Debiut Johnsona i szansa dla wychowanka. Trener zaskoczył w końcówce

PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu od lewej: Kerron Johnson i James Eads
PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu od lewej: Kerron Johnson i James Eads

PGE Spójnia przegrała z Twardymi Piernikami Toruń 80:82 i poważnie ograniczyła swoje szanse na play-offy. W końcówce stargardzianie musieli sobie radzić bez najlepszego strzelca. Zastępował go 19-letni Szymon Szmit.

- Niestety w końcówce nie udało się dogonić. Bardzo bolesna porażka, bo któryś mecz przegrywamy taką małą ilością punktów. Szarpaliśmy do końca. Otwarcie meczu całkiem pozytywne. W drugiej połowie ograniczyliśmy straty, natomiast zawiodła nas skuteczność. Staraliśmy się na różne sposoby zdobywać punkty, ale to nie wystarczyło żeby wygrać - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Marek Łukomski.

W decydujących momentach brakowało Admona Gildera. Szczególnie, że był kluczową opcją w ataku. Osiem minut przed końcem popełnił jednak piąte przewinienie eliminujące z gry. Wcześniej zdobył 20 punktów i trafił cztery "trójki", a pozostali koszykarze PGE Spójni dołożyli tylko trzy celne rzuty z dystansu. - On dawał nam coś ekstra w ataku. Trzeba nauczyć się grać tak żeby nawet w przypadku jego nieobecności wygrywać mecze - zaznaczył Marek Łukomski.

W piątkowym meczu zadebiutował Kerron Johnson. Nowy rozgrywający zdobył 12 punktów. Miał też po sześć zbiórek i asyst, a z nim na parkiecie PGE Spójnia była lepsza od Twardych Pierników o 11 punktów. Amerykanin zastąpił Ericka Neala, który ma już nowy klub.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ten to ma życie! Majdan pochwalił się zdjęciami z Tajlandii

- To zupełnie inni gracze. To jest typowy rozgrywający, natomiast Erick był typowym rzucającym rozgrywającym. Ciężko porównać, bo mają zupełnie inne atuty. Myślę, że Kerron wywiązał się ze swojej roli. Przyjechał pomóc nam wygrywać. Niestety pierwszy mecz nie poszedł po wszystkich myśli - ocenił szkoleniowiec PGE Spójni Stargard.

Największym zaskoczeniem w tym meczu była zmiana w rotacji. W końcówce na parkiecie był 19-letni wychowanek Szymon Szmit, który łącznie zagrał przez 13,5 minuty. Tylko przez pięć minut w pierwszej połowie wystąpił Daniel Szymkiewicz.

- W pierwszej połowie takie średnie wejście Daniela. W drugiej połowie Szymon dostał więcej szans i chcieliśmy żeby jeden dostał więcej pewności siebie i w tym meczu to był Szymon. Myślę, że starał się, jak mógł.

Co jednak z Szymkiewiczem? Na początku sezonu grał nierówno. W listopadzie i grudniu jednak w dwóch kolejnych meczach zdobywał po 15 punktów. Później po totalnej przebudowie drużyny (przyszło czterech nowych koszykarzy) grał słabiej, a w ostatnich meczach jego minuty zdecydowanie spadły.

- W tym meczu też nie zagrał rewelacyjnych zawodów. Mamy swoje rzeczy, które analizujemy z Danielem, drużyną i Maćkiem Raczyńskim. Grają ci, co akurat w tym meczu są w najlepszej formie - dyplomatycznie odpowiedział trener PGE Spójni.

Zobacz także:
Wielki rzut w NBA! Stephen Curry zachwycił
Odrzucili dużą ofertę za gwiazdę. Są znane kulisy

Komentarze (0)