Chris Wright w sezonie 2011/2012 wystąpił w 24 meczach Golden State Warriors. Grał też dla Milwaukee Bucks (2013/2014), zaliczył w ich barwach osiem spotkań. Następnie trafił do naszego kraju (2014/2015), gdzie razem z PGE Turowem Zgorzelec rywalizował w Eurolidze, a ponadto został wicemistrzem Polski. W 2016 roku wygrał ligę izraelską. Atletyczny Amerykanin, skrzydłowy znany z efektownych wsadów. Urodzony w małym, niespełna 30-tysięcznym miasteczku Trotwood w stanie Ohio. Ma 31 lat.
Patryk Pankowiak, WP SportoweFakty: Jeden z pana kolegów z Turowa Zgorzelec powiedział mi, że jego zdaniem jest pan najlepszym dunkerem w historii polskiej ligi.
Chris Wright: Nie mi to oceniać, ale dziękuję bardzo za komplement. Najważniejsze, jeśli moje zagrania podobały się kibicom.
Co myśli pan podczas wsadów?
O tym, żeby urwać kosz, jak Shaquille O'Neal (śmiech). Wkładam we wsady bardzo dużo energii. Każdy "dunk" to dla mnie ekscytacja i zastrzyk adrenaliny.
Ćwiczył pan kiedyś dodatkowo ten element gry?
Nie, nigdy. Już taki się urodziłem. Mam predyspozycje do wykonywania efektownych wsadów i staram się je wykorzystywać.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Mistrz olimpijski jest strażakiem. Zbigniew Bródka opowiedział o pracy w czasach zarazy
Ma pan jakiś ulubiony wsad, który pan wykonał w swojej karierze?
Trudno wybrać mi jeden konkretny. Szczególna jest dla mnie sekwencja z pewnego meczu. W 2012 roku przeciwko San Antonio Spurs wykonałem w jednym meczu siedem wsadów. To był niesamowity wieczór, który zapamiętam do końca życia.
Co sprawiło, że trafił pan do NBA?
Zawsze starałem się ćwiczyć ciężej, niż inni. Trenuję koszykówkę od ósmego roku życia. Zawsze wierzyłem, że uda mi się spróbować swoich sił w NBA. Czy jest jakiś konkretny przepis na sukces? Pewnie nie, ale liczy się tytaniczna praca, poświęcenie i próba zrealizowania swoich marzeń.
Najlepsze wspomnienie związane z NBA?
Rywalizacja na parkiecie z Kobem Bryantem, kryłem go osobiście.
Jest zdjęcie, na którym go pan blokuje.
Kobe Bryant jest legendą. Do dziś nie mogę uwierzyć w to, co się stało. To prawda, udało mi się go wtedy zablokować i to był dla mnie najbardziej pamiętny moment w NBA. Kryłem jednego z najlepszych zawodników w historii ligi.
Pochodzi pan z Ohio. Podobnie, jak LeBron James. Miał pan go okazję kiedyś spotkać?
Tak, zdarzyło mi się trenować w jego obecności latem pomiędzy sezonami. Kiedy byłem jeszcze na uniwersytecie, brałem udział w organizowanych przez niego obozach.
Jak układała się w Golden State Warriors pana współpraca z trenerem Markiem Jacksonem?
Zapamiętam go, jako bardzo, bardzo inteligentnego trenera, który był też dość wyluzowany. Dbał o swoich zawodników. Nie powiem na jego temat złego słowa.
W zespole byli już Stephen Curry i Klay Thompson. Macie kontakt do dziś?
Klay jest moim dobrym znajomym. Kontaktujemy się za pośrednictwem social mediów. Nie jesteśmy może w stałym kontakcie, ale co jakiś czas sprawdzamy, co u każdego słychać.
Jeśli miałbym wskazać, z kim jestem naprawdę blisko z aktualnej NBA, to jest nim Alex Caruso z Lakers. Jest moim jednym z najlepszych przyjaciół. Graliśmy razem w przedsezonowych meczach w Oklahoma City Thunder, a później też w rozgrywkach G-League. Jest dla mnie jak młodszy brat.
W polskiej lidze był pan rok. Euroliga, srebrny medal.
Euroliga to najlepsze rozgrywki na Starym Kontynencie, a występy w Polsce były dla mnie bardzo ciekawym i pożytecznym doświadczeniem. Pamiętam, że rywalizacja była twarda, a na parkiecie nikt nie odpuszczał. Fizyczna, taka jest polska liga.
Turów Zgorzelec zbankrutował i w 2018 roku ogłosił upadłość. Słyszał pan o tym?
Tak i jest mi z tego powodu przykro. Spędziłem tam miły czas, a ludzie ze Zgorzelca zasługują na profesjonalną drużynę w swoim mieście. Odkąd pamiętam, w Zgorzelcu kochało się koszykówkę.
Ostatnio występował pan w G-League w rezerwach Oklahomy City Thunder, zespole Oklahoma City Blue. Było to w sezonie 2018/2019, teraz pozostawał pan bez klubu. Czy Chris Wright zakończył karierę koszykarską?
Występowałem w rezerwach Thunder przez trzy sezony i świetnie je wspominam. To jedna z czołowych organizacji w NBA. Jeśli chodzi o zakończenie kariery, nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji, nie zawiesiłem tez butów na kołku. Mam 31 lat i zamierzam kontynuować karierę. Zobaczymy, gdzie i w jakim klubie.
Jak na razie czekam, aż cała sytuacja z pandemią koronawirusa się uspokoi. Aktualnie przebywam w domu i trenuję dzieci z naszego miasta, co sprawia mi wielką radość i przynosi satysfakcję. Dobrze widzieć, jak młodzież angażuje się w sport i cieszę się, że mogę ułatwić im albo urozmaicić uprawianie tej dyscypliny.
Co robi pan teraz w Stanach Zjednoczonych?
Staram się robić coś dobrego dla lokalnej społeczności w moim rodzinnym Trotwood. Posiadam i buduję obiekty sportowe pod nazwą "Flyght Academy", a ponadto organizuję campy i spotkania dla młodzieży.
Jakiś czas temu otworzyłem też fundację "Wright Way Foundation". Czułem się zobligowany do pomocy ofiarom tornada, które dotknęło nasze miasto rok temu. Udało się zorganizować zbiórkę dla najbardziej potrzebujących i ich wspomóc.
To prawda, że planuje pan zorganizować campy także w Polsce?
Tak, są takie plany. Wstępnie myślę o dniach 25-27 czerwca w 2021 roku. Chciałbym odwiedzić Polskę i razem z moimi przyjaciółmi, również profesjonalnymi zawodnikami, zrobić coś dobrego dla młodzieży w waszym kraju. Mam nadzieję, że społeczności koszykarskiej w Polsce spodoba się ten pomysł i będzie to dobre, a zarazem ciekawe wydarzenie.
Czytaj także: Matt Barnes zdobył mistrzostwo z Warriors, ale nie nazywa się mistrzem
Poszukiwania dobiegły końca. GTK Gliwice w końcu ma nowego trenera