Mistrzowie Polski w piątek mogli zakończyć serię z Anwilem Włocławek. Tymczasem Rottweilery pokazały ogromny charakter i wyszarpały zwycięstwo w CRS. - To na pewno nie było nasze spotkanie. Anwil od początku grał naprawdę dobre zawody, a my się męczyliśmy. Wróciliśmy w samej końcówce, mogliśmy jeszcze wygrać ten mecz, ale po prostu czegoś zabrakło. Było nerwowo i szkoda, że dogrywka nie rozstrzygnęła zwycięzcy tego pojedynku - mówi Filip Matczak.
Włocławianie kontrolowali wynik przez zdecydowaną większość zawodów. Dopiero w ostatniej fazie meczu Stelmet Enea BC Zielona Góra odrobił straty, doprowadzając do nerwowej końcówki. Anwil nie wypuścił jednak zwycięstwa z rąk. - Wiedzieliśmy, że Anwil rzuci wszystko na szalę, bo musiał wygrać, by doprowadzić do piątego meczu. My też chcieliśmy zwyciężyć, by zakończyć serię. Nie było tak, że podeszliśmy do tego spotkania, że będzie łatwo. Anwil był trochę lepszy. Teraz wyciągamy wnioski i jedziemy do Włocławka - komentuje.
Anwil w piątek trafiał na bardzo dobrej skuteczności. Wykorzystał między innymi 13 z 26 rzutów za "trzy punkty". Przyjezdni dysponowali ponadto zdecydowanie szerszym wsparciem z ławki. - Przez cały mecz brakowało skuteczności, spudłowaliśmy sporo rzutów. Anwil za to trafiał, także te trudne próby. Do tego rywale co rusz zbierali piłki w ataku - przyznaje.
Piąty, decydujący mecz serii zostanie rozegrany w poniedziałek we Włocławku. - Myślę, że po obu drużynach możemy spodziewać się niezłej szarpaniny na boisku. Kto bardziej będzie chciał wygrać, kto pokaże większe zaangażowanie i chęć awansu do finału, ten zwycięży - uważa Matczak.
ZOBACZ WIDEO Iberostar lepszy od Barcelony! Kolejny świetny mecz Ponitki