Dariusz Kaszowski praktycznie przed każdym sezonem traci kilku czołowych zawodników swojej drużyny. Za każdym razem jednak szkoleniowiec znajduje godnych następców, którzy dają zespołowi nową jakość. Pod jego skrzydłami w poprzednim sezonie odbudował się Dawid Bręk czy Szymon Rduch, a obecnie robi to Krzysztof Jakóbczyk.
Co ciekawe, jego syn Mateusz z powodzeniem gra w koszykówkę w zespole WKK Wrocław. Czy w przyszłości zagra w ekstraklasie? Na ten i inne tematy porozmawialiśmy właśnie z trenerem Dariuszem Kaszowskim.
WP SportoweFakty: Odpoczął pan w święta?
Dariusz Kaszowski: Z całą pewnością. Ten świąteczny czas był potrzebny zarówno dla mnie, jak i dla zawodników. Jest to szczególny czas, kiedy można trochę odpocząć od koszykówki, pobyć z rodziną i zapomnieć o naszych codziennych sprawach. Zawodnicy mają wrócić do zajęć czując głód koszykówki.
[b]
Czyli rozumiem, że przez świąteczne dni nie pojawiał się temat koszykówki?
[/b]
- Na pewno nie, ale nie ukrywam, że jeszcze dzień przed świętami spędziłem na analizie materiałów wideo dotyczących ostatnich spotkań zespołu z Gliwic.
Pana syn - Mateusz bardzo dobrze radzi sobie w młodzieżowej koszykówce. Uważa pan, iż w przyszłości może on zagrać nawet w ekstraklasie?
- Myślę, że jest za wcześnie, aby wyrokować jak potoczy się jego przygoda z koszykówką. Podjęliśmy z małżonką bardzo odważną decyzję, 14-letniego Mateusza do pierwszej klasy gimnazjum wysłaliśmy na drugi koniec Polski, do Wrocławia. Klub WKK jest bardzo dobrze zorganizowany pod względem szkolenia młodych zawodników. Trener Łukasz Dziergowski zebrał grupę chłopaków w tym roczniku i osiągnął z nimi bardzo wiele. Ponadto spotkaliśmy bardzo serdecznych i uczynnych rodziców, na których pomoc możemy zawsze liczyć. Bez ich pomocy i "adopcji’" na weekendy Mateuszowi ciężko by było znieść rozłąkę z domem, za co im wszystkim serdecznie dziękuję!
Z wyników sportowych syna mogę być dumny, gdyż w tamtym roku zarówno zespołowo, jak i indywidualnie osiągnął bardzo dużo. Mistrzostwo Polski OOM z Województwem Dolnośląskim (MVP finałów) oraz Mistrzostwo Polski młodzików z zespołem WKK Wrocław w rozgrywkach klubowych (MVP finałów) oraz powołanie syna do Reprezentacji Polski U14 bardzo nas cieszy, ale jak jego przygoda potoczy się dalej - przyszłość pokaże…
Stara się pan na bieżąco udzielać rad synowi, czy zostawia to pan tylko opiekunom WKK Wrocław?
- Sztab szkoleniowy, który obecnie prowadzi mojego syna w WKK jest bardzo dobry i posiada ogromne doświadczenie w pracy z młodzieżą. Mateusz ma do czynienia z wybitymi fachowcami: Łukaszem Dziergowskim, Sebastianem Potocznym, Tomaszem Niedbalskim i Bartoszem Pasternakiem. To oni mają możliwości oglądania go codziennie na treningach oraz meczach i to ich wskazówki musi realizować mój syn.
Skupmy się teraz na zespole z Łańcuta. Dobiegła końca pierwsza runda rozgrywek. 13 zwycięstw i dwie porażki to bilans, który pana satysfakcjonuje?
- Na pewno tak, nie ma co narzekać. Runda mogłaby być trochę lepsza (porażka po dogrywce z zespołem z Kłodzka), ale z drugiej strony mogliśmy przegrać też więcej meczów, także trzeba brać to co los przydzielił. Gdyby ktoś przed sezonem powiedział, że będziemy na drugim miejscu i wygramy 13 meczów, to mało kto by w to uwierzył. Należy pamiętać, że odeszło od nas trzech bardzo ważnych graczy: Dawid Bręk, Szymon Rduch i Karol Szpyrka. Cieszę się, że udało się zatrzymać w zespole pozostałych zawodników a osoby, które przyszły do Sokola bardzo szybko wkomponowały się i razem dalej tworzymy bardzo groźną drużynę.
Obecny Sokół jest lepszy niż ten w poprzednim sezonie, czy nie da się tego porównać?
- Myślę, że nie da się tego porównać. Liga jest zupełnie inna, zespoły pozmieniały składy personalne. Trudno oceniać obecną drużynę z tą z poprzednich rozgrywek na tle ligi. Jeżeli chodzi jednak o matematykę, to w tamtym sezonie po półmetku rozgrywek mieliśmy trzy porażki przy 14 zespołach w lidze. Więc wynik tego zespołu jest na chwilę obecną zdecydowanie lepszy.
Czuje pan, iż Sokół może ponownie awansować do finału I ligi?
- Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Pierwsza runda pokazała, że spokojnie możemy o tym myśleć. Będziemy robili wszystko, aby powalczyć o jak najwyższe miejsce w rundzie zasadniczej, a potem w play-off. Pracujemy mocno i na razie koncentrujemy się na kolejnych czekających nas meczach.
Okno transferowe zamyka się 15 stycznia. Planuje pan jakieś wzmocnienia?
- Od początku rozgrywek nie ukrywam, że przyglądam się zawodnikom, którzy pasowali by do naszej koncepcji zespołu. Obecnie prowadzimy rozmowy z jednym zawodnikiem i mam nadzieję, że niedługo wszystko się rozstrzygnie.
[b]
Jest z kolei możliwość, aby jakiś zawodnik opuścił klub z Łańcuta?
[/b]
- Nie planujemy zwolnień graczy, których posiadamy w swoim składzie. Staram się pracować z tymi koszykarzami, którym zaufałem na początku sezonu. Stabilność składu i pewność gry zawodników jest naszym dużym atutem.
Kolejnym rywalem Sokoła będzie GTK Gliwice. Jeszcze niedawno pana zespół byłby zdecydowanym faworytem tego meczu, jednak po zmianie trenera GTK jest małą niewiadomą.
- Dokładnie. Bardzo dobrze znam trenera Pawła Turkiewicza, utrzymujemy stały kontakt. Wiem, że jest to bardzo ambitny i doświadczony szkoleniowiec. Jestem przekonany, że zespół z Gliwic będzie grał lepszą koszykówkę i jest to tylko kwestia czasu. Każdy tydzień pracuje na korzyść tej drużyny i na pewno nie spodziewam się łatwego spotkania, a wręcz przeciwnie. Będzie to ciężki mecz.
Na co będzie pan uczulał swoich zawodników przed sobotnim spotkaniem?
- Będziemy musieli dokładnie przygotować się pod względem taktyki, którą wprowadził trener Turkiewicz. Na pewno będziemy zwracali uwagę na aspekty gry w defensywie. Musimy być również konsekwentni w naszym sposobie atakowania.
{"id":"","title":""}