Zarząd Polskiego Związku Koszykówki podjął niedawno decyzję o zakończeniu sezonu 2019/20 na wszystkich swoich szczeblach. Jednak o ból głowy przyprawia kwestia ewentualnych awansów i spadków, która wciąż pozostaje wielką niewiadomą.
- To sprawia nam najwięcej dyskusji, każdy zastanawia się jak najlepiej to rozstrzygnąć. Mamy twardy orzech do zgryzienia. Zamknięcie sezonu PLK i sklasyfikowanie zespołów bez spadku było łatwiejsze niż podjęcie decyzji w sprawie niższych lig. Chcieliśmy postąpić jak najbardziej sprawiedliwie. Jestem świadomy, że niektórzy mieli apetyt żeby awansować, dlatego może trudniej jest taką decyzję podjąć. Jesteśmy w takim czasie, a nie innym i myślę, że wybierzemy najmniejsze zło dla wszystkich - mówił ostatnio Radosław Piesiewicz, prezes PZKosz i PLK.
Na decyzję niecierpliwie czekają przedstawiciele lidera pierwszej ligi Górnika Trans.eu Wałbrzych, którzy przed epidemią deklarowali chęć gry w ekstraklasie i przygotowywali niezbędne formalności.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"
- Padła deklaracja przystąpienia do rozgrywek PLK. Otrzymaliśmy oficjalny list w tej sprawie od Stowarzyszenia "Górnik Wałbrzych 2010" - potwierdził prezes Piesiewicz (czytaj więcej).
Wałbrzyski klub miał o co walczyć. Jeszcze niedawno sytuacja finansowa była dobra i optymistyczna, świetne warunki i infrastruktura szły w parze z satysfakcjonującymi wynikami sportowymi, a miasto w dużej mierze wspierało lokalną koszykówkę. Rozgrywki sparaliżował koronawirus i teraz nastroje są raczej kiepskie.
- Pismo do PZKosz wysłaliśmy kilka dni temu, po komunikacie o zakończeniu rozgrywek. Górnik Trans.eu Wałbrzych dotychczasowy sezon zakończył na pierwszym miejscu. Wyjaśniliśmy swoje stanowisko w tej sprawie biorąc pod uwagę, że związek będzie podejmował jeszcze decyzje w kwestii awansów. Odnosząc się do opinii przedstawionych nieoficjalnie w mediach, napisaliśmy, że nie czujemy się z tym dobrze - tłumaczy członek zarządu Ryszard Burdek.
- Skoro zostaliśmy uznani zwycięzcą pierwszej ligi, prawo awansu powinno nam przysługiwać. Uważam, że zasługujemy na szansę. Jednocześnie zaznaczyliśmy, że gdyby ktoś dwa miesiące temu zapytał nas czy jesteśmy przygotowani na ekstraklasę, odpowiedzielibyśmy, że tak, bo takie deklaracje były, również wśród sponsorów. Mieliśmy wszystko, biliśmy się o ekstraklasę. To było w styczniu - dodaje.
Musimy być realistami
W Wałbrzychu wciąż liczą na awans, mimo nieprzewidywalnych okoliczności - W chwili obecnej nie możemy niczego zagwarantować. Musimy być realistami. Możemy sobie gdybać, czy będziemy mieć 50 tysięcy na przyszły sezon, milion czy więcej. Nie chcemy składać obietnic. Zakładam, że nie jesteśmy wyjątkiem. Większość klubów dopina sezony, a o następnym pomyśli po zakończeniu poprzedniego. U nas nie leży odłożona górka pieniędzy. Oczywiście, staramy się o to, aby w tej ekstraklasie wystarować i nie chcemy przegrać na samym starcie - mówi jeden z przedstawicieli klubu.
- Dopiero będziemy siadać do stołu, rozmawiać ze sponsorami czy są dalej z nami, czy miasto nadal będzie nas wspierać, bo tajemnicą nie jest, że teraz, nawet dotacyjne procedury zostały wstrzymane i nikt nie ma do tego głowy. Są uruchamiane rezerwy na szpitale i kto wie, czy to jest jednorazowe, czy nie będzie potrzeba więcej środków, czy miasto nie dojdzie do wniosku, że żaden sport nie będzie współfinansowany poza na przykład tym młodzieżowym - odpowiada.
Drzwi do PLK
- Mam tylko nadzieję, że zostaliśmy dobrze zrozumiani. Nie deklarujemy, że mamy budżet, tylko, że chcemy mieć równe szanse z pozostałymi, którzy będą dopiero wszystko układać. A czy to będzie w naszym zasięgu? Nie wiemy w tym momencie, czy nawet pierwsza liga będzie w naszym zasięgu. Nikt nie jest w stanie tego powiedzieć. Ale dlaczego mamy być pokrzywdzeni i skreśleni już w tym momencie, skoro za kilka tygodni będąc na straconej pozycji i bez jakiejkolwiek szansy, przy unormowaniu się sytuacji mogłoby się okazać, że mielibyśmy potrzebne środki? Jak postąpi PZKosz, na to nie mamy wpływu. Zaznaczyliśmy, że rozumiemy sytuację i jesteśmy świadomi, że każda decyzja może być obarczona ryzykiem błędu, bo nikt nie spodziewał się tego, co nas otacza.
- Chcemy jedynie wrócić do tego stołu na równych zasadach z pozostałymi. W tym piśmie właśnie to zaznaczyliśmy. Nikt nie przewidzi tego, jak się wszystko potoczy. Dla nas ważne jest to, aby nikt nie zatrzasnął przed nami drzwi do PLK - podkreśla Ryszard Burdek.
Decyzji można spodziewać się lada chwila.
Zobacz także: I liga. Sezon 2019/20 to już historia. Pytania, na które nie poznamy odpowiedzi
Koszykówka. Tomasz Niedbalski o wnioskach na przyszły sezon: Głodny zespół to groźny zespół