Pracował z nim osobiście. Artur Pacek opowiada o treningach z Kobem Bryantem. "Inspirował. Był tytanem pracy".
Poznał go osobiście podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie, a wrażenie, które na nim wywarł, zainspirowało go w jego zawodowej karierze. Trener przygotowania motorycznego, Artur Pacek wspomina zmarłego Kobego Bryanta.
Atrur Pacek trenował wspólnie z legendarnym zawodnikiem podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Zapytaliśmy go, co najbardziej zapamięta ze spotkania z Kobem Bryantem. Są trzy sytuacje - odparł.
"To co? Bierzemy się do pracy?"
- Pierwsza. Moment przywitania. Nie chodziło tu nawet o fakt poznania tak znanej postaci, a o jego słowa, które wtedy wypowiedział. Cześć, jestem Artur, miło mi Ciebie poznać. Cześć, jestem Kobe, wspominał mi o Tobie trener. Chwila ciszy... To co?! Bierzemy się do roboty!? Wywarło to na mnie wielkie wrażenie. Cały czas "fokus" (skupienie przyp. red) na pracę i bycie najlepszym. Nie było chwili wytchnienia.
"Jedno ćwiczenie przez godzinę na 100-procentach intensywności"
- Druga. Kiedy byłem na treningu w hali i obserwowałem jego trening. Ćwiczył on jedno zagranie. Rzut z odchylenia. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że robił to tylko z jednej strony kosza, na stuprocentowej, maksymalnej intensywności przez blisko godzinę. Te osoby, które są związane z koszykówką, wiedzą, że dla większości jest to coś nieosiągalnego.
Czytaj także: Śmierć Kobe'ego Bryanta. Wzruszające oświadczenie Los Angeles Lakers
"Poszedł o 6:00 rano na salę i biegał linię"
- Trzecia. W trakcie przerwy pomiędzy meczem Argentyna – Australia (2 dni)
Kobe, dzień po meczu z Argentyną i na dzień przed meczem z Australią dotarł o 6 rano na salę i biegał popularne linie przez 30 minut w różnych sekwencjach. Dla "niewtajemniczonych", bieganie linii to bieganie od linii końcowej do końcowej boiska do koszykówki. Generalnie koszykarze tego nienawidzą. Z parkietu schodził zlany potem.
Kobe Bryant był tytanem pracy
Jego obsesyjne dążenie do celu budziło szacunek, a u niektórych nawet przerażenie. Kiedy konkurencja spała, on nie marnował czasu. Trenował o bardzo wczesnych porach, a także późnymi wieczorami.
- Jego precyzja, dążenie do celu, jego alter ego Black Mamby to coś, co ciężko opisać. Ale budzi to szacunek, respekt, choć w niektórych zapewne strach. Te kilka dni spędzonych z nim dało mi więcej niż sto przeczytanych książek - opowiada Pacek w rozmowie z naszym portalem.
Ostatni mecz BM Slam Stali z HydroTruckiem Radom rozpoczął się po 24 sekundach ciszy, które były poświęcone pamięci Kobego Bryanta i ofiar tragedii. Artur Pacek na cześć zmarłego koszykarza założył koszulkę jego marki.
Czytaj także: Śmierć Kobego Bryanta. Nowe doniesienia w śledztwie. Może pomóc to nagranie (wideo)
- Napisałem wiadomość do właściciela Pawła Matuszewskiego i zapytałem, czy mogę wyjątkowo na ten mecz założyć koszulkę Kobe'go, bo jest to dla mnie bardzo ważne. Chciałem okazać w ten sposób szacunek i powagę dla całej sytuacji i solidarność z pogrążoną w smutku rodziną - opisuje trener przygotowania motorycznego ostrowskiego klubu.
Inspirował nie tylko koszykarsko
- Na pewno inspirował on wielu zawodników, z którymi pracowałem. Nie chcę mówić tylko i wyłącznie o umiejętnościach koszykarskich, ale uwielbiam obserwować zachowania zawodników, ich poziom skupienia i podejście do procesu.
Wspomina on pracę ze swoimi podopiecznymi i to, jak Kobe Bryant wpływał na innych koszykarzy w Polsce. Artur Pacek opowiedział też kilka historii, które dotyczyły jego podopiecznych.
- Uwielbiam obserwować zawodników i analizować to, jak się zachowują. Jak trenują i jakie mają obyczaje, etykę pracy. W podświadomości porównuje ich do Kobego. On wyznaczał wszelkie wartości - mówi ceniony trener przygotowania motorycznego w rozmowie z naszym portalem.
Oto kilka przykładów oddziaływania "Mentalności Mamby", które wymienił Pacek:
- Imponował mi Jakub Dłoniak, kiedy w 2012 przygotowywaliśmy się do nadchodzącego sezonu. Został wtedy królem strzelców. Jego skupienie i intensywność na treningach sprawiała, że bardzo często musieliśmy przerywać, aby mógł… zwymiotować z wycieńczenia. Szybko wycierał twarz i wracał do roboty.
Czytaj także: Michał Michalak: Kobe Bryant jest dla mnie wzorem do naśladowania
- Krzysztof Szubarga naprawdę harował, żeby wrócić do pełnej sprawności po kontuzji. Jego zaangażowanie w treningi, skupienie i chęć udowodnienia wszystkim, że za wcześnie go skreślają zaowocowało nagrodą dla najlepszego Polaka w lidze i najlepszego strzelca.
- W przypadku Artura Mielczarka, dzięki reżimowi cały czas robił postępy i stawał się inspiracją dla wielu innych kolegów, motywował do jeszcze cięższej pracy.
- Z Michałem Chylińskim miałem okazję spędzić cały sezon, za co jestem mu niezwykle wdzięczny. Jego profesjonalizm, poświęcenie, zmysł rywalizacji i IQ koszykarskie bardzo mi imponują. Wykonał blisko 40-procent więcej treningów na siłowni podczas sezonu, niż inni zawodnicy. Był tak zdeterminowany do stawania się lepszym, że robił wszystko, żeby tak się stało.
- Michał Michalak, który czekał na podpisanie kontraktu w nowym klubie, ćwiczył z uporem maniaka. Odciął się od rzeczywistości, a nawet przez kilka miesięcy "zamknął" się w siłowni. Teraz rozgrywa swój najlepszy sezon w karierze.