Zawodnik Spójni Stargard był skuteczny w próbach trzypunktowych. Trafił wszystkie trzy rzuty oddane z za linii 6,75 metra. Jedyne pudło zaliczył spod kosza, lecz i tak był to jego najlepszy mecz w barwach nowego klubu. W trzech wcześniejszych kolejkach zdobył łącznie tylko dwa "oczka", choć wykonywał pracę w defensywie. Dzięki temu zawsze wychodził w startowej piątce.
- Zwykle kibice patrzą na to, kto ile rzucił punktów. Jest wiele aspektów koszykarskich. Jeśli chodzi o atak to na pewno najlepszy. Czekałem na przełamanie. Cieszę się, że przyszło to w parze ze zwycięstwem, bo to jest najważniejsze, żeby drużyna wygrywała. A jak jeszcze uda się dobrze wypaść tym lepiej dla każdego - przyznał Paweł Lewandowski, który dziękował grupie kibiców za wsparcie w czasie wyjazdowego spotkania w Poznaniu.
Stargardzianie odnieśli kolejne cenne zwycięstwo. Pewnie pokonali Biofarm Basket, który dobrze rozpoczął rozgrywki I ligi. - Cieszymy się strasznie. Zacząć sezon od czterech zwycięstw to zapewne każdy by chciał. Aczkolwiek nie popadamy jeszcze w jakąś euforię. Liga jest taka, że można wygrać z każdym, ale jak się nieodpowiednio do meczu podejdzie to można z każdym też przegrać - oceniał nasz rozmówca.
- Staramy się na pewno podchodzić bardzo poważnie do każdego meczu. Skupiamy się na tym najbliższym i na razie przynosi to pożądane efekty. Drużyna z Poznania wygrała w Warszawie z Legią. To mocny zespół. Tym bardziej się cieszymy, że wygraliśmy z nimi na wyjeździe, bo każdy wyjazd w tej lidze będzie trudny - wyjaśniał receptę na dotychczasowe wyniki.
ZOBACZ WIDEO Polacy ustanowią rekord. Tak wysko w rankingu FIFA jeszcze nie byliśmy!
Słowa Pawła Lewandowskiego znalazły odzwierciedlenie w końcówce niedzielnego starcia. Agresywnie broniący gospodarze niesieni serią udanych akcji w ekspresowym tempie odrabiali 19-punktową stratę. Niewiele zabrakło, żeby Spójnia zgotowała sobie kolejny horror. W pierwszych dwóch meczach sezonu wygrywała po zaciętych końcówkach. W Poznaniu sytuacja została jednak opanowana.
- Na pewno szacunek dla chłopaków, bo oni na przykład odrobili w drugiej połowie 20 punktów straty w meczu z Legią. Wiedzieliśmy, że można się tego spodziewać. Szacunek, że są ambitni i walczą do końca. Ich zaangażowanie i nasze niepotrzebne podświadome rozprężenie spowodowało, że trafili parę rzutów i zrobił się mecz na styku. Na szczęście doświadczenie w ostatecznych sekundach zadecydowało, że to jednak my wyszliśmy zwycięsko z tego meczu - tłumaczył doświadczony rozgrywający.