[b]
WP SportoweFakty: Szymon Szewczyk jest drogim graczem?[/b]
Szymon Szewczyk: Zawodnik jest warty tyle, ile dany klub jest w stanie mu zapłacić. Nie oszukujmy się. Zespoły z PLK nie należą do najbogatszych w Europie, więc możliwości finansowe są mocno ograniczone. Chcę uprzedzić kolejne pytanie - to nie są wygórowane kwoty. Jakie? Dżentelmeni o kasie nie gadają. W życiu ważne są także inne aspekty.
Dlaczego tak późno zdecydował się pan na podpisanie kontraktu na sezon 2016/2017?
- Zależało mi na tym, żeby grać jak najbliżej miejsca zamieszkania, więc dlatego tak długo to wszystko trwało. Miałem wcześniej oferty z Rosy Radom i Anwilu Włocławek, ale poprzez fakt, że tak długo czekałem - to te kluby pozamykały składy i nie było już tam dla mnie miejsca. Na stole cały czas leżała oferta z BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski. To była na tyle kusząca opcja, że zdecydowałem się podpisać kontrakt.
ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Mrozek: Zbudujemy zespół, za który Rybnik nie będzie się wstydzić
Co było takim elementem decydującym?
- Działacze przekonali mnie długofalowym projektem. Spodobała mi się ich koncepcja. Widać, że jest presja na wynik. To mi się podoba, bo lubię, jak działacze dążą do coraz lepszych sukcesów. Wydaje mi się, że małymi kroczkami ten klub może stać się jedną z silniejszych marek w Polskiej Lidze Koszykówki.
W okresie letnim przebywał pan na zgrupowaniu reprezentacji Polski. Czy liczył pan, że poprzez dobre występy w kadrze uda się wynegocjować lepszą umowę?
- Każdy z nas na takie coś liczy. Tak to jest skonstruowane, że jeżeli dobrze prezentujesz się na arenie międzynarodowej, to pewne osoby będą mogły się do ciebie przekonasz. Tak było w 2007 roku na EuroBaskecie w Hiszpanii. Nie miałem najlepszego sezonu we Włoszech, ale trener Urlep dał mi szansę, mocno przepracowałem okres przygotowawczy i to zaprocentowało. Podpisałem dwuletni kontrakt w Rosji. To pokazuje, że przez kadrę da się wybić.
W tym roku grał pan jednak bardzo mało i takiej szansy na kontrakt nie było.
- Grałem bardzo mało, ale uwierz mi, że to nie było dla mnie problemem. Najważniejszy był awans na EuroBasket 2017. Byłem gotowy do gry w każdym momencie meczu. Trener Taylor zawęził rotację, desygnując do gry 8-9 zawodników. Reszta siedziała na ławce i oglądała spotkania. Ja taką rolę zaakceptowałem.
[b]
To prawda, że trener już wcześniej zapowiedział, iż będzie korzystał z poszczególnych zawodników w danych meczach eliminacyjnych? Podobno pan był szykowany na Białoruś.[/b]
- I to jest prawda. Mike Taylor każdemu z nas dał jasno do zrozumienia, jaka będzie jego rola. Wiedzieliśmy o planach trenera. To skutkowało, że nikt nie blokował się psychicznie. Każdy znał swoją rolę i ją zaakceptował.
Wiemy, że ofertę z BM Slam Stali otrzymał pan już znacznie wcześniej. Podobno była ona na bardzo dobrych warunkach. Wówczas pan ją odrzucił. Dlaczego?
- Miałem swoje plany, które były związane z rodziną. Czekałem na pewne ruchy, ale do nich nie doszło i tym samym wróciłem do tematu. BM Slam Stal już takich pieniędzy nie miała, bo je wcześniej gdzieś ulokowała, ale kontrakt nadal jest na bardzo satysfakcjonujących warunkach. Jestem z niego zadowolony.
Mówił pan o propozycjach z Rosy Radom i Anwilu Włocławek. Nie kusiło, by związać się umową z którymś z tych klubów? One mają na papierze większe szanse na osiągnięcie sukcesu w PLK.
- A dlaczego uważasz, że BM Slam Stal nie będzie w stanie nawiązać walki w play-offach? To jest naprawdę długi sezon. Wszystko się może zdarzyć - transfery, kontuzje i te przedsezonowe założenia mogą okazać się kompletnie niesprawdzone. Wymagania w Anwilu czy Rosie są medalowe i zawodnicy cały sezon będą czuć presję. Oczywiście to jest potrzebne, ale czasami to niepotrzebny ciężar psychiczny.
BM Slam Stal namiesza w PLK?
- Bardzo bym sobie tego życzył. Po to działacze wraz z trenerem Sretenoviciem stworzyli taki skład, by powalczył o wyższe cele. Jesteśmy w stanie pewnych rzeczy dokonać, ale tak jak mówiłem wcześniej - wszystko może się wydarzyć. Przed nami jeszcze bardzo dużo pracy.
Podobno trener Sretenović bardzo pana chciał w drużynie.
- To prawda. Już w marcu przeprowadził wywiad na mój temat, dlatego oferta z Ostrowa Wielkopolskiego pojawiła się już w czerwcu.
Działaczom bardzo zależało na tym, by pozyskać gwiazdę. Mówiło się o Dylewiczu, Ignerskim, ale ostatecznie do "Stalówki" trafił Szewczyk.
- Cieszę się, że padło akurat na mnie. Dylewicz chciał wrócić do swojego macierzystego klubu, w którym święcił największe triumfy w karierze. Trefl Sopot również mi składał ofertę, ale zdawałem sobie sprawę, że nazwisko Dylewicz w Trójmieście ma ogromne znaczenie, dlatego nie dziwię się, że to właśnie Filip znalazł się w tej drużynie. Michał Ignerski też miał różne propozycje, ale ostatecznie do podpisania umowy nie doszło.
Czy etap pt. "Stelmet BC Zielona Góra" jest już zakończony?
- Mogę powiedzieć, że łączą mnie bardzo dobre stosunki z zawodnikami, którzy tam pozostali, a także z kibicami. Chciałbym podziękować wszystkim, którzy sprawili, że ten okres w Zielonej Górze przebiegł w fajnej atmosferze. Ludzie w Winnym Grodzie są otwarci, potrafią pomóc w wielu sprawach. Mam tam sporo znajomych i jeśli ich jeszcze spotkam to na mojej twarzy pojawi się uśmiech.
Jak spotka pan Janusza Jasińskiego to również zagości uśmiech?
- Trudno się uśmiechnąć, skoro prezes Jasiński powiedział, że za jego czasów Stelmecie BC na pewno nie zagram.
Te słowa zabolały?
- Nie zastanawiam się nad tym. Każdy ma prawo do wyrażania swoich przemyśleń.
To prawda, że jest pan w sporze prawnym ze Stelmetem BC?
- Nawet jeżeli bym był, to są moje i klubu sprawy. Nie chcę tego rozdmuchiwać na forum publicznym. Są pewne sprawy w życiu, które lubią ciszę.
Rozmawiał Karol Wasiek
Rosa i Anwil dawali za mało a przecież Szymon nie będzie grał za waciki...
Rosa i Anwil nie chcieli czekać tak długo na podstarzałą "gwiazdę?" więc zatrudnili kogoś innego... Czytaj całość