Wielka Legia szokuje Polskę! Wiemy, kiedy był punkt zwrotny

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Koszarek i Dykes
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Koszarek i Dykes

Legia Warszawa to prawdziwa rewelacja fazy play-off. Zespół Wojciecha Kamińskiego najpierw ograł mistrza Polski, teraz dwa razy pokonał Anwil i jest o krok od wielkiego finału! Wiemy, kiedy zespół uwierzył w wygrywanie z najlepszymi.

- To nie jest dobry moment, by mówić, który moment był kluczowy, w którym drużyna uwierzyła, że jest w stanie wygrywać z najlepszymi. Oczywiście mógłbym go wskazać, ale nie chcę tego robić, bo musiałbym do tego podejść bardzo personalnie. To nie czas i miejsce - odpowiada nam nieco dyplomatycznie Wojciech Kamiński.

Trener Legii - co oczywiście zrozumiałe - skupia się na rywalizacji z Anwilem Włocławek, ale prawda jest taka, że gdyby nie decyzja z początku marca, to najprawdopodobniej tej serii w ogóle by nie było.

Wróćmy. 6 marca 2022 roku. Koszykarska Legia Warszawa zostaje rozgromiona na własnym parkiecie przez Enea Abramczyk Astorię Bydgoszcz 68:87. Trener Wojciech Kamiński ryzykuje: odstawia od składu Serba Strahinję Jovanovicia, który... wcześniej (w trakcie rozgrywek) trafił do drużyny ze Śląska Wrocław.

ZOBACZ WIDEO: Myślisz, że masz zły dzień? To spróbuj przebić tego kolarza

Z różnych źródeł usłyszeliśmy, że koszykarz nie do końca - pod względem mentalnym - pasował do zespołu, też nie wszyscy zawodnicy lubili z nim grać. Kamiński decyduje postawić w większym wymiarze czasowym na doświadczonego Łukasza Koszarka. Ten ruch był strzałem w dziesiątkę. Legia zaczęła grać lepiej i wygrywać mecze.

- Decyzja wynikała ze względów czysto sportowych. Wydaje mi się, że bez niego gramy lepiej. W obronie i w organizacji gry lepiej prezentuje się Łukasz Koszarek. Taki jest też odbiór drużyny. Uważamy, że idziemy do przodu - mówił Kamiński kilka dni po odsunięciu Jovanovicia.

Odejście Serba okazało się dla Legii punktem zwrotnym tego sezonu. "Czasami mniej oznacza lepiej" - powtarzają w warszawskim obozie. Trener Kamiński umiejętnie na nowo poukładał zespół, który wygrał ze Śląskiem Wrocław w Hali Stulecia i uwierzył, że jest w stanie rywalizować z najlepszymi w lidze.

Trener Legii lubi powtarzać, że brak jednego zawodnika (odejście lub kontuzja) jest szansą dla innego. Z tej szansy skorzystali Muhammad-Ali Abdur-Rahkman czy Raymond Cowels, którzy są czołowymi postaciami zespołu. Ten jest prawdziwą rewelacją fazy play-off. Choć...

Szef Legii, Jarosław Jankowski, ma powody do zadowolenia
Szef Legii, Jarosław Jankowski, ma powody do zadowolenia

Nikt na nich nie stawiał

Do fazy play-off Legia przystąpiła z 6. miejsca, trafiając w I rundzie na Arged BM Stal, głównego faworyta do wygrania mistrzostwa Polski. Warszawianie w ogóle tym faktem się nie przejęli, pojechali do Ostrowa Wielkopolskiego z myślą, że mogą ograć kandydata do złota. I tak też się stało. Legia sensacyjnie wygrała serię 3:0 i w wielkim stylu awansowała do strefy medalowej.

- Przed fazą play-off mało kto na nas liczył i stawiał, że jesteśmy w stanie wygrać dwa mecze w Ostrowie Wielkopolskim, a później wygrać też serię. Uważam, że po pokonaniu Stali, ludzie powinni na nas nieco inaczej patrzeć - przekonuje Wojciech Kamiński.

Jego Legii - przed serią z Anwilem - także nie dawano zbyt dużych szans. Mówiono, że włocławianie, którzy mają za sobą świetną fazę zasadniczą (2. miejsce), będą lepiej przygotowani taktycznie, przez co wpędzą warszawski zespół w duże kłopoty. Sęk w tym, że jak na razie - z różnych względów - tego w ogóle nie widać. To Legia dyktuje warunki i całkowicie zasłużenie prowadzi w tej serii 2:0 i jest krok od awansu do wielkiego finału. Warto dodać, że warszawianie są jedynym, niepokonanym zespołem w tej części sezonu. Wygrali pięć meczów, z czego cztery na terenie rywala!

- Jedną wygraną we Włocławku brałbym w ciemno, ale - odpowiem przewrotnie - jadąc do Ostrowa też się nie spodziewałem dwóch zwycięstw. Trzeba wierzyć, bo to jest sport. Nie bierzemy pod uwagę tego, co mówią dziennikarze czy eksperci. Ćwiczymy i trenujemy po to, aby walczyć o zwycięstwo - podkreśla trener Legii.

To kluczowe słowo

Gra Legii w fazie play-off robi wrażenie. Warszawie imponują cierpliwością, wyrachowaniem i wielkim opanowaniem w najważniejszych momentach. Legia w wielu fragmentach przypomina rasowego boksera, który punktuje rywali, zadając kolejne ciosy. - Jak nauczyć zespołu takiej cierpliwości? - pytamy Kamińskiego.

- Jeśli się nad tym pracuje, pokazuje, ile profitów możemy mieć z tego, to zdecydowanie łatwiej przekonać zawodników do tego. W pierwszej połowie drugiego spotkania rozegraliśmy kilka perfekcyjnych akcji, to był popis cierpliwości i konsekwencji. To były modelowe rozegrania - twierdzi.

Trzeba przyznać, że nad wszystkim umiejętnie panuje doświadczony Łukasz Koszarek. To oaza spokoju i cierpliwości, obok niego jest nutka wariactwa w postaci "szalonego brodacza" Roberta Johnsona. Legia to zespół zbudowany właśnie na takich przeciwieństwach. Woda i ogień! Są spokojni, ale pracowici żołnierze w postaci Adama Kempa czy Jure Skificia i nutka szaleństwa w osobach Dariusza Wyka i Ray Cowelsa (rewelacyjnie dysponowany w play-off). Ta mikstura - przygotowana przez trenera Kamińskiego - idealnie się ze sobą komponuje, przynosząc Legii kapitalne rezultaty.

- Drużyna buduje się przez cały sezon. Trzeba być cierpliwym, grać dla zespołu i myśleć o tym, aby zespół wygrywał, a nie o swoich statystykach - przyznaje Kamiński, który... apeluje o nie popadanie w hurraoptymizm. Jest zdania, że Anwil jest na tyle groźny, że w tej serii może jeszcze się sporo wydarzyć.

- Cieszymy się ogromnie, że udało się dwukrotnie wygrać we Włocławku, natomiast zdajemy sobie sprawę, że to jest tylko 2:0. Musimy maksymalnie skoncentrowani podejść do kolejnego meczu, musimy być gotowi mentalnie, bo jeśli pozwolimy sobie na chwilę dekoncentracji, jak to było w drugiej połowie, to wiemy, że Anwil jest niebezpieczny, jest w stanie zagrać świetne zawody. Musimy zachować chłodne głowy i wygrać jeszcze jeden mecz - zaznacza.

Kibice Anwilu nadal wierzą, że serię można odwrócić. Zawodnicy w rozmowach nieoficjalnych nie ukrywają złości, twierdzą, że jeśli wróci skuteczność, to jest szansa na kolejne spotkania w tej rywalizacji. Legia z kolei chce już zamknąć serię i szykować się na finał. Trzeci mecz zaplanowano na poniedziałek, 9 maja (godz. 17:30). Transmisja w Polsacie Sport.



CZYTAJ TAKŻE:
Tyle ma być drużyn w lidze! Będzie "dzika karta"? Mamy nowe informacje
Zaskoczył Polskę, zrobił wynik ponad stan. Teraz... musi szukać pracy
Oni byli najlepsi w polskiej lidze, oto nasze wybory!
Zrobił wielką furorę w polskiej lidze! Mówi o taktycznej bitwie i swojej przyszłośc

Źródło artykułu: