił po sobie całkiem pokaźny majątek, który zgodnie z testamentem został rozdysponowany pomiędzy bliskich, krewnych, szkoły oraz organizacje charytatywne. Z jednej strony znany, lubiany i rozchwytywany, a z drugiej niedoceniany, krytykowany i samotny. Taki był właśnie "Dippy". Po jego erze nigdy nie było zawodnika, który w takim stopniu dominował na parkiecie i jeśli ktoś jeszcze się łudzi, że kiedykolwiek będzie nam dane podziwiać jego następcę, to znajduje się w wielkim błędzie. Tak wielkim, jak wielki był sam Wilt Chamberlain.
Koniec.
Bibliografia: Sports Illustrated, Robert Cherry - Wilt, larger than life, Matt Doeden - Wilt Chamberlain, The Philadelphia Inquirer, Philadelphia Daily News.
Poprzednie części:
Wilt Chamberlain - milioner i kobieciarz cz. I
Wilt Chamberlain - milioner i kobieciarz cz. II
Wilt Chamberlain - milioner i kobieciarz cz. III
Wilt Chamberlain - milioner i kobieciarz cz. IV
Wilt Chamberlain - milioner i kobieciarz cz. V
Wilt Chamberlain - milioner i kobieciarz cz. VI
Wilt Chamberlain - milioner i kobieciarz cz. VII
Wilt Chamberlain - milioner i kobieciarz cz. VIII
Wilt Chamberlain - milioner i kobieciarz cz. IX
Wilt Chamberlain - milioner i kobieciarz cz. X
Wilt Chamberlain - milioner i kobieciarz cz. XI
PS. W związku ze świątecznym urlopem na nowy cykl zapraszam 2 stycznia 2015 roku (piątek). Jego bohaterem będzie Hakeem Olajuwon. W okresie świąteczno-noworocznym na łamach SportoweFakty.pl pojawi się natomiast zapowiadany już wcześniej tekst z serii "Gwiazdy od kuchni", poświęcony Stephowi Curry'emu z Golden State Warriors.
Pytanko: Czy w kolejnych seriach można prosić o zdjęcia adekwatne do opisywanego momentu życia bohatera cyklu?