Kreacja gry w ofensywie jest jednym z problemów TBV Startu Lublin na początku sezonu 2016/2017. Działacze lubelskiego klubu wraz ze sztabem szkoleniowym nie są zadowoleni z postawy dwóch rozgrywających - Douga Wigginsa i Jana Grzelińskiego.
W przypadku tego pierwszego statystyki nieco zamazują rzeczywisty obraz (11,5 punktu i 5,2 asyst). Amerykanin zawodzi w meczach, które mają dla lublinian podwójne znaczenie. Mowa o spotkaniach z Miastem Szkła Krosno (siedem punktów 2/7 z gry, trzy asysty) i z AZS-em Koszalin w ostatniej kolejce (sześć oczek 2/9 z gry, sześć asyst).
- Nie jestem ze swojej postawy usatysfakcjonowany. Gram poniżej swoich umiejętności. Mogę dać więcej drużynie. Wiem, że działacze nie są ze mnie zadowoleni. Nie jestem zdziwiony, bo ściągano mnie w innym celu. Nie pokazuję swojego potencjału - szczerze przyznaje Wiggins, który nie ukrywa, że jego problemem są kwestie mentalne.
- Za dużo myślę o swoich błędach, które popełniam. To nie wpływa na mnie motywująco. Muszę zacząć grać - podkreśla Amerykanin.
ZOBACZ WIDEO Jacek Kasprzyk: To jest fantastyczna grupa
Jego gra rozczarowuje. To samo można powiedzieć o Grzelińskim, który nie daje za dużego wsparcia drużynie z ławki rezerwowych. Na parkiecie w ciągu 24 minut średnio dostarcza 5,4 punktu i 2,4 asyst.
Działacze po uzgodnieniach ze sztabem szkoleniowym dostrzegli dziurę na pozycji rozgrywającego. Sięgnęli po starego znajomego - Nicka Kellogga, który w zeszłym sezonie przeciętnie notował 11,6 punktu i 3,8 zbiórki na mecz. Teraz ma odpowiadać za kreowanie gry, ale także zdobywanie punktów. Ma łączyć grę na dwóch pozycjach - rozgrywającego i rzucającego obrońcy.
Amerykanin jest już w Lublinie. Ma zagrać w poniedziałkowym spotkaniu z Asseco Gdynia.