Ekspert ostro o grze reprezentacji i Taylorze. "To jest dywersja!"

- W reprezentacji potrzebny jest ktoś, kto ma wizję i ją wdroży na boisku. A trener Taylor ciągle opowiada o jakiś wizjach, ale ich kompletnie nie widać. Nie ma pojęcia o coachingu! - mówi nam Mirosław Noculak.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Mirosław Noculak PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Mirosław Noculak
Reprezentacja Polski o Tokio 2020 walczyła podczas turnieju na Litwie. W Kownie odpadliśmy w półfinale, przegrywając z gospodarzami 69:88. Wcześniej przegraliśmy także ze Słowenią 77:112. Na Litwie pokonaliśmy tylko Angolę. Bilety na igrzyska olimpijskie wywalczyli Słoweńcy, których do sukcesu poprowadził kosmiczny Luka Doncić. Na turnieju, który rozpocznie się 25 lipca, zagra 12 zespołów podzielonych na trzy grupy. Awans do ćwierćfinałów wywalczą po dwie najlepsze reprezentacje z każdej z grup i dwie najlepsze z trzech miejsc.

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jak pan ocenia występ reprezentacji Polski na turnieju w Kownie?

Mirosław Noculak, ekspert TVP Sport, były trener klubów ekstraklasowych, zespołu 3x3 reprezentacji Polski i dyrektor sportowy Polskiego Związku Koszykówki: To był bardzo słaby występ reprezentacji Polski. To, że wygraliśmy z Angolą, tak naprawdę nic nie znaczy. My na swoim koncie mamy mnóstwo takich zwycięstw. W "Przeglądzie Sportowym" przeczytałem, że trener Taylor ma dodatni stosunek zwycięstw do porażek: 60-51. Sęk w tym, że autor artykułu nie ujawnił, z kim wygraliśmy. A to kolosalna różnica. Pan Taylor ma mnóstwo zwycięstw z przeciętnymi drużynami. W dwóch najważniejszych meczach ze Słowenią i Litwą - mówiąc w języku potocznym - po prostu daliśmy ciała.

Nie byliśmy oczywiście faworytami w tych spotkaniach, ale ma się takie wrażenie, że nie zrobiliśmy nic, by sprawić niespodziankę.

Dobrze to pan określił - byliśmy na boisku i nic więcej. W meczach ze Słowenią i Litwą niestety nie było żadnego pomysłu.

Co zawiodło najbardziej?

Rozstawienie zawodników w ataku, który był u Słoweńców wzorowy, u nas kompletnie zawiódł, nie funkcjonował. Ale jak miał funkcjonować, skoro gracze byli rozstawieni od siebie o 2-3 metry? To jest kompletne zaprzeczenie koszykówki. To jeden z kluczowych elementów, który ułatwia bądź utrudnia grę w ofensywie. Nie było koncepcji gry w ataku. A może była, tylko nie ujawniła się na parkiecie? Dla mnie niestety nie była widoczna.

ZOBACZ WIDEO: Adam Kszczot zdradził plany na przyszłość. "Wracamy do wielkiego sportu na całym świecie"

Gra w obronie?

O tym nawet nie chcę mówić, bo było wiele sytuacji bez kompletnej pomocy, aktywności. Ślamazarny powrót do obrony, w tym elemencie przodował A.J. Slaughter, który spacerkiem wracał pod własny kosz. To nie ma nic wspólnego z koszykówką!

Po ostatnim meczu mocno pan też krytykował jego styl gry w ataku, przetrzymywanie piłki przez 20 sekund nie wpływa pozytywnie na pozostałych zawodników.

A.J. Slaughter jest graczem o dużym talencie w ataku. Ma umiejętności strzeleckie, potrafi też minąć rywala, ale trzymając piłkę w rękach przez wiele sekund - w dużym stopniu - zdezorganizował nasz atak. Ktoś mógłby się przyczepić do tego stwierdzenia i podać przykład Doncicia, że on też ma często piłkę w rękach. Ale... on w meczu z Litwą miał 13 asyst, Slaughter z kolei tylko 3. Nie będę ukrywał, że A.J. w ataku gra niespójnie, na co - według mnie - wpływ może mieć fakt, że zawodnika nie było w trakcie przygotowań do turnieju.

Był wtedy w Kuwejcie. Podpisał tam lukratywny kontrakt.

To też jest ciekawa decyzja Mike'a Taylora. Jako trener zgodzę się z tym, że umiejętności zawodnika podnosi granie, a nie trening. Ale są pewne elementy spójności, organizacji i zasad gry, które trzeba przypominać i powtarzać w kompletnym składzie. Po ostatnim spotkaniu, w studiu TVP Sport, mówiłem, że w reprezentacji potrzebny jest ktoś, kto ma konkretną wizję i ją wdroży na boisko.

A Mike Taylor?

Pan Taylor ciągle opowiada o jakichś wizjach, ale sęk w tym, że ich kompletnie nie widać na parkiecie. Ciągle mam w głowie ten obrazek, gdy trener przyjmuje tortem w twarz (trener w latach ubiegłych podczas zgrupowań wprowadził zasadę: ci, którzy obchodzą urodziny, obrywają tortem w twarz - przy. red.) i później przekonuje, że dzięki temu jest znakomita atmosfera w zespole. Można wiele mówić, opowiadać, ale to są brednie! Nie ma tego potwierdzenia w praktyce! Dość z tym pięknym opowiadaniem. Tej atmosfery, ducha walki w ogóle nie było widać na parkiecie.

To koniec Taylora? Pytam, bo z informacji "Przeglądu Sportowego" wynika, że PZKosz planuje podpisać nowy kontrakt z Amerykaninem. 

Nigdy o tym nie mówiłem, a czas w końcu się tym podzielić. W 2013 roku zostałem dyrektorem sportowym Polskiego Związku Koszykówki, czyli byłem człowiekiem odpowiedzialnym za kwestią merytoryczną w związku. W tym czasie Dirk Bauermann w fatalnym stylu przegrał EuroBasket i rozpoczęto poszukiwania nowego trenera. Wybór padł na Mike'a Taylora. Wtedy nikt nie zapytał mnie o zdanie w tej sprawie.

Dlaczego?

Z dwóch powodów. Biurokraci, którzy obejrzą pięć meczów, lepiej się znają na koszykówce od najlepszych trenerów. Myślę, że obawiano się także mojej negatywnej oceny tego kandydata. Przypomnijmy, że Mike Taylor był tylko asystentem w reprezentacji Czech, która ograła nas w dramatycznych okolicznościach na ME 2013. Wcześniej pracował też m.in. na zapleczu ligi NBA - G-League (kiedyś D-League). Co więcej - na stole leżały wtedy propozycje Igora Kokoskova i Erica Musselmana. Ten drugi w przeszłości prowadził kluby NBA: Golden State Warriors, Sacramento Kings, był też asystentem u wybitnego trenera Mike'a Fratello w Memphis Grizzlies. To była poważna rekomendacja.

Dlaczego w takim razie wybrano Taylora?

To jest szerszy temat: w obecnych czasach merytokracja odeszła w cień. Liczą się biurokraci, którzy mają władzę nadaną im przez pieniądze albo przez śmieszne wybory dla stowarzyszeń. Takie same wybory obowiązują w towarzystwie mleczarzy, pieczarkarzy, hodowców zwierząt. Te same statuty obowiązują w sporcie. To jest chore! Jeśli nie zmienimy ustawy o sporcie, to dalej będą takie sytuacje.

Na turnieju w Kownie nie było Marcela Ponitki i Adama Waczyńskiego, dwóch zawodników, którzy na co dzień występują poza granicami Polski. Mam wrażenie, że sami sobie utrudniliśmy sytuację...

To nie były merytoryczne decyzje. Z tego co usłyszałem, to w przypadku Marcela Ponitki w grę wchodziły kwestie związane z jego bratem, z kolei w przypadku Adama Waczyńskiego jego konflikt jako kapitana zespołu z PZKosz. I to mówiłem przed pierwszym meczem z Angolą w TVP Sport. W związku powinien być zatrudniony dyrektor sportowy do zarządzania reprezentacją. Byłby łącznikiem na linii trener-prezes-zawodnicy w wielu kwestiach. To są właśnie konflikty, których powinno się unikać. Natomiast wykluczenie Adama Waczyńskiego przez Mike'a Taylora świadczy o tym, że nie ma pojęcia o prowadzeniu zespołu. Bo trener robi wszystko, by gracza zbliżyć do drużyny, a nie oddalić. A Waczyński - co warto przypomnieć - brał udział w najważniejszym sukcesie Polaków od lat, czyli ósmym miejscu na MŚ w 2019 roku. Odsuwanie takiego gracza jest dla mnie niezrozumiałe. Zwłaszcza że Adam - co czytaliśmy w oświadczeniu - przyznał się do błędu, chciał wrócić do zespołu, a Mike Taylor go odrzucił. To jest dywersja!

Zmiana pokoleniowa to powód do zmartwień? W kadrze najprawdopodobniej już niedługo nie będzie Koszarka, Cela, Hrycaniuka. Czy są następcy?

Są młodzi ludzie, którzy umieją grać w koszykówkę - Dziewa, Olejniczak. Tego drugiego nie było w Kownie, bo Mike Taylor postawił na sprawdzonego Hrycaniuka. Po części go rozumiem, bo Hrycaniuk mocno pomógł mu wygrać najważniejszy mecz w życiu. To było spotkanie z reprezentacją Chorwacji podczas eliminacji do MŚ w 2019 roku. Olejniczak jest perspektywiczny, ale ma jeszcze nad czym pracować. W jego grze w ataku jest sporo braków.

Formacja obwodowa?

Tu jest większy problem. Utalentowany Łukasz Kolenda jest włożony jako gadżet na duże imprezy. Szkoda, że nie otrzymuje szans. Trudno go ocenić, jeśli nie dostaje minut na parkiecie. Są młodzi ludzie, którzy powinni być sprawdzani. Mam na myśli np. Mateusza Szlachetkę, który miał genialne mecze w fazie play-off. Jest też młodziutki Aleksander Wiśniewski, który debiutuje na parkietach PLK w barwach GTK Gliwice. Jest potencjał, ale...

Tak?

Nie wierzę w to, że gracze - po czymś takim, co zrobił Mike Taylor w stosunku do Adama Waczyńskiego - mogą mieć jakiekolwiek do niego zaufanie. Gdybym ja był zawodnikiem, to po czymś takim nie miałbym żadnego zaufania.


Zobacz także:
Przemysław Żołnierewicz: Nie dzwonię do trenera Vidina z pytaniami o minuty czy rolę. Sam to wywalczę [WYWIAD]
Jakub Garbacz: Wyjść ze strefy komfortu. MVP polskiej ligi mówi o kulisach wielkiego transferu [WYWIAD]
Damian Kulig: Do Stali za Miliciciem. Mówi nam, dlaczego odszedł z Torunia [WYWIAD]
Transfery. Młody talent opuszcza Anwil. Nam mówi, dlaczego

Czy Mike Taylor powinien dalej prowadzić reprezentację Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×