Golden State Warriors dawali mu piłkę w kluczowych momentach, a Kevin Durant był nie do zatrzymania. Stephen Curry dodał kluczowy celny rzut za trzy na 24,4 sekundy przed końcem spotkania i obrońcy tytułu prowadzili wówczas 103:98. Mike D'Antoni poprosił o przerwę, a Houston Rockets zdołali szybko zdobyć dwa punkty i następnie przechwycić piłkę po time-oucie drużyny z Oakland. James Harden ku zaskoczeniu wszystkich, miał nawet sposobność, aby doprowadzić do wyrównania! Pomylił się zza łuku. Wpadł w niego Draymond Green, aczkolwiek sędziowie nie użyli gwizdka.
Teksańczycy zebrali piłkę w ataku, ale ostatecznie nie zdołali nawet oddać rzutu, bo Eric Gordon był na aucie. Poirytowany Chris Paul otrzymał drugie przewinienie techniczne i został wyrzucony z parkietu. A Houston Rockets przez całe spotkanie irytowali się bardzo, bo i mieli powody. Gracze Warriors wielokrotnie wpadali na nich przy rzutach za trzy punkty, co w praktyce powinno kończyć się przewinieniami. Harden czy Paul kilkukrotnie opadali na boisko, a tam napotkali przeszkodzę w postaci ciała rywala i się przewracali. Słuszność ich tezy potwierdzali nawet na żywo komentatorzy i fachowcy.
Ta seria wzbudza zainteresowanie świata i faktycznie, to dopiero początek wielkich wrażeń. W poprzednim roku te drużyny spotkały się w finale Zachodu, teraz doszło do ich konfrontacji szczebel niżej. Powinno być równie ciekawie co ostatnio, kiedy Rockets prowadzili nawet 3-2, a ostatecznie to Warriors triumfowali 4-3. Houston marzy o rewanżu.
Czytaj także: Znamy szczegółowy terminarz ćwierćfinałów Energa Basket Ligi
Kevin Durant znów udowodnił, ile warta dla zespołu jest jego obecność. Skrzydłowy zdobył 35 punktów, trafił 11 na 25 oddanych rzutów z pola. KD popełnił też sześć na 20 strat drużyny, ale w końcówce wielokrotnie brał ciężar na siebie i sprostał zadaniu. Curry przez problemy z faulami spędził na parkiecie "tylko" 37 minut (Durant 43), a w tym czasie uzbierał 18 "oczek" oraz siedem kluczowych podań. Blisko triple-double był Draymond Green, autor 14 punktów, dziewięciu zebranych piłek i dziewięciu kluczowych podań.
- Prowadź mecz i używaj gwizdka sprawiedliwie, tak jak powinno to wyglądać i wtedy możemy przeżyć ten końcowy wynik - komentował na konferencji prasowej James Harden. "Brodacz" w pierwszym meczu rzucił 35 "oczek", choć trafił tylko 9 na 28 oddanych rzutów z gry, w tym 4 na 16 za trzy. Wykonywał 14 osobistych, z których wykorzystał 13. Chybił tylko raz, ale w dość ważnym momencie, ponieważ przy stanie 94:98. Szybko się zrehabilitował, bo w następnym posiadaniu trafił z faulem i doprowadził do wyniku 98:100.
Gościom nie wychodziły rzuty dystansowe, o czym świadczy niespełna 30-procentowa skuteczność w tym elemencie (14/47). Eric Gordon pomimo 27 zdobytych punktów wykorzystał zaledwie 4 na 13 prób zza łuku, P.J. Tucker chybił wszystkie trzy, a Danuel House Jr., Iman Shumpert oraz Gerald Green mieli po 1 na 4.
Golden State Warriors oddali o 25 rzutów za trzy mniej, niż Houston Rockets. Wygrali walkę na zbiórkach 38-26, a ponadto mieli o 10 drużynowych asyst więcej. - Zadecydowała nasza defensywa. Ponadto trafiliśmy kilka trudnych prób i utrzymaliśmy koncentrację. Ja starałem się być agresywny, takie było założenie - mówił prosto z parkietu dla stacji ABC Kevin Durant. - Kiedy on gra w ten sposób, nie sądzę, że jest ktokolwiek w NBA, kto mógłby go zatrzymać - dodawał o Durancie w rozmowie z dziennikarzami jego klubowy kolega, Draymond Green.
Drugi mecz serii w nocy z wtorku na środę o godz. 4:30 czasu polskiego.
Czytaj także: Energa Basket Liga. Stal przegrała, ale jest optymizm. "Mogliśmy spokojnie wygrać ten mecz"
Wynik:
Golden State Warriors - Houston Rockets 104:100 (28:19, 25:34, 30:23, 21:24)
(Durant 35, Curry 18, Green 14, Iguodala 14 - Harden 35, Gordon 27, Paul 17)
Stan serii: 1-0 dla Warriors
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Kosmiczny mecz w Lidze Mistrzów i kontrowersje przy użyciu VAR-u?