Łukasz Pacocha: niech każdy w kwarcie coś dołoży i będzie dobrze

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski

Najlepszy strzelec I ligi koszykarzy w 26 meczach I ligi zdobył 451 punktów. W sobotę po dobrym spotkaniu Łukasz Pacocha cieszył się wraz ze Spójnią Stargard z długo oczekiwanego zwycięstwa. Jego zespół pokonał Znicz Basket Pruszków 81:76.

- Potrzebowaliśmy tego zwycięstwa, jak powietrza. Można trenować i wszystko poprawiać, ale zwycięstwo jest najważniejsze. Po tym meczu na pewno psychika się podbuduje. Głowy pójdą do góry. Widać po wynikach, że każdy z każdym może wygrać i przegrać. Tylko chodzi o głowę, przygotowanie i wiarę w siebie - powiedział Łukasz Pacocha, który w sobotę rzucił 29 punktów. Pomogli mu także koledzy. W pierwszej połowie 10 oczek dołożył Damian Pieloch a czwarta kwarta należała do Pawła Bodycha i Macieja Raczyńskiego.

- Właśnie o to chodzi. Zawsze powtarzałem, że niech każdy w kwarcie coś dołoży, weźmie ciężar zdobywania punktów na siebie i będzie dobrze. Zrobili to Maciek Raczyński i Paweł Bodych. Każdy się włączył w obronie, ataku i dlatego to zwycięstwo - podkreślił kapitan Spójni Stargard.

Czy drużynie, która przegrała dziewięć kolejnych pojedynków pomogło spotkanie z kibicami? Fani wsparli koszykarzy w czasie jednego z treningów a w sobotę zgodnie z zapowiedzią do hali OSiR powrócił gorący doping. - Bardzo chciałbym podziękować kibicom za wsparcie. Czuliśmy to. Słyszeliśmy ich cały czas. Nieśli nas, byli szóstym zawodnikiem i o to chodzi. Na dobre i na złe. Wiadomo, że nie zawsze jest dobrze. Cieszę się, że nas wspierają i mam nadzieję, że będzie tak do końca sezonu - stwierdził lider Biało-Bordowych.

Na początku lutego w Spójni doszło do zmiany trenera. Praca Krzysztofa Koziorowicza przyniosła efekt w postaci zwycięstwa odniesionego w piątym meczu prowadzonym przez doświadczonego szkoleniowca. Co zmieniło się w drużynie przez ten czas? - Każdy nowy trener stara się coś zmieniać, wprowadzać swoje normy w obronie i ataku. To widać na boisku. Nowe zagrywki i trochę inne podejście do treningu. Dało to skutek. Szkoda, że tak późno - żałował rozgrywający.

Trwający sezon to ciągła sinusoida dla ekipy z Pomorza Zachodniego. Po słabym początku przyszedł lepszy okres. Rozbudzone oczekiwania przekreśliła długa seria porażek. Choć Spójnia przegrała mecze ze zdecydowanie niżej notowanymi przeciwnikami, to ma jeszcze wszystko we własnych rękach i nogach. Dobrą postawą w ostatnich czterech meczach może sobie zapewnić miejsce gwarantujące utrzymanie. Rywalami będą zespoły z Siedlec, Łańcuta, Inowrocławia oraz Gliwic.

- Nic straconego. Walczymy do końca. Bardzo dobrze, że przyszło zwycięstwo, bo łatwiej się pracuje przez cały tydzień. Jest lepsza atmosfera - zakończył nasz rozmówca.

Komentarze (0)