Michał Nowakowski: Anwil? Powtórzyć sukcesy z przeszłości [WYWIAD]
Michał Nowakowski wrócił do klubu, z którym święcił największe sukcesy w karierze, w sezonie 2017/2018 zdobył mistrzostwo Polski, będąc ważną częścią układanki u trenera Igora Milicicia. Teraz włocławianie zyskali doświadczonego i jakościowego Polaka.
- Na początku MKS dużo sobie życzył. Spotkałem się z prezesem Żakiem, aby przedyskutować temat ewentualnego odejścia z MKS-u. Bardzo mi zależało na grze w Anwilu, ale też na tym, by rozstać się w dobrych relacjach. Nie chciałem palić za sobą mostów. Później negocjacje warunków toczyły się już pomiędzy prezesem Żakiem - agentem - i prezesem Lewandowskim. Cieszę się, że udało się dogadać - opowiada Michał Nowakowski, który w wygranym meczu z Legią (94:81) zdobył 12 punktów.
ZOBACZ WIDEO: Była gwiazda sportu próbuje sił w tanecznym show. Tak sobie radziMichał Nowakowski, koszykarz Anwilu Włocławek, zaczął sezon w MKS-ie Dąbrowa Górnicza: A skąd takie pytanie? (śmiech). Mówiąc poważnie: tak, bo jestem bardzo zadowolony z faktu, że przeniosłem się do Anwilu Włocławek. Chciałem ponownie być w zespole, z którym w przeszłości święciłem największe triumfy w karierze. Nie będę ukrywał, że teraz marzy się powtórka tamtych wydarzeń.
Odzyskał pan radość z gry?
Radość gry w MKS-ie też była, ale - co nie jest tajemnicą - nie wszystko układało się po mojej myśli. Czasami grałem więcej, czasami mniej. Choć znaczna część sezonu to była walka o znalezienie swojego miejsca i roli w zespole. Tutaj we Włocławku jest trochę inaczej pod względem atmosfery i mentalności. Zawodnicy mają dużą chęć gry, z dużym zaangażowaniem trenują. W MKS-ie też mieliśmy fajną grupę ludzi, atmosferę i trenowaliśmy ciężko, ale brakowało wyników, co bardzo bolało i też rzutowało na inne elementy. Myślę, że mieliśmy dobry skład, ale nasze wyniki były dużo poniżej oczekiwań.
Co poszło nie tak?
Kilka elementów się na to złożyło: kontuzje, brak szczęścia. Co chwilę coś się działo. Ciągłe rotacje w składzie też nie pomagały w tym, by ten zespół zjednoczyć i grać na odpowiednim poziomie.
Kiedy pojawił się pierwszy telefon z Anwilu Włocławek?
Na początku pojawiały się nieoficjalne informacje, widziałem zamieszanie na Twitterze, ludzie mnie podpytywali: "Michał, czy to prawda?" Tak naprawdę nie wiedziałem, co powiedzieć, bo nie było konkretów. Te pojawiły się po meczu MKS-u z Enea Astorią. Później to poszło już błyskawicznie.
Ale sam transfer był chyba trudny do zrealizowania?
Tak, bo trzeba było dograć szczegóły między klubami - m.in. kwotę buy-outu. Wiem, że strony negocjowały, ale finalnie udało się porozumieć, co mnie cieszy, bo gdy Anwil zadzwonił z konkretami, byłem zdecydowany na transfer.
Czy to prawda, że pierwsza oferta MKS-u ws. kwoty wykupu nie została zaakceptowana przez Anwil Włocławek?
Tak, to była duża oferta. Spotkałem się z prezesem Żakiem, aby przedyskutować temat ewentualnego odejścia z MKS-u. Bardzo mi zależało na grze w Anwilu, ale też na tym, by rozstać się w dobrych relacjach. Nie chciałem palić za sobą mostów.
Później negocjacje warunków toczyły się już pomiędzy prezesem Żakiem - agentem i prezesem Lewandowskim. Cieszę się, że szybko udało się dojść do porozumienia. Choć mogę zdradzić jedną ciekawostkę.
Jaką?
Gdy jechałem na pierwszy trening we Włocławku, dwa dni przed Pucharem Polski, to... nie miałem podpisanego kontraktu z Anwilem. Nie byłem jeszcze zawodnikiem tego klubu, bo ktoś zapomniał złożyć podpisu pod umową, chodziło o jedną czy dwie strony. Trzeba było jeszcze raz wszystko wysyłać. Ciekawostką jest fakt, że na wieczorny trening spóźniłem się z innego powodu.
Jakiego?
Na autostradzie był wypadek, dwa tiry zderzyły się ze sobą. Przyjechałem 15 minut spóźniony, wszedłem w sam środek analizy wideo. To było w momencie gdy trener Frasunkiewicz rugał zawodników za ostatni mecz z Kingiem.Chłopacy na mnie tylko spojrzeli, a trener powiedział: "siadaj na końcu i słuchaj". Starałem się już wtedy zrozumieć, co ma na myśli podczas odprawy pomeczowej.
Dlaczego nie zagrał pan w meczu MKS - Anwil, który odbył się 4 marca?
Zawarliśmy taką gentlemeńską umowę. To była część warunków odejścia z MKS-u, na co prezes Lewandowski z Anwilu się zgodził. Zależało mi jednak na tym, by pojechać z drużyną na wyjazd. Siedziałem na ławce, wspierałem kolegów mentalnie. Żałowałem, że nie mogłem zagrać, rwałem się, ale słów należy dotrzymywać. Choć nie ukrywam, że porażka w tym meczu mocno mnie zabolała.
W Anwilu tylko na kilka miesięcy czy na dłużej?
Dobre pytanie, mam opcję "1+1", wszystko zależy od tego, co ugramy w tym sezonie. Nie ukrywam, że chciałbym zostać w Anwilu, nie lubię wędrówek po klubach.
To prawda, że trener Frasunkiewicz chciał pana w drużynie Asseco Arki Gdynia przed sezonem 2019/2020?
Tak. Tych prób było kilka, ale nigdy nie udało nam się dograć szczegółów. Za każdym razem coś nam stawało na drodze. Teraz w końcu się udało. Cieszę się, bo pasuje mi jego filozofia. On powtarza: "jeśli coś ci wychodzi, to rób to cały czas". Dużo uwagi poświęca obronie, to istotny element w jego układance. Trzeba być zaangażowanym, zostawić serce na parkiecie.
Słyszałem taką anegdotę, że Michał Nowakowski jest jednym z ulubionych zawodników taty Przemysława Frasunkiewicza. To prawda?
Tak. Po jednym z meczów trener Frasunkiewicz wziął mnie na bok i powiedział: "mój tata bardzo cię lubi, szanuje jak grasz w koszykówkę". Zamurowało mnie, nie wiedziałem, co mam powiedzieć. To było bardzo miło. Rzadko takie słowa się słyszy. Fajna anegdota.
CZYTAJ TAKŻE:
Kamil Łączyński: I miejsce odjechało, ale... [WYWIAD]
Ma dość czekania na spłatę zaległości. Idzie do sądu
Gwiazdor odstrzelony. Źle wydane pieniądze [KOMENTARZ]
Trener Anwilu Włocławek: Niektórzy mnie oszukali [WYWIAD]