W niedzielnym spotkaniu w Hali Mistrzów na parkiecie kompletnie dominował Anwil Włocławek. Już w pierwszej kwarcie Rottweilery zdobyły 38 punktów, a do gry powrócił Tyler Haws, gorąco przywitany przez miejscową publiczność. Amerykanin póki co musi grać w specjalnej masce ochronnej, ale nie przeszkadzała ona w żadnym stopniu w seryjnym zdobywaniu punktów. Zawodnik przyznaje, że fizycznie czuje się bardzo dobrze.
- Naprawdę dużo trenowałem indywidualnie, by w żadnym stopniu nie odstawać kondycyjnie od reszty chłopaków. Biegałem wokół parkietu, po liniach bocznych, po schodach - wszystko po to, by być jak najlepiej przygotowanym do powrotu. Jakiś tydzień temu rozpocząłem pełne treningi z drużyną, kilka dni zajęli mi samo przyzwyczajenie się do gry w tej masce, ale jak było dziś widać... kompletnie mi ona nie przeszkadzała. Najbardziej cieszy mnie sam powrót na parkiet, bo oglądanie drużyny z boku było dla mnie już uciążliwe - powiedział nam po meczu Tyler Haws.
- Lekarze powiedzieli, że maskę mam nosić co najmniej przez tydzień, ale zapewne będę w niej grał dopóki nie będę się czuł wystarczająco pewnie. Szczerze mówiąc, to nie wiem jak twarda jest moja kość, nie wiem jak wiele może znieść. Na pewno nie chcę grać zachowawczo tylko dlatego, że jestem po kontuzji. To już jest za mną i nie mam zamiaru odpuszczać jakiejkolwiek piłki, nie ma mowy o żadnej taryfie ulgowej - dodał.
Amerykański zawodnik zdobył w niedzielnym meczu 21 punktów, trafiając wszystkie swoje rzuty z gry (7/7 z gry). Zawodnik Anwilu miał do tej pory tylko jeden lepszy występ, przeciwko Stelmetowi BC Zielona Góra zdobył 26 punktów, ale włocławianie przegrali to spotkanie. W niedzielę Rottweilery nie miały żadnego problemu z pokonaniem zespołu z Lublina.
ZOBACZ WIDEO Nie Ramos a Casemiro dał zwycięstwo Realowi. Zobacz skrót meczu Athletic - Real [ZDJĘCIA ELEVEN]
- Myślę, ze to był mój najlepszy mecz w barwach Anwilu. Cieszyłem się niesamowicie na ten powrót, chciałem poczuć znów ten dreszczyk emocji, towarzyszący rywalizacji. Anwil wygrywa kolejne mecze, ale wciąż musimy pozostać głodni zwycięstw. Nie możemy zwalniać, ani zadowalać się tym, co już mamy - powiedział.
Zawodnik Anwilu zaskoczył zwłaszcza swoimi trafieniami z dystansu, do tej pory była to największa bolączka tego zawodnika. Haws dał się poznać jako świetny obrońca i punktujący z półdystansu. W meczu ze Startem Lublin trzykrotnie trafiał zza łuku.
- Absolutnie wierzę w swoje umiejętności i w to, że seryjnie mogę trafiać z dystansu. Wiem, że do tej pory moja skuteczność w rzutach za trzy punkty nie była wysoka, ale ten sezon jeszcze trwa. Mam jeszcze wiele do zaoferowania tej drużynie i kibicom, po kontuzji mój głód gry jest niesamowity. Strzelcem się jest, a nie bywa i mam zamiar to jeszcze niejednokrotnie udowodnić - zakończył zawodnik Anwilu.