- Z MHP Riesen Ludwigsburg zagraliśmy najgorszy mecz w tym sezonie - powiedział mi po środowym spotkaniu trener Igor Milicić. O losach meczu zadecydowała druga połowa, którą włocławianie przegrali aż... 27:49, roztrwaniając tym samym dużą przewagę zbudowaną do przerwy.
Anwil fatalnie rozegrał decydujący fragment czwartej kwarty. Goście zanotowali serię punktową 16:0, po której ze stanu 74:71 na korzyść mistrzów Polski zrobiło się 87:74 dla ekipy z Niemiec. Porażka przekreśliła praktycznie szanse na wyjście z grupy Basketball Champions League.
Kilka dni później włocławianie przed własną publicznością mogli zrehabilitować się za bolesną przegraną. Prestiżowe spotkanie w Energa Basket Lidze z Arką Gdynia było idealną ku temu okazją. Początek meczu należał do Anwilu, który szybko zbudował 10-punktowe prowadzenie (29:19), ale z biegiem czasu to goście zaczęli dyktować warunki. W drugiej połowie na boisku istniała już tylko jedna drużyna. Gdynianie rozbijali włocławską strefę i stopniowo powiększali przewagę. Anwil raził nieskutecznością, pudłując rzut za rzutem z dystansu (w całym meczu 7/30).
Te dwa mecze wyraźnie uwypukliły problemy włocławskiego zespołu. Anwilowi bardzo brakuje atletyzmu i fizyczności w strefie podkoszowej. Trzeba zauważyć, że 3 z 4 zawodników z pozycji "4" i "5" preferuje grę na obwodzie. Szewczyk, Marković i Lichodiej lepiej czują się na dystansie i to tam wolą szukać swoich punktów. Z całej czwórki tylko Sobin twardo walczy pod koszem i jest ostoją zespołu w obronie.
ZOBACZ WIDEO: Żyła wyjaśnił zamieszanie. "Piosenka podczas mojego skoku nie była związana z tragedią w Gdańsku"
Największe pretensje są do Markovicia, który od początku sezonu nie przekonuje. Serb ma przebłyski, ale na swoim koncie ma znacznie więcej nieudanych występów. Problem w tym, że ma wysoki kontrakt, który nie jest łatwo rozwiązać. Chyba że... zgłosi się ktoś po niego i przejmie umowę. Nieoficjalnie wiemy, że Anwil jest gotowy na takie rozwiązanie.
Na pozycjach 1-3 jest z kolei spory ścisk po powrocie Kamila Łączyńskiego. W tym momencie Igor Milicić dysponuje trzema rozgrywającymi i łącznie aż siedmioma zawodnikami obwodowymi. Trener Anwilu szuka różnych ustawień, kombinuje z rotacją, ale liczne zmiany powodują, że koszykarzom nie jest łatwo utrzymać prawidłowy rytm. Sytuacji nie ułatwia fakt, że na "czwórce" nie ma gracza z polskim paszportem, więc często Chase Simon (rozgrywa niezły sezon) musi przesiadywać na ławce ze względu na przepis o dwóch Polakach.
- Wszyscy chcą i myślą, że powinni "dostać" 30 minut grania. To w ten sposób nie funkcjonuje. Zawodnik powinien zasłużyć na minuty swoją grą. Dopóki wszyscy nie zrozumieją, że zespół i wyniki zespołu są na pierwszym miejscu, to nie wskoczymy na ten poziom potencjału, który ta drużyna posiada. Będziemy grali na obniżonych lotach - tłumaczył ostatnio Milicić.
Warto zauważyć, że o ile w Arce wyraźnymi liderami są Florence i Bostic, którzy na parkiecie przebywają sporą liczbę minut, to w Anwilu sytuacja wygląda tak, że trener Milicić szuka tych, którzy w danym dniu są w najlepszej dyspozycji. - Musimy znaleźć takich graczy i spróbować utrzymać tę dyspozycję jak najdłużej - przyznał szkoleniowiec Anwilu.
Problemów jest sporo, a czas nieubłaganie ucieka. W tym tygodniu kolejne dwa trudne mecze: Murcia i Polski Cukier. Igor Milicić ma nad czym myśleć. Wiem, że włocławianie w ostatnich dniach zwiększyli aktywność na rynku transferowym. W gronie potencjalnych kandydatów do gry w zespole mistrza Polski wymienia się m.in. Olka Czyża czy Ivana Almeidę.
Pamiętam na spotkani przed sezonow Czytaj całość