Grał z Karnowskim i Ponitką, a teraz podpisał kontrakt w NBA

Getty Images / Alex Caparros / Na zdjęciu: Kevin Pangos
Getty Images / Alex Caparros / Na zdjęciu: Kevin Pangos

Kevin Pangos, 28-letni obwodowy, doczekał się angażu w NBA. Kanadyjczyk dołączy do zespołu Cleveland Cavaliers, w którym jest już m.in. Ricky Rubio.

W tym artykule dowiesz się o:

Koszykarz podpisał w Ohio dwuletni kontrakt wart 3,5 miliona dolarów, z czego w pełni gwarantowana już teraz jest kwota 1,67 mln za występy w sezonie 2021/2022. "Ciężka praca popłaca" - napisała na Twitterze reprezentująca go agencja Priority Sports.

Kevin Pangos ostatnie sześć lat kariery spędził w Europie. Grał w Hiszpanii (Gran Canaria, FC Barcelona), na Litwie (Żalgiris Kowno) a ostatnio bronił barw rosyjskiego Zenitu Sankt Petersburg. Występował w jednym zespole razem z czołowym polskim koszykarzem Mateuszem Ponitką.

28-latek w Eurolidze w sezonie 2020/2021 notował średnio 13,5 punktu oraz 6,7 asysty, co zaowocowało wyborem do najlepszej piątki całych rozgrywek (All-EuroLeague First Team). Jest też etatowym reprezentantem Kanady, brał udział w mistrzostwach świata w Chinach, zdobywając podczas tamtego turnieju przeciętnie 8,2 punktu i 5,2 asysty.

Kevin Pangos to nie tylko były klubowy kolega Ponitki, ale też dobry znajomy Przemysława Karnowskiego. Kanadyjczyk przed przejściem na zawodostwo w latach 2011-2015 występował w NCAA w barwach Gonzaga Bulldogs. Polak grał w koszykówkę w tej samej uczelnianej drużynie od 2012 do 2017 roku.

Cleveland Cavaliers obok młodych Collina Sextona czy Dariusa Garlanda, mają też doświadczonych zawodników. Pangosowi można przypisać taki status. Latem do winno-złotych na zasadzie wymiany z Minnesotą Timberwolves dołączył ponadto hiszpański wirtuoz, 30-letni Ricky Rubio.

Czytaj także: Arkadiusz Lewandowski, prezes Anwilu: Kryzys z całą pewnością jest już za nami [WYWIAD]
Legenda NBA, Charles Barkley krytykuje antyszczepionkowców. "Jesteście samolubni"

ZOBACZ WIDEO: ME siatkarzy. Aleksander Śliwka o problemach reprezentacji Polski. "Zwycięstwo rodziło się w bólach"

Komentarze (0)