Potentatem Wisła Kraków w tym sezonie nie jest, ale we własnej hali - wydaje się - potrafi ograć każdego. Najpierw przekonało się o tym Artego Bydgoszcz, teraz 1KS Ślęza Wrocław.
Po wysokich porażkach w Gorzowie Wielkopolskim (55:76) i Polkowicach (46:75) podopieczne Stefana Svitka zdołały przełamać się na własnym terenie.
Faworytem starcia ze Ślęzą krakowianki nie były, tym bardziej, że z powodu urazu nadgarstka na parkiecie nie pojawiła się Magdalena Ziętara.
Zobacz także. EBLK. "W domu" groźne dla każdego! Osłabiona Wisła Kraków ograła Ślęzę Wrocław
ZOBACZ WIDEO: Peter Schmeichel: Mój syn chciał dostać się do płonącego helikoptera. Tego się nie robi
- Moje podopieczne pokazały niesamowitą walkę. W pierwszej połowie zatrzymaliśmy rywalki na dwudziestu ośmiu punktach. Graliśmy naprawdę dobrze w defensywie, ale tylko w pierwszej połowie. W drugiej zaczęło brakować sił - komentuje mecz Svitek.
Trudno się dziwić, bowiem "Biała Gwiazda" rotowała tak naprawdę szóstką zawodniczek. Pięciominutowy epizod zaliczyła młoda Łucja Grzenkowicz. Zmęczenie mogło dać o sobie w samej końcówce, kiedy źle akcję wykończyła Chloe Wells, a Ślęza miała kontrę na dogrywkę.
Najważniejszego rzutu w meczu - dla Ślęzy - nie wykorzystała najlepsza w ekipie przyjezdnych Cierra Burdick, która uzbierała 18 "oczek", 13 zbiórek i 4 asysty.
- Po dwóch przegranych meczach na wyjeździe ta wygrana jest bardzo ważna, nawet powiedziałbym, że najważniejsza - mówi Svitek. Wisła po pięciu meczach ma bilans 3:2.
Zobacz także. Polski Cukier Toruń - Asseco Arka Gdynia. Hit EBL w cieniu problemów