- To była masakra - mówił po klęsce z Treflem Sopot (74:89) Dejan Mihevc. Jego podopieczni w tamtym meczu w wielu fragmentach prezentowali się wręcz koszmarnie, a czwartą kwartę przegrali 11:27! Słoweniec po zakończeniu spotkania nie ukrywał rozczarowania, na konferencji prasowej nie bał się użyć mocnych słów.
Koszykarzy pożegnały gwizdy, kibice byli na nich wściekli. Nie było dobrej gry w ataku (duża liczba strat - 18), zespołowości, a i obrona w wielu momentach szwankowała.
W obozie Anwilu zrobiło się nerwowo. Klub zareagował na problemy. Prezes Arkadiusz Lewandowski poszedł va banque i zatrudnił nowego lidera w postaci Ivana Almeidę, dla którego będzie to już trzeci pobyt we Włocławku. Kabowerdeńczyk podpisał z klubem dwuletnią umowę (wcześniej tylko roczne kontrakty).
ZOBACZ WIDEO: ZAKSA zdobyła Superpuchar Polski. Zatorski: Cieszymy się z każdego trofeum, nie chcemy osiadać na laurach
Ale działo się też w samej szatni Anwilu. Przed meczem z GTK odbyły się męskie rozmowy. Padły mocne słowa. Przemówił kapitan Walerij Lichodiej, głos zabrali także inni koszykarze. Rosjanin, który doskonale zna włocławski klimat, tłumaczył, że kibice nie wybaczą kolejnych porażek, jeśli nie będzie odpowiedniego zaangażowania i determinacji.
- Po porażce z Treflem Sopot sporo rozmawialiśmy na temat naszej dyspozycji. To była katastrofa, wszyscy to wiemy. (...) Nasza wewnętrzna dyskusja miała sens. Jako kapitan mogę zapewnić, że od teraz będzie inaczej. Rozmawiałem z chłopakami i zapewnili mnie, że to się więcej nie powtórzy. Każdy mógł się wypowiedzieć i to zrobił. Odpowiedzieliśmy sobie na wszystkie pytania i uznaliśmy wszyscy, że krok po kroku chcemy iść do przodu - mówi Lichodiej w rozmowie z "kkwloclawek.pl".
Rozmowy w szatni pomogły. W meczu z GTK oglądaliśmy zespół, który mógł się podobać. Włocławianie grali agresywnie od pierwszej minuty, szybko przechodzili z piłką do ataku (10 przechwytów) i próbowali na różne sposoby kreować wolne pozycje (20 asyst). To była namiastka tego, co może Anwil prezentować na przestrzeni całego sezonu: twarda gra w obronie i zespołowość w ataku.
- Byliśmy innym zespołem. Takim, jakim wszyscy chcą oglądać. Zawodnicy pokazaliśmy charakter. Musimy iść tą drogą - cieszy się trener Dejan Mihevc. - Po słabszych występach pokazaliśmy taką grę, na jaką stać ten zespół w każdym meczu. Była duża intensywność, dobrze dzieliliśmy się piłką w ataku - wtóruje mu Przemysław Zamojski.
W meczu z GTK swoje zrobił Ivan Almeida (25 punktów), ale nie można zapomnieć o innych wykonawcach. Świetny po raz kolejny był Zamojski, autor 20 oczek (6 celnych "trójek"), solidne występy zanotowali Deishuan Booker (14 pkt, 6 asyst), Garlon Green (13 pkt). Wysoki wskaźnik "+/-" (+18) miał Walerij Lichodiej, który zdobył 11 punktów.
Kibice mają nadzieję, że tak grający Anwil zobaczą także na Cyprze. Tam włocławianie powalczą o udział w fazie grupowej Basketball Champions League. Niestety na Cyprze włocławianie wystąpią bez Ivana Almeidy. Klubowi - mimo usilnych starań - nie udało się zatwierdzić zawodnika do rozgrywek na tym etapie.
- Wielkie mecze przed nami, trzeba je wygrać i zakwalifikować się do Ligi Mistrzów. Tylko ta jedna myśl jest w naszych głowach. Mamy nadzieję, że nadchodzące dni pomogą nam jak najlepiej przygotować się do tych meczów - komentuje Rosjanin Lichodiej.
W Nikozji trzykrotni mistrzowie Polski 23 września zamierzą się z Belfius Mons-Hainaut. W przypadku zwycięstwa, finałowe spotkanie - ze zwycięzcą meczu Hapoel - Bakken - odbędzie się dwa dni później (25.09).
Zobacz także:
EBL. Kiedyś strefy Milicicia, teraz rządzi obrona Tabaka. Stelmet Enea BC demoluje rywali
NBA. Marcin Gortat: Nie byłoby bojkotu, gdyby w USA byli odpowiedni rządzący
EBL. Kamil Łączyński: Mocno zszedłem z ceny. Nie porzuciłem marzeń o grze za granicą [WYWIAD]