Po dwóch spotkaniach półfinałowej rywalizacji na Wschodzie, Philadelphia 76ers przegrywają z Boston Celtics 0-2. Choć ekipa ze stanu Massachusetts do serii przystępowała z przewagą parkietu, nie uchodziła za murowanego faworyta - wszystko przez nieustające problemy z urazami. Ale nie był to jedyny powód. Drugim była stale rosnąca forma rywali.
Zespół Bretta Browna sezon zasadniczy zakończył runem 16-0, a pierwszą rundę play-offów z Miami Heat przebrnął z jedną porażką po rewelacyjnym meczu w wykonaniu Dwyane'a Wade'a. Była to zatem mała wpadka Sixers w ciągu ostatnich tygodni, którą można było jak najbardziej zrozumieć, gdyż gracz Heat to rutyniarz, potrafiący - pomimo upływu lat - raz na jakiś czas wygrać dla swojej ekipy spotkanie. Miało zatem być pięknie, to właśnie już teraz "Szóstki" miały dojść do finału konferencji, a może i nawet całej ligi. Tak się jednak raczej nie stanie.
Co prawda po dwóch pojedynkach nie można wszystkiego generalizować i wyrokować, ale historia jest nieubłagana. Phila nigdy nie odwróciła losów rywalizacji, kiedy przegrywała 0-2, natomiast Celtics takiej zaliczki nie wypuścili z rąk w swojej historii. Gdyby jednak nowa karta miała zostać zapisana, bez wątpienia obudzić musi się Ben Simmons, rozgrywający Sixers. Co prawda w pierwszym starciu zagrał nie najgorzej, jednak już druga porażka w sporej mierze wędruje właśnie na jego konto.
Mecze nr 2 były zupełnie różne dla najlepszych debiutantów trwających rozgrywek. Podczas gdy Donovan Mitchell z Utah Jazz prowadził swój team do niezwykle ważnej wygranej nad Rockets (17 punktów przy co prawda słabej skuteczności - 29 procent, ale za to aż 11 asyst i 5 zbiórek), Simmons zanotował spotkanie z zaledwie 1 zdobytym punktem oraz 5-oma stratami... Przy końcowej, wcale nie za wysokiej porażce (103:108), z nim na parkiecie Sixers byli gorsi od Celtics aż o 23 punkty.
ZOBACZ WIDEO Adam Waczyński show! Świetny występ Polaka w Santiago de Compostela
- W tym meczu nadmiernie rozmyślałem nad zagraniami. Jestem przekonany, że rywale mają plan i wiem, jaki on jest, ale ja muszę zacząć grać swoje - stwierdził 21-letni zawodnik. - Będę oczywiście miewał gorsze mecze - to się zdarza. Teraz jednak wracamy do domu. Cały czas się uczymy, jesteśmy młodym zespołem, nikt nie wpada w panikę w szatni, nikt się nie boi. Trzymamy się razem - dodał.
Wspomniana już historia nie jest zbyt łaskawa dla ekip, które przegrywały 0-2. Odwrócenie losów w takiej sytuacji tylko w 6 procentach przypadków (15-236) kończyło się powodzeniem. Jeśli jeszcze dodać do tego fakt, że Szóstki nigdy nie zdołały się z tego wygrzebać, seria wydaje się być przesądzoną.
Jeżeli zatem Sixers chcą wrócić do rywalizacji, co nie jest wcale wykluczone z powodu ich wyników w Wells Fargo Center (30-11 w sezonie zasadniczym), Simmons musi z powrotem grać tak, jak do tego przyzwyczaił. Bez tego, seria może się bowiem zakończyć już w Filadelfii.