Każdy zespół, który straciłby w ciągu zaledwie paru dni takich graczy, jak Kevin Durant, Andre Iguodala i DeMarcus Cousins musiałby z miejsca planować solidną przebudowę lub też bardzo pokaźne wzmocnienia. Nieco inaczej wygląda jednak sprawa, jeśli mówi się akurat o Golden State Warriors. Choć straty, jakie ponieśli Wojownicy są naprawdę spore, nadal posiadają oni przecież w swoich szeregach Stephena Curry'ego, czyli jednego z najlepszych graczy w NBA.
- Ostatnie lata były naprawdę wyjątkowe. Mając w składzie Kevina Duranta, trzykrotnie znaleźliśmy się w wielkim finale, wygrywając dwa razy mistrzostwo. Osiągnęliśmy wiele jako zgrana ekipa - podkreślił gwiazdor drużyny z Oakland. - Wszyscy stale wspominają o tym, jak wiele talentu mieliśmy w drużynie, ale to wcale nie gwarantuje sukcesu. Aby go osiągnąć, musi zgrać się ze sobą naprawdę sporo elementów - dodał rozgrywający GSW.
NBA. Houston Rockets nadal pracują nad wzmocnieniami w swoim składzie przed następnym sezonem >>
Curry w najbliższym sezonie stanie przed naprawdę nie lada wyzwaniem. Świeżo po operacji jest bowiem drugi ze "Splash Brothers", a więc Klay Thompson, który nie zagra przez większą część kolejnych rozgrywek. W transakcję Kevina Duranta do Brooklyn Nets włączony został jednak D'Angelo Russell, który powinien być sporym wsparciem dla Stepha. W zespole nadal jest też jeszcze Draymond Green, a o rolę podstawowej piątki powalczą Willie Cauley-Stein i czyniący stałe postępy Kevon Looney.
ZOBACZ WIDEO Wojowniczka z Polski. Dorota Banaszczyk spłaciła długi i walczy o igrzyska [cała rozmowa]
- Musimy bardzo szybko znaleźć odpowiednią chemię między sobą - kontynuuje Curry. - To będzie nasz główny cel, aby wspierać się nawzajem i wydobyć z siebie to, co będzie najlepsze dla całej drużyny. Kiedy wróci Klay, powinno być jeszcze lepiej - podkreślił.
A rywale GSW nie próżnowali. Lakers zgarnęli z rynku sporo wolnych agentów, ale przede wszystkim mają w składzie duet LeBron James - Anthony Davis. Z kolei LA Clippers do bardzo zgranej ekipy dorzucili dwójkę Kawhi Leonard - Paul George. Nie spali również w Portland oraz w Houston, gdzie do Jamesa Hardena dołączył Russell Westbrook. Swój mocny skład utrzymali natomiast Denver Nuggets, do którego dodali jeszcze Jerami Granta.
Jak w tym wszystkim odnajdą się "Wojownicy", którzy praktycznie z dnia na dzień przestali być głównymi faworytami Konferencji Zachodniej? - Mogę szczerze przyznać, że jestem podekscytowany tym, co nas czeka. Pięć lat z rzędu byłem w finale, wygrywając trzy tytuły. Jednak teraz na horyzoncie pojawił się nowy cel, jakim będzie utrzymanie się w czołówce i to pomimo zmian, jakie u nas zaszły - zakończył Curry.