Mikołaj Witliński: Nie lubię szumu wokół siebie

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Mimo wszystko to była odważna decyzja.

- Doszedłem do wniosku, że moje dalsze funkcjonowanie w zespole nie ma sensu. Potrzebowałem minut. Chciałem odejść z AZS-u i trafić do zespołu, w którym regularnie pojawiałbym się na parkiecie.

Jak wyglądało pana pożegnanie z drużyną?

- Na porannym treningu pojawił się prezes Kozak, który jasno zakomunikował, że jeśli ktoś chce odejść, bo nie czuje się najlepiej w drużynie, to ma się zgłosić do siedziby klubu. Zagrał w otwarte karty. Ja również to zrobiłem. Po prostu dotrzymałem wszystkich warunków naszej umowy z trenerem i oczekiwałem rewanżu. Tak nie było, dlatego zdecydowałem się podjąć taką decyzję.

Wiem, że w tamtym czasie otrzymał pan różne propozycje z klubów TBL, ale ostatecznie z Koszalina pan nie odszedł. Dlaczego?

- Pojawiły się różne oferty, ale nie mogłem z nich skorzystać, ponieważ musiałbym zapłacić sporą sumę odstępnego. Nie wyszło.

Czy przed podjęciem decyzji o odejściu zdawał sobie pan sprawę, że w kontrakcie jest taka klauzula?

- Tak, byłem tego świadomy.

Liczył pan na to, że klub z Koszalina "pójdzie na rękę" i uda się "ominąć" ten paragraf czy bardziej na to, że potencjalny zainteresowany wykupi pana z AZS-u?

- Nie chcę już do tego wracać. Z perspektywy czasu mogę podziękować władzom AZS-u, które wyciągnęły do mnie pomocną dłoń. Klub pozwolił mi wrócić do treningów z drużyną, mimo że dobrowolnie odszedłem z zespołu. Byłem w takim lekkim zawieszeniu, ale AZS zachował się w porządku wobec mnie i pozwolił mi znów pracować z kolegami. Cieszę się, że udało się dojść do porozumienia, ponieważ groziło mi zawieszenie do końca sezonu.

Mimo wszystko powstała taka swoista opera mydlana z pana udziałem.

- Niestety. Nie lubię takich sytuacji. Nie jestem taką osobą, która lubi negatywny szum wokół siebie. Wolę stać z boku i robić swoje. Ta wspomniana opera mydlana w ogóle nie była mi potrzebna. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że strasznie głupio mi było przed samymi kolegami, z którymi się żegnałem, a później witałem. To było najgorsze. Tak się po prostu nie robi.

U Dedka grał pan niewiele, ale za to Kamil Sadowski odważnie na pana postawił. Młody trener mówił jasno: "U mnie Witliński ma rzucać i to dużo".

- To fakt. To był mój pierwszy trener w Ekstraklasie, który tak mocno mnie otworzył i dał mi tyle pewności siebie. Jestem mu wdzięczny za to, że końcówkę sezonu miałem tak udaną. Uważam, że coach Sadowski odświeżył naszą mentalność, bardziej nam ufał. Otworzył niektórych zawodników.

Rozmawiał Karol Wasiek

ZOBACZ WIDEO Serbowie o polskich kibicach. "Czujemy się tutaj jak w domu" (źródło TVP)
W którym klubie w przyszłym sezonie będzie grał Mikołaj Witliński?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×