EBL. Artur Gronek widzi rezerwy swojej drużyny. "Do poprawy ostatnie 5 minut"

Enea Astoria Bydgoszcz ma za sobą bardzo dobre, choć przegrane spotkanie. Beniaminek EBL zafundował niezwykle twarde warunki Anwilowi Włocławek, przegrywając ostatecznie 103:106. - Do końca postawiliśmy się dobrej drużynie - powiedział Artur Gronek.

Dawid Siemieniecki
Dawid Siemieniecki
Artur Gronek WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Artur Gronek
Derbowe starcie pomiędzy Enea Astorią Bydgoszcz a Anwilem Włocławek zapewniło fanom w hali Immobile Łuczniczka porcję solidnych emocji i naprawdę ofensywnej koszykówki. Ostatnie minuty były jednak pokazem wyższości mistrzów Polski, którzy po profesorsku rozegrali swoje akcje, najpierw odrabiając straty, a następnie wychodząc na prowadzenie, którego już nie oddali.

- Gratulacje dla Anwilu i trenera Igora Milicicia. W końcówce zespół z Włocławka udowodnił, jaką posiada jakość - zaznaczył po meczu Artur Gronek, szkoleniowiec Enea Astorii. - Co do samego meczu, to myślę, że pokazaliśmy charakter. Cieszę się też z liczby kibiców i tego, że jako dwa zespoły, mogliśmy stworzyć dobre widowisko - dodał.

Niedzielne starcie było widowiskiem bardzo ofensywnym, które obfitowało w sporo efektownych, widowiskowych i niekiedy też dość szczęśliwych zagrań, ale także mnóstwo walki, nierzadko również w parterze. Trener Gronek zwrócił też uwagę na sporo przestrzelonych rzutów wolnych przez swoich podopiecznych (12), ale rywale nie trafili ich w sumie jeszcze więcej (14), lecz procentowo mieli w tym względzie wyższy wynik.

ZOBACZ WIDEO: Serie A. Napoli - Hellas: Milik się odblokował! Dwie bramki Polaka [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

EBL. Walka, zaangażowanie, sporo punktów i wygrana w końcówce - derby nie zawiodły >>

- Było sporo ciekawej walki i dobrego ataku. Punkty wskazują z kolei na to, że nie było obrony, ale ona była, tylko liczba posiadań pozwoliła na to, aby rzucić tyle "oczek". To, co na pewno rzuca się jeśli chodzi o to, co mamy do poprawy, to kilka decyzji podjętych w te ostatnie 5 minut gry. Było wówczas z naszej strony zdecydowanie zbyt dużo strat, no i do tego dochodzą jeszcze niecelne rzuty wolne - podkreślił 34-letni szkoleniowiec.

Pojedynek z Anwilem był zupełnie inny w wykonaniu "Asty" niż jej pierwsze domowe starcie z Polskim Cukrem. Wtedy grała ona z torunianami jak równy z równym tylko do połowy. Tym razem przez cały mecz, dzięki czemu emocje trwały w nim do końca.

- Tak wygląda sport, że najważniejsza jest w nim psychologia i to, co się ma w głowie. Trzeba być mentalnie twardym bez względu na to, jaki jest wynik na tablicy. Nie można być w hurra euforii, jeśli się prowadzi i tak samo nie zwieszać nosa i nie szerzyć pesymizmu, gdy się przegrywa. To było ważne, że zawodnicy mieli po połowie wyczyszczone głowy i mogli do końca postawić się dobrej drużynie - zakończył Gronek.

Czy Enea Astoria wyrasta na "czarnego konia" rozgrywek EBL?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×