Igor Milicić: Kręcimy się wokół tych samych nazwisk. Dobrych Polaków nie przybywa (wywiad)

- Gracze są rozpieszczani przepisem o dwóch Polakach na parkiecie. Cały czas kręcimy się wokół tych samych nazwisk, których liczba jest mocna ograniczona. Dobrych Polaków nie przybywa - mówi Igor Milicić, trener Anwilu Włocławek.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Igor Milicić Newspix / Wojciech Tarchalski / Na zdjęciu: Igor Milicić
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Trudniej zdobyć mistrzostwo Polski czy zbudować skład po złotym medalu?

Igor Milicić, trener Anwilu Włocławek: Dobre pytanie. Trudno jednoznacznie na nie odpowiedzieć, bo oba zadania są skomplikowane i wymagające. Uważam, że zdobycie mistrzostwa Polski jest dużą sztuką, zwłaszcza, że w poprzednim sezonie była spora konkurencja, a my nie byliśmy uznawani za faworyta. Wciąż cieszymy się z tego złotego medalu, który napawa wszystkich sporym optymizmem.

Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że Włocławek nie rozpieszcza pod względem budowania zespołu w żadnym roku. Teraz sytuacja była podobna do tego, co działo się po sezonie 2015/2016. Wtedy z małym nakładem finansowym osiągnęliśmy niezły wynik, bo doszliśmy do półfinału, ale to jednocześnie sprawiło, że zawodnicy żądali znaczących podwyżek, a nasz budżet nie urósł na tyle, żeby spełnić oczekiwania wszystkich.

Czyli Anwil był zakładnikiem własnego sukcesu?

Tak, ale... oby było tak dalej. To są słodkie problemy.

To są problemy czy bardziej wyzwania?

Problemy mogłyby się pojawić, gdybyśmy nie osiągnęli sukcesu. Teraz to są wyzwania. Pokazaliśmy, że potrafimy, pokazaliśmy swoją jakość koszykarską. Nie musimy już nic nikomu udowadniać jako organizacja, zespół, w tym zawodnicy i trenerzy. Ale to nie znaczy, że nasze ambicje się kończą. Przeciwnie - one sięgają dalej.

Po wygraniu rywalizacji ze Stelmetem Eneą BC powiedział pan: "Wielka koszykówka znów wróci do Włocławka. Nie wyobrażacie sobie, jak duże znaczenie miało to zwycięstwo." Mam wrażenie, że tymi słowami sprawił pan, że zawodnicy wykorzystali ten fakt w negocjacjach i zaczęli windować ceny dla Anwilu Włocławek. Czy z perspektywy czasu nie żałuje pan tych słów?

Nie żałuję, bo ja nie wspomniałem o pieniądzach w tej wypowiedzi. Miałem na myśli powrót do europejskich pucharów. Obaj się chyba zgodzimy, że Anwil wrócił do wielkiej koszykówki. Może i nie mamy budżetu, jakiego się pierwotnie spodziewaliśmy, ale jest on na tyle wysoki, że możemy spokojnie walczyć z najlepszymi drużynami w Polsce. A w Europie? Zobaczymy, jak potoczy się sytuacja.

Dlaczego z mistrzowskiego składu zostało tylko pięciu zawodników?

Chcieliśmy zostawić 6-7 graczy, ale niestety nie udało się tego zrobić. Warto pamiętać o tym, że wszystkie zespoły, nawet po zdobyciu mistrzostwa, przechodzą zmiany w okresie letnim. Trzeba się do tego przyzwyczaić. Tak wygląda ten biznes. Poprzedni sezon pokazał nasze silne, ale też słabsze strony. Naszym celem było utrzymanie tych atutów i jednocześnie poprawienie mankamentów.

Zobacz także: Koniec transferów w Polskim Cukrze Toruń

Anwil Włocławek nie chciał zostawiać zawodników w zespole za wszelką cenę?

Tak, bo nie mieliśmy takich możliwości finansowych. W zeszłym sezonie zawodnicy przychodzili do Anwilu z głodem wygrywania, chęcią pokazania się. Teraz nie wszyscy okazali ten sam głód, a dla mnie to najważniejsza cecha, gdy dobieram ludzi do mojego zespołu.

Trener lubi wracać do zawodników. Jak nie udaje się pozyskać danego gracza w jednym roku, to w następnym po niego wraca. Tak było z Michalakiem, Markoviciem i Mihailoviciem. Z czego to wynika?

Wynika to z faktu, że szkielet i główna idea są takie same. Jeśli w danym roku zawodnik pasuje do mojej koncepcji, to w następnym roku będzie podobnie. To nie jest tak, że zmieniamy nasze założenia o 180 stopni.

Mimo wszystko wielu zawodników latem odmówiło Anwilowi. Od razu przywołano temat, że koszykarze nie chcą współpracować z panem i mieszać we Włocławku. Coś w tym jest?

Każdy zawodnik ma prawo do wybierania swoich dróg w życiu. Zdaję sobie sprawę, że niektórym może nie pasować mój styl prowadzenia zespołu, czy też wymagająca publiczność we Włocławku. Jednak proszę mi wierzyć, że gdybyśmy położyli na stół większe pieniądze, to zapewne większość z nich podpisałby z nami umowę. Proponujemy jednak tyle, ile mamy w kasie, nic więcej. Na pewno nie doprowadzamy do takich sytuacji, w których licytujemy się o zawodników. Znamy swoje warunki i możliwości i w ich ramach się poruszamy.

Polacy są ambitnymi zawodnikami?

Myślę, że są umiarkowanie ambitni. Jest bardzo mało zawodników, u których w hierarchii ważności na pierwszym miejscu jest rozwój i stawanie się lepszym. To jest duży problem z polską koszykówką. Gracze są rozpieszczani przepisem o dwóch Polakach na parkiecie. Nie do końca interesuje ich gra w europejskich pucharach.

Prawda jest taka, że Polacy na hasło "gra w Europie" często windują stawki i trudno sprostać ich oczekiwaniom. Brakuje utalentowanych 18-19 latków, którzy byliby w stanie zrobić różnicę w seniorach. Cały czas kręcimy się wokół tych samych koszykarzy, których liczba jest mocna ograniczona. Nikt nowy do tej karuzeli nie dosiada. Wniosek jest smutny: dobrych Polaków nie przybywa.

Co szwankuje?

Szkolenie jest na takim poziomie, jak wszyscy widzą. W tej formule od 10 lat nie funkcjonuje. Na problem trzeba spojrzeć szerzej, a nie tylko zamykać się na własne podwórko. Wielu osobom to się nie spodoba, ale prawda jest taka, że większość koszykarzy, którzy pojawili się w ostatnich latach, wychowało się pod ręką Mladena Starcevicia, czyli chorwackiego szkoleniowca.

Takich mentorów trzeba pozyskać, by przy nich polscy trenerzy nauczyli się, jak budować i wychować zawodnika. Nie chodzi tylko o trening, ale także mentalne przygotowanie koszykarzy do gry na wysokim poziomie. Niestety w tym momencie Polacy w wieku 18-19 lat nie są odpowiednio wyszkoleni pod względem techniczno-taktycznym. To jest cała prawda o polskiej koszykówce.

Jestem zwolennikiem reguły o trzech Polakach na boisku, ale najpierw trzeba ich odpowiednio wyszkolić. Podam przykład: Niemcy. W ostatnich latach mocno zainwestowali w młodzieżową koszykówkę. Wyszli z założenia, że nie mają napływu nowych zawodników i trzeba udoskonalić szkolenie. Zbudowano mocne ośrodki szkoleniowe. W tym procesie oczywiście biorą udziały kluby, które są podstawione pod ścianą przez federację. Jeśli szkolisz - jest ok, jeśli nie - płacisz pieniądze. To nie są małe kary.

Na kolejnej stronie trener Igor Milicić opowie o rozmowach z poszczególnymi zawodnikami: Almeidą, Airingtonem, Hosleyem, odejściu Pawła Leończyka i układzie sił w PLK

Która drużyna jest głównym kandydatem do zdobycia mistrzostwa Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×