W lutym 2019 roku Los Angeles Clippers zwolnili Marcina Gortata. Polak został bez klubu, a niedawno oficjalnie zakończył karierę. 36-latek grał w najlepszej lidze od 2007 roku. Występował w Orlando Magic, Phoenix Suns, Washington Wizards i LA Clippers, przez całą karierę zarobił ok 95 mln dolarów brutto. Nie był gwiazdą, ale zyskał miano dobrego zmiennika, trzymał dobrą atmosferę w szatni, znakomicie stawiał zasłony.
- W pewnym momencie był najlepiej biegającym z wysokich koszykarzy w NBA. Do tego, w czasach gry w Wizards, znakomicie stawiał zasłony, najlepiej w całej lidze - wychwala polskiego środkowego Mirosław Noculak, wieloletni trener i komentator telewizyjny.
Gortat nie zapowiadał się na zawodnika, który przez lata utrzyma się w NBA. Mieliśmy Macieja Lampego, Szymona Szewczyka, Cezarego Trybańskiego, ale żaden z nich nie zagrzał miejsca w lidze. Gortat wyciągnął z kariery tyle, ile się dało, ale jego obecność nie spowodowała zmiany w polskiej koszykówce. Zarówno on, jak i Lampe, koszykówki uczyli się poza polską ligą. Kto po nich? Nie wiadomo. Nie doczekaliśmy się koszykarza, który miałby dużą szansę w najbliższym czasie zagrać w NBA.
ZOBACZ WIDEO: Paweł Zagumny zachwycony umową z Tauronem. "To wisienka na torcie"
Zmarnowane pokolenie
- Jest Olek Balcerowski - wymienia Wojciech Michałowicz, komentator NBA w Canal +. Polski środkowy (216 cm) jest zawodnikiem hiszpańskiej Gran Canarii. - Wysoki, dobrze rzuca za 3, uniwersalny, na jego pozycji jest mniejsza konkurencja, sprawnie się porusza. Powiedzielibyśmy, że to zawodnik trochę w typie Dirka Nowitzkiego, ale czy tak samo widzą go ludzie z NBA? Nie wiemy - dodał dziennikarz telewizyjny. Sam Balcerowski mówił w zeszłym roku: - Staram się stale podnosić swoje umiejętności. Marzę o grze w reprezentacji Polski oraz występach w NBA.
- Olek imponuje podczas przygotowań do mistrzostw świata. Jest na liście klubów NBA od kilku lat. Jego talent wciąż się rozwija, a po tym jak w internecie pojawiły się jego akcje z ostatnich meczów w Pradze, trzy kluby NBA się do mnie odezwały i zapytały, jak sobie radzi. Chcą wiedzieć, w którym kierunku rozwija się jego kariera - mówił w 2019 roku Mike Taylor dla probasket.pl.
Można wymienić jeszcze kilka nazwisk. Jest 20-letni Łukasz Kolenda z Trefla Sopot, który rok temu razem z Balcerowskim zgłosił się do draftu NBA, jest 17-letni Jeremy Sochan z kadry młodzieżowej, którego ojciec jest Amerykaninem. Było pokolenie Adama Waczyńskiego czy Mateusza Ponitki (ten drugi z ekipy wicemistrzów świata U-17 z 2010 roku), którzy próbowali trafić do NBA, ale chyba świadomie nie chcieli stawiać wszystkiego na jedną kartę i wybrali występy w Europie.
CZYTAJ TAKŻE Naśladowca, autor, geniusz. Tak Kobe Bryant stworzył własną legendę
- Z zespołu z 2010 roku był jeszcze Michał Michalak czy Tomasz Gielo, którzy również starali się dostać do USA. Finał tamtych mistrzostw świata musiało oglądać mnóstwo skautów z NBA, graliśmy przecież z Amerykanami. Chyba zabrakło jakiegoś trenera-wizjonera, który pchnąłby tych chłopaków w stronę NBA i pozwoliłby im uwierzyć, że mogą się tam dostać. W Polsce nie mamy szkolenia, system jest koślawy, a zamiast trenerów młodzieży mamy raczej poszukiwaczy talentów - ocenił Wojciech Michałowicz.
- Zmarnowaliśmy to pokolenie - ocenił Radosław Hyży, były zawodnik koszykarskiej ekstraklasy i kadry Polski, a także komentator spotkań NBA w Canal +. - Dochodzi do tego grona jeszcze Przemysław Karnowski, który był gwiazdą na uczelni Gonzaga i na tym się skończyło.
- Mieliśmy koszykarzy jak Dominik Tomczyk czy Adam Wójcik, którzy gdyby trafili pod skrzydła lepszych trenerów, dostaliby się do NBA. Jest potencjał w polskich zawodnikach, ale trzeba go wydobyć. Teraz jednak nie jestem w stanie wskazać ani jednego zawodnika, który mógłby iść do NBA - powiedział Mirosław Noculak.
Być jak Stephen Curry
Obecność Gortata w USA nie pociągnęła za sobą pomysłu, jak poprowadzić młodego chłopaka, który - jak wysoki łodzianin, bez wybitnych umiejętności koszykarskich, za to z wielką chęcią do pracy - trafiłby do NBA. - Słyszałem opinię byłego reprezentanta Polski, który obecnie jest trenerem. On mówi o NBA, że co to za liga, w której babcia klozetowa może przekozłować za połowę i rzucić za trzy. Wielu szkoleniowców nie docenia ligi za oceanem. To absurd - dodał Noculak.
- Wszystkich inspiruje NBA, a znam trenerów, którzy od razu zakładają, że jego zawodnik nie ma co marzyć o NBA. Młodemu koszykarzowi musisz powiedzieć, że może grać jak Stephen Curry, że może rzucać z połowy jak Stephen Curry (trzykrotny mistrz NBA i dwukrotny najlepszy zawodnik sezonu NBA - dop. red.). Wiadomo, wielu odpadnie, dozna kontuzji, będzie za słabych, ale to ścieżka, którą podąża się do ligi w USA. Do tego musisz sobie zmarnować życie i zdrowie, żeby tam się dostać, tej zadziorności też nam brakuje. Dochodzi do tego złe prowadzenie przez trenerów, nieudane porady rodziców i konkurencja. Piłka nożna zabiera nam najzwinniejsze dzieci, siatkówka najsmuklejsze, ręczna najbardziej zadziorne. Teraz nie mamy jakichkolwiek szans za Polaka w NBA - powiedział Radosław Hyży.
Oprócz Balcerowskiego czy Kolendy wymienia się jeszcze jednego zawodnika, który może dostać się za ocean. To wspomniany Jeremy Sochan, zawodnik La Lumiere School w Indianie, ale w jego przypadku to jeszcze daleka droga. - Ma parametry, jest sprawny, perełka, ale jeszcze do obrobienia. Żeby Polak dostał się do NBA, to musi zaistnieć w Europie, do tego mieć umiejętności plus szczęście - ocenił Mirosław Noculak.
CZYTAJ TAKŻE Koszykówka. Michał Sokołowski - serce Anwilu i reprezentacji Polski
CZYTAJ TAKŻE Koronawirus. Charles Barkley poddany kwarantannie. Legenda NBA ma objawy COVID-19