Trener Śląska nie gryzł się w język! "Pozwolili Anwilowi na więcej"

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Petar Mijović
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Petar Mijović

Petar Mijović dał jasno do zrozumienia, że nie podobała mu się praca sędziów w meczu z Anwilem Włocławek (74:80). Trener Śląska narzekał na różne kryteria oceny sytuacji po obu stronach parkietu. Ma rację?

"Święta Wojna" - czyli mecze WKS-u Śląska Wrocław z Anwilem Włocławek zawsze dostarczają sporo emocji i kontrowersji. Nie inaczej było w niedzielny wieczór. W Hali Orbita aż kipiało od emocji.

Gorąco było także na konferencji prasowej, gdy trener gospodarzy Petar Mijović zaczął rozprawiać na temat pracy sędziów. Czarnogórzec nie gryzł się w język. Narzekał na różne kryteria oceny sytuacji po obu stronach parkietu.

- Chciałbym powiedzieć jedną rzecz. Anwil w drugiej połowie podniósł poziom agresji, co było do przewidzenia. W III i IV kwarcie szybko znaleźli się w sytuacji korzystnej, bo po dwóch-trzech minutach byli "w bonusie", wymusili cztery przewinienia. Przez to wrócili do meczu, złapali swój rytm. Z kolei my musieliśmy czekać na taką sytuację przez 7-8 minut! Uważam, że oni (sędziowie - przy. red.) pozwolili rywalom na zbyt dużą agresję w drugiej połowie - mówił Petar Mijović, szkoleniowiec WKS-u Śląska.

ZOBACZ WIDEO: Internauci przecierają oczy. Co zrobiła polska gwiazda?!

Wrocławianie w całym spotkaniu mieli o pięć przewinień więcej na swoim koncie niż goście z Włocławka (22-17). Policzyliśmy faule w drugiej połowie - w tej części meczu gospodarze mieli ich dwa razy niż rywale (14-7). W trakcie III i IV kwarty było widać dużą frustrację we włocławskim obozie po decyzjach arbitrów. Były momenty, że nawet cała ławka wstawała i kontestowała gwizdki sędziów. Trener Mijović miał do nich spore pretensje. Nawet wspomniał nazwisko rozgrywającego Anwilu Kamila Łączyńskiego, który - jego zdaniem - grał bardzo często na pograniczu faulu. Czarnogórzec liczy, że arbitrzy przeanalizują ten mecz i wyciągną odpowiednie wnioski.

- Nie odgwizdywali im przewinień mimo mocnego kontaktu, z kolei po drugiej stronie było zupełnie inaczej. Anwil był bardzo agresywny, a gwizdki sędziów milczały. Zwłaszcza przy sytuacjach z Kamilem Łączyńskim. Mam nadzieję, że sędziowie - tak jak trenerzy i zawodnicy - przeprowadzą analizę i nie doprowadzą do takiej sytuacji w kolejnych meczach - zaznaczył Czarnogórzec.

Śląsk - w hicie 5. kolejki PLK - miał trudne zadanie, bo do meczu przystąpił bez trzech podstawowych zawodników: Jakuba Karolaka (skręcenie stawu skokowego), Ivana Ramljaka (problem z zębem) i Justina Bibbsa (zerwanie ścięgna Achillesa). Mimo dużych problemów kadrowych, wrocławianie grali jak równy z równym z liderem PLK.

W trakcie I połowy gospodarze osiągnęli nawet 17-punktową przewagę, pokazując najlepsze oblicze w tym sezonie. Gra Śląska mogła się podobać. Po przerwie role się odwróciły. Anwil podkręcił tempo, a osłabieni wrocławianie z każdą kolejną minutą mieli coraz mniej sił. Warto dodać, że Łukasz Kolenda nie zszedł z boiska nawet na sekundę!

- Oglądaliśmy dwa oblicza Śląska Wrocław. W pierwszej połowie graliśmy świetnie, byliśmy skupieni, zaangażowani i zdeterminowani. Wszystko wyglądało perfekcyjnie i nie przez przypadek mieliśmy 15-punktową zaliczkę - mówił Mijović.

- W drugiej połowie niestety stało się to, czego się spodziewaliśmy. Przystąpiliśmy do meczu bez trzech kontuzjowanych zawodników. W tym spotkaniu nie mogliśmy z nich skorzystać, co nas sporo kosztowało w 4. kwarcie. Wąska rotacja na obwodzie mocno nam utrudniła życie, zawodnicy byli zmęczeni, brakowało im sił - tłumaczył.

W czwartej kwarcie do gry włączył się lider włocławian Jonah Mathews. Amerykanin znów pokazał, że warto było go ściągać do Polski. Na różne sposoby zdobywał punkty, ale też znakomicie pracował w defensywie. Na jego grę przyjemnie się patrzy, to gracz, który ma spore umiejętności. Matthews zdobył w tej części meczu aż 12 punktów

- Anwil to bardzo utalentowany zespół. Mają sporo zawodników o dużym potencjale, którzy pokazali to w czwartej kwarcie. Niestety popełniliśmy kilka złych decyzji, co odbiło się na końcowym wyniku. Daliśmy Anwilowi wrócić do gry. Uważam, że przez trzy kwarty naprawdę dobrze broniliśmy - podkreśla Mijović.

Czarnogórca zapytaliśmy o możliwe wzmocnienia drużyny przed rozpoczynającym się już niedługo sezonie w rozgrywkach EuroCup. "Czy ktoś dołączy za Bibbsa?" - Zobaczymy - odpowiedział bardzo wymownie.

Wrocławianie z bilansem 2:4 zajmują miejsce w środku tabeli PLK. W następnej kolejce zagrają na wyjeździe z Czarnymi Słupsk.



Zobacz także:
Łukasz Kolenda: Bardzo mały margines błędu. Ale to dobrze! [WYWIAD]
Droga przez mękę, czyli tak budowano Anwil. Trener z ważnym apelem: nie wieszajcie medali!
Ponad 5 mln w budżecie i walka o pierwszą czwórkę. W Sopocie mierzą wysoko [WYWIAD]
Maciej Bojanowski: Anwil? To spełnienie marzeń! [WYWIAD]

Źródło artykułu: