EBL. Z podniesioną głową skończyli trudny sezon. Mogli osiągnąć jeszcze więcej

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: koszykarze Spójni Stargard
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: koszykarze Spójni Stargard

Jak odpadać z play-offów Energa Basket Ligi to po takiej walce. Koszykarze PGE Spójni Stargard sprawili ogromne problemy najlepszej drużynie rundy zasadniczej. Mieli jednak kilka szans żeby pokusić się o jeszcze większą niespodziankę.

PGE Spójnia Stargard skończyła ćwierćfinałową rywalizację z Enea Zastalem BC z jednym zwycięstwem. W czwartym meczu była kilkadziesiąt sekund od wyrównania stanu serii i powrotu do Zielonej Góry na piąty, decydujący pojedynek.

Seria zmarnowanych szans

Było 55 sekund do końca, a gospodarze prowadzili 74:70. Rywale mieli piłkę i zdołali odrobić straty. Enea Zastal wykorzystał swoje szanse, a PGE Spójnia pomyliła się w dwóch ofensywnych akcjach, które miała. Dogrywka potoczyła się już jednostronnie na korzyść gości (17:6). Czy końcówka czwartej kwarty to moment tej serii, którego w Stargardzie będą najbardziej żałować?

- Dużo jest momentów, których będziemy żałowali. Na pewno to powinniśmy dowieźć do końca. Wiedzieliśmy, co będą grali natomiast to nie jest łatwe, jak zmęczenie przychodzi - przyznał trener Marek Łukomski. Ta seria mogła potoczyć się zupełnie inaczej. W drugim spotkaniu jego zespół prowadził 43:28, ale przegrał 74:89. Ostatni pojedynek był jednak zupełnie inny niż trzy wcześniejsze, bo pierwszą połowę wygrał Enea Zastal.

ZOBACZ WIDEO: NBA. Gortat mógł grać w Los Angeles Lakers i Golden State Warriors. "To był błąd popełniony przeze mnie"

- Myślę, że trener Tabak na pewno podkreślał w drużynie, że oni nie mogą nam dać po raz kolejny się rozhulać w pierwszej połowie. My trochę jeszcze dochodziliśmy do siebie fizycznie po tym ostatnim meczu. Udało im się zbudować przewagę. W szatni powiedzieliśmy sobie, że chcemy kontynuować taką grę, jak od połowy drugiej kwarty. Zamieniliśmy się trochę rolami, ale wygrał zespół, który przez większość meczu prowadził - mówił na konferencji prasowej szkoleniowiec PGE Spójni Stargard.

Trudny sezon z pozytywnym zakończeniem

Pomimo porażki i niewykorzystanych szans PGE Spójnia Stargard pokazała się z dobrej strony. - Gratuluję drużynie z Zielonej Góry za wygranie całej serii, ale uważam, że po tych meczach możemy schodzić z podniesioną głową. Wyniki nie odzwierciedlają tego, jak przebiegały mecze, ile w nich było walki. Cieszy również, że odrobiliśmy pracę domową. Drugie połowy w naszym wykonaniu były o wiele lepsze niż w Zielonej Górze - analizował kapitan PGE Spójni, Mateusz Kostrzewski.

Sezon zaczęli od zwycięstwa, ale później przyszła seria porażek i zmiana trenera. Jacka Winnickiego zastąpił Maciej Raczyński, a na początku stycznia stery przejął Marek Łukomski. Budowa drużyny zakończyła się kilka tygodni później, gdy dołączył do niej Jay Threatt. Co ciekawe od tego momentu PGE Spójnia przegrała sześć spotkań, ale tylko z dwoma rywalami. Pięć porażek było z Enea Zastalem, a jedna z Pszczółką Startem Lublin.

Licząc Suzuki Puchar Polski, w którym stargardzianie dotarli do finału oraz wszystkie mecze Energa Basket Ligi skończyli sezon z 19 zwycięstwami i 18 porażkami. W rundzie zasadniczej zabrakło jednej wygranej (może właśnie w Lublinie) do tego żeby na początek play-offów uniknąć najsilniejszego rywala.

- Cały sezon był dla nas trudny. Pokazaliśmy, że możemy walczyć z najlepszymi. Na pewno mieliśmy bardzo dużo problemów od początku. Było dużo zmian w zespole. Na początku nie mogliśmy złapać rytmu. W pewnym momencie nam się to udało. Bardzo się cieszę, że awansowaliśmy do Suzuki Pucharu Polski, gdzie pokazaliśmy się uważam, że z bardzo dobrej strony. Po tym turnieju zyskaliśmy respekt. Każda drużyna, która grała przeciwko nam nie miała łatwego meczu - ocenił Mateusz Kostrzewski.

Zobacz także: Śląsk znów jest wielki. Czekał na to długo
Nowy sezon Pauliusa Dambrauskasa

Komentarze (0)