Amerykanin przyjechał bez formy. Kibice atakują agenta. Co on na to?

Getty Images / Matteo Ciambelli/NurPhoto / Na zdjęciu: Jerome Dyson
Getty Images / Matteo Ciambelli/NurPhoto / Na zdjęciu: Jerome Dyson

W sieci głośno o Jeromie Dysonie z PGE Spójni, który przyjechał do Polski w fatalnej formie. Kibice wylewają pomyje na głowę agenta. Mamy jego komentarz. Co dalej z Amerykaninem? Opuści klub?

24 grudnia PGE Spójnia Stargard ogłosiła transfer Jerome'a Dysona. W sieci pojawiło się sporo pozytywnych komentarzy. Kibice byli zaskoczeni, że klubowi udało się pozyskać gracza z bardzo ciekawą przeszłością: występy w NBA (dziewięć meczów) i w mocnych ligach europejskich: Włochy i Izrael. W ostatnim (przerwanym sezonie) Dyson notował średnio 13 punktów i 4,8 asysty, występując w 20 meczach dla Virtusu Rzym.

Na papierze wszystko wyglądało dobrze, sęk w tym, że praktyka nie zawsze idzie z teorią. Tak właśnie było w przypadku Dysona, który do Polski przyjechał kompletnie nieprzygotowany.

Co prawda nie miał nadwagi, ale miał ogromne zaległości treningowe. Tuż po przylocie zagrał w meczu derbowym z Kingiem, w którym zanotował 2 punkty, 3 asysty i aż 4 straty w 13 minut. W klubie uspokajali: "spokojnie, potrzebuje czasu, by dojść do siebie i poznać system". W kolejnym spotkaniu miało być lepiej. Czy było? Niestety nie. Z Legią znów wypadł blado. Jego gra była apatyczna, bez polotu, brakowało też szybkości.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: imponujące umiejętności Piotra Liska. Jest rewelacyjny

Po tych dwóch meczach w sieci zrobiło się głośno. Kibice od kilku dni w mediach społecznościowych wylewają pomyje na głowę agenta, Arkadiusza Brodzińskiego, który był odpowiedzialny za jego transfer. "Jak można było ściągnąć takiego gracza?" - pytają wściekli fani PGE Spójni. Warto nadmienić, że Brodziński wcześniej do Stargardu ściągnął Nicka Fausta. Do niego nikt nie ma większych zastrzeżeń, w klubie są zadowoleni z jego gry.

Skontaktowaliśmy z agentem Dysona i zapytaliśmy o jego obecną sytuację w klubie. Czy nadal trenuje z drużyną? Czy pojedzie na poniedziałkowe spotkanie z MKS-em Dąbrowa Górnicza? Okazuje się, że ten mecz będzie dla niego "o być albo nie być" w stargardzkim zespole. Warto nadmienić, że w kuluarach mówi się, że klub prowadzi zaawansowane rozmowy z Jay Threattem, rozgrywającym, który w minionym sezonie grał w Ostrowie Wielkopolskim.

- Jerome cały czas trenuje z zespołem, zagra w najbliższym spotkaniu, które zadecyduje o jego przyszłości w klubie. Jest zgoda amerykańskiego agenta na to, by usiąść po tym spotkaniu wspólnie z trenerem i zarządem do rozmów, które będą kluczowe dla dalszych losów zawodnika. Jednocześnie chciałbym uspokoić kibiców: agencja nie będzie egzekwować żadnych dodatkowych pieniędzy z klubu - wyjaśnił Brodziński.

- Jestem przekonany, że Jerome jest w stanie pomóc PGE Spójni, ale jest pytanie: kiedy to nastąpi? Ten proces powrotu do formy przebiega dość szybko, ale rozumiem klub, który być może nie będzie chciał czekać na to, żeby zawodnik doszedł do optymalnej dyspozycji - dodał.

Zapytaliśmy Brodzińskiego, czy ma sobie coś do zarzucenia z powodu fatalnej formie fizycznej Dysona, gracza, którego transfer pilotował do PGE Spójni Stargard.

- Zrobiłem wszystko, co mogłem, by sprawdzić formę zawodnika. Proszę zapytać w innych klubach, jak wygląda ze mną współpraca. Nie stosuje takich metod, że "mówię jedno, a w rzeczywistości jest zupełnie coś innego". Przedstawiam konkretne nazwisko, jego dokonania, i fakty, które mogę potwierdzić w wiarygodnych źródłach. Jeżeli nie mam wiedzy na jakiś temat, to nie tworzę i nie wymyślam jej - komentuje.

- Kluby głównie pytają o to, czy zawodnik ma nadwagę z powodu braku rozgrywania meczów. To było łatwe do sprawdzenia. Jerome nie miał i nie ma nadwagi, i wszystko wskazywało na to, że nie będzie miał zaległości treningowych. Okazało się inaczej. Klub podjął ryzyko, ale powtarzam: nie będzie ponosił z tego względu żadnych konsekwencji finansowych w stosunku do agencji i zawodnika - dodaje.

- Niestety takie ryzyko zawsze jest, tym bardziej, że ostatni sezon zakończył się już w marcu przez pandemię koronawirusa. Niestety, tym razem, okazało się, że zawodnik przyjechał nieprzygotowany, w przeciwieństwie do Nicka Fausta, który pojawił się w optymalnej formie. Słyszałem takie głosy, że Jerome jest kontuzjowany, ma problemy z kolanami i dlatego nie jest w stanie pokazać swój potencjał. To są bzdury, bo koszykarz w ostatnich latach regularnie grał w najlepszych ligach w Europie - wyjaśnia agent Dysona.

Ciekawostką jest fakt, że klub ze Stargardu w ostatnich dniach prowadził rozmowy z Brodzińskim w sprawie... kandydatury trenera Predraga Krunicia. Bośniak, który w przeszłości pracował w Anwilu Włocławek, był w kręgu zainteresowań PGE Spójni. Ostatecznie do transakcji nie wyszło, a zespół poprowadzi Polak Marek Łukomski. - Były nawet konkretne rozmowy, ale zbyt długo się przeciągały i klub ostatecznie zdecydował, że nie będzie dłużej czekał na decyzję trenera - kończy Arkadiusz Brodziński.

Zobacz także:
Anwil Włocławek zerwał umowę z Amerykaninem. Dlaczego? Czy jego agent wytoczy działa? A może klub?
Właściciel zaszalał, sypnął dużą gotówkę. Jest Lampe, będzie medal?
Marek Wojtkowski, prezydent Włocławka: Anwil potrzebuje mocnej osobowości. Frasunkiewicz to ma [WYWIAD]
Żan Tabak odesłał gracza do szatni. Za co? Freimanis tłumaczy scysję z trenerem

Źródło artykułu: