Prawdziwym królem hitowego spotkania polskiej ligi, w którym Anwil Włocławek pokonał Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski (107:88), był 23-letni Jonah Mathews, autor aż 38 punktów. Ciekawostką jest fakt, że wszystkie punkty uzyskał dzięki rzutom z gry - 15/20, w tym 8/12 z dystansu. Do swojego dorobku dodał pięć asyst i trzy zbiórki, co złożyło się na najwyższy wskaźnik eval (40) w całym spotkaniu.
To był prawdziwy koncert w jego wykonaniu, Amerykanin grał jak z nut, bawił się z obroną mistrza Polski. Rywale mogli tylko bezradnie patrzeć, gdy piłka po jego rzutach raz za razem lądowała w koszu. Też prawdą jest, że ostrowianie za bardzo mu nie przeszkadzali, nie byli wystarczająco agresywnie, o czym mówił po meczu Igor Milicić.
- Jonah zagrał rewelacyjne spotkanie, robił, co chciał z naszą defensywą, mijał, rozdawał asysty, rzucał z otwartych pozycji. Niestety dołożyliśmy do tego cegiełkę. Wykorzystał wszystkie nasze niedoskonałości. Nie byliśmy wystarczająco agresywni, otworzyliśmy go na samym początku, a później było go trudno powstrzymać - zaznaczył szkoleniowiec mistrza Polski.
ZOBACZ WIDEO: 17-latek stracił rękę. To, co zrobił, zszokowało cały świat
"Zmieniłem buty"
- Trener dobrze mnie ustawił w tym meczu, byłem w dogodnych pozycjach do rzutu. To wielkie zwycięstwo dla naszego klubu i kibiców. Jedziemy dalej - cieszył się Amerykanin na konferencji prasowej. Był w świetnym humorze, żartował, gdy dziennikarze zadawali mu pytania. A na sam koniec po polsku "podziękował" za udział w spotkaniu z mediami. Uśmiechnięty opuścił salę konferencyjną.
- To był mój najlepszy mecz w zawodowej karierze. Bez dwóch zdań. Taki występ na długo zapamiętam, nasi kibice byli fantastyczni, popychali nas do jeszcze lepszej gry i większego wysiłku. Coś fantastycznego. Ale idziemy dalej, chcemy więcej! - zaznaczył Mathews.
"Czy coś zmieniłeś przed tym meczem?" - zapytał zawodnika jeden z dziennikarzy.
- Tak, zmieniłem jedną rzecz - pochwalił się Amerykanin. Chodziło o powrót do "magicznych butów", które zakładał na początku tego sezonu. To charakterystyczny model butów Kobe'ego Bryanta ("Kobe V"). - Trochę ich nie używałem, postanowiłem wrócić do nich. Reszta pozostała bez zmian: drzemka, makaron i przyjście na rozgrzewkę - dodał.
Nie ma co ukrywać, że takiego występu nie powstydziłyby się gwiazdy z NBA. Dzień wcześniej - w nocy z piątku na sobotę - kapitalne spotkanie w barwach Los Angeles Lakers (Mathews podchodzi z Kalifornii) rozegrał Malik Monk, też 23-latek, który coraz odważniej poczyna sobie na parkietach najlepszej ligi świata. W starciu z Atlanta Hawks zdobył 29 punktów, trafiając 11/20 z gry i 7/12 za trzy punkty.
"Lód w żyłach"
Amerykanie używają stwierdzenia "ice in the veins" ("zimna krew") w kontekście sportowców, by opisać granie pod dużą presją. Zwykle dotyczy to ostatnich minut meczu, kiedy wynik jest na styku, a dany zawodnik musi włożyć całą swoją siłę i determinację, by poprowadzić drużynę do zwycięstwa.
Zimnokrwistość - zdaniem samego Mathewsa - najlepiej go opisuje. Gracz - mimo małego doświadczenia - najlepiej czuje się w sytuacjach stresowych, gdy spoczywa na nim spora odpowiedzialność za losy całego zespołu. - Mówiłem trenerowi, że presja wytwarza diamenty. Zimnokrwisty? Biorę to - powiedział.
Słyszymy, że 23-latek często rozmawia z doświadczonymi zawodnikami i trenerami na temat rozwiązań różnych sytuacji. Chce się uczyć i poszerzać wiedzę. Jest pracowity, jego koledzy mówią nam też, że ma jeszcze w sobie sporo młodzieńczej fantazji.
- Gdy rzucał w meczu ze Stalą, to ze trzy razy łapałem się za głowę - uśmiecha się Kamil Łączyński. - Po kilkunastu meczach w Szwecji przyjechał do nas gość, który aplikuje mistrzowi Polski prawie 40 punktów. Ma nieprawdopodobny talent, do tego chce pracować nad swoimi mankamentami. Często pyta o różne sytuacje. Chce więcej i więcej z każdym tygodniem - po chwili dodaje.
"Najlepszy gracz ligi"
Mathews w starciu ze Stalą wyglądał tak, jakby takich meczów na szczycie rozegrał już co najmniej ze 100 w swojej karierze. A to przecież dla niego... dopiero drugi sezon na europejskich parkietach (wcześniej grał w Szwecji)! Dopiero uczy się gry na wysokim poziomie, ale eksperci są przekonani, że to tylko kwestia czasu, gdy będzie na koszykarskim szczycie. Wieszczą mu wielką przyszłość. Warunki, pracowitość i umiejętności pozwalają sądzić, że może nawet zagrać w Eurolidze.
- To wielka gwiazda ligi, zawodnik z ogromnym potencjałem, którego stać na grę na większym poziomie w Europie - mówił ostatnio w "Magazynie Koszykarskim" Rafał Juć, polski skaut w NBA.
- Jest bardzo atletyczny. To motor napędowy, bardzo ofensywny zawodnik, ale co warto podkreślić, ten gracz znakomicie prezentuje się w defensywie. Potrafi ustać rywalom w grze 1x1. Do gry Anwilu wnosi sporo entuzjazmu i energii - twierdzi z kolei Łukasz Wiśniewski, medalista mistrzostw Polski, teraz komentator w stacji Polsat Sport.
23-latek na różne sposoby potrafi zdobywać punkty, do tego znakomicie prezentuje się w obronie. Na jego grę patrzy się z ogromną przyjemnością. Sześć spotkań kończył z 20 i więcej punktami na koncie, miał tylko dwa spotkania, w których nie przekroczył granicy 10 oczek.
Amerykanin udowadnia, że warto było go ściągać do Włocławka. I to wcale nie za duże pieniądze. Stosunek jakości do ceny w jego przypadku jest niewiarygodny. Nie będziemy zdziwieni, gdy w przyszłym sezonie podpisze dużo większy kontrakt w mocniejszej lidze. Telefon jego agenta na pewno będzie rozgrzany do czerwoności.
Zobacz najlepsze akcje Mathewsa:
CZYTAJ TAKŻE:
Łukasz Koszarek apeluje: Młodzi, myślcie strategicznie [WYWIAD]
Trener rewelacji PLK: Każdy mecz jak o życie. Tak przeżywał spotkania w domu
Porównania do legendy PLK nie dziwią! Nowa gwiazda polskiej ligi: Nie myślę o NBA
Gwiazdor ligi odmówił grania! Klub żąda dużego odszkodowania