Zaskoczył Polskę, zrobił wynik ponad stan. Teraz... musi szukać pracy [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Milos Mitrović
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Milos Mitrović

- Mamy za sobą świetny sezon, utrzymaliśmy się w ekstraklasie w dobrym stylu. Otrzymanie informacji o wypowiedzeniu umów było dużym ciosem. Przyszłość Asseco Arki stoi pod znakiem zapytania, muszę szukać pracy - mówi nam Milos Mitrović.

Asseco Arce udało się utrzymać na poziomie ekstraklasy, mimo że na początku rozgrywek skazywano ją na pożarcie. Ostatecznie gdynianie - dzięki ciężkiej pracy i niezłej grze (pokonali m.in. Anwil i Kinga) - z bilansem 11:19 zajęli 13. miejsce w ligowej tabeli.

O ile ten sezon można zaliczyć do udanych, drużyna w II części sezonu mogła się podobać, była chwalona przez ekspertów, to przyszłość gdyńskiego klubu pozostaje pod wielkim znakiem zapytania. Gdy pytamy trenerów i zawodników, to ci bezradnie rozkładają ręce, mówiąc, że nie wiedzą, co ich czeka za kilka miesięcy. Prawdą jest, że wszyscy otrzymali wypowiedzenie umów, które obowiązywały na kolejny sezon. W tym gronie jest też trener 32-letni Milos Mitrović, który - jako debiutant w realiach PLK - pokazał się z bardzo dobrej strony.

- Mieliśmy do dyspozycji trochę ponad milion złotych. Z tego co usłyszałem z różnych źródeł: to najmniejszy budżet w całej lidze. Teraz mogę zdradzić, że Anthony Durham, który dołączy do nas w trakcie sezonu, zarabiał... tysiąc dolarów! Później dostał podwyżkę o 500 dolarów. Nie ma co ukrywać, że obcokrajowcy do Polski za takie pieniądze nie przyjeżdżają. Inni gracze u nas wcale więcej nie mieli, dlatego czuję satysfakcję z dobrze wykonanej pracy w trakcie sezonu. Uważam, że te podane kwoty jasno pokazują, że my - jako zespół - musieliśmy wykonać naprawdę sporo ciężkiej pracy, by zająć 13. miejsce w lidze i wyprzedzić zespoły, które miały do swojej dyspozycji większe budżety - mówi nam trener Asseco Arki Gdynia.

ZOBACZ WIDEO: Myślisz, że masz zły dzień? To spróbuj przebić tego kolarza

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Czy prawdą jest, że pana kontrakt został wypowiedziany przez klub z Gdyni? Jak wygląda pana sytuacja?

Milos Mitrović, trener Asseco Arki Gdynia w sezonie 2021/2022: Szczerze? To jest bardzo dziwna sytuacja. Prawdą jest, że mój kontrakt został oficjalnie wypowiedziany przez gdyński klub. W tym momencie trudno powiedzieć, jaka będzie w ogóle przyszłość Asseco Arki Gdynia. Stoi to wszystko pod dużym znakiem zapytania. Dostałem wstępne zapewnienie, że jeśli klub będzie dalej funkcjonował, to mam miejsce jako pierwszy trener, ale na ten moment to bardziej wróżenie z fusów, dlatego muszę zacząć myśleć o sobie i pracy w kolejnym sezonie.

Rozmawiał pan z kimś z klubu w ostatnich dniach na temat przyszłości?

W ostatnich dniach byłem w klubie, by podpisać rozwiązanie umowę. Mam kontakt z managementem, rozmawiamy na temat wielu sytuacji, ale w tym momencie trudno powiedzieć, jaka będzie przyszłość klubu. Niestety wszystko wskazuje na to, że nie będzie dobrze. Ale sytuacja jest bardzo dynamiczna i może się jeszcze zmienić o 180 stopni za kilka dni.

Niepewność pana irytuje, denerwuje czy bardziej smuci?

To jest bardzo niepokojące i smutne. Zwłaszcza po takim sezonie, gdzie włożyliśmy tyle energii sportowej, by utrzymać się w ekstraklasie. Po zakończeniu rozgrywek była duża satysfakcja, że zrobiliśmy to w dobrym stylu i to z zawodnikami, których wcześniej wybraliśmy. Nie musieliśmy w trakcie rozgrywek dokupywać graczy za duże pieniądze, by drzeć do samego końca o byt w ekstraklasie. My zrobiliśmy to ciężką pracą, zaangażowaniem i dobrą atmosferę. Ale nie będę ukrywał, że otrzymanie takiej informacji tuż po sezonie jest dużym ciosem.

Słyszałem, że w ostatnich dniach spotkaliście się w swoim gronie, wraz z zawodnikami i rozmawialiśmy na temat tego sezonu i przyszłości.

Tak. Wspominaliśmy różne sytuacje z całego sezonu. Było dużo anegdot, żartów, ale też poważnych rozmów o przyszłości. Zakończenie spotkania było nieco smutno-gorzkie. Wyglądało jak... rozstanie po dobrze wykonanej pracy. Nie ukrywam, że zgodnie powtarzaliśmy, iż byłoby miło spotkać w takim samym gronie jeszcze raz za kilka miesięcy.

Pan w Gdyni spędził siedem lat. To mógł być ostatni rok?

Tak, to bardzo możliwy scenariusz. W czwartek - gdy wyjeżdżałem z Gdyni - chodziłem po różnych miejscach, żegnałem się z nimi. Takie mam poczucie, że to może być ostatni kontakt z tym miejscem na dłuższy okres. To był smutny moment, nie ukrywam, że związałem się emocjonalnie z miastem i klubem. Ale niestety na pewne sytuacje nie mam wpływu.

Rozmawiał pan już ze swoim agentem na temat przyszłości?

Prawda jest taka, że dla mnie to jest nowa sytuacja w karierze. Nigdy nie byłem na rynku transferowym. Zawsze miałem zapewnioną pracę, tak samo było przed sezonem 2021/2022, gdy wiedziałem, że będę trenerem Asseco Arki Gdynia. Skontaktowałem się z moim agentem, bo wiem, że inne kluby już negocjują kontrakty z innymi trenerami. Zaraz się zaczną podpisy pod kontraktami zawodników, a ja nawet nie zacząłem szukać pracy. Muszę podjąć stanowcze kroki.

Polska jest dla pana priorytetem?

Tak. Chciałbym tutaj dalej pracować, choć pojawiła się wstępna propozycja z Bałkanów. Odbyłem rozmowę, ale nie ukrywam, że wolałbym zostać w Polsce. Mam poczucie, że w tym sezonie - znając realia ligi - wykonaliśmy całkiem niezłą pracę i chciałbym sprawdzić się w warunkach, gdzie sytuacja byłaby nieco bardziej poukładana. Mam na myśli kwestie finansowo-organizacyjne, większy budżet na zawodników, możliwość pozyskania obcokrajowców od samego początku. Zależy mi na tym, by sprawdzić się w takich realiach.

Za jaką kwotę zbudowaliście drużynę w sezonie 2021/2022?

Mieliśmy do dyspozycji trochę ponad milion złotych. Z tego co usłyszałem z różnych źródeł: to najmniejszy budżet w całej lidze. Teraz mogę zdradzić, że Anthony Durham, który dołączy do nas w trakcie sezonu, zarabiał... tysiąc dolarów! Później dostał podwyżkę o 500 dolarów. Nie ma co ukrywać, że obcokrajowcy do Polski za takie pieniądze nie przyjeżdżają. Inni gracze u nas wcale więcej nie mieli, dlatego czuję satysfakcję z dobrze wykonanej pracy w trakcie sezonu. Uważam, że te podane kwoty jasno pokazują, że my - jako zespół - musieliśmy wykonać naprawdę sporo ciężkiej pracy, by zająć 13. miejsce w lidze i wyprzedzić zespoły, które miały do swojej dyspozycji większe budżety.

Jaki sposób w takim razie miała Asseco Arka na ogrywanie bogatszych?

Obrona. Nad tym elementem pracowaliśmy od samego początku przygotowań. Wiem, że wiele osób, co można było też usłyszeć w transmisjach telewizyjnych, miało zarzuty do naszego ataku, powtarzając, że w tym elemencie jesteśmy najgorsi w lidze. Odpowiem w ten sposób: trudno być dobrym w ofensywie, jeśli nie ma się dużo amunicji do strzelenia. Tyle co Hrycaniuk, Dylewicz, Wołoszyn, Boykins czy Musić mogli, to rzucaliśmy. Ale nie można spodziewać się tego, że dzieciaki w wieku 18/20 lat wejdą do ligi i z miejsca będą rzucać po 20-25 punktów. To jest nierealne. Podobnie jest z obcokrajowcem, którzy zarabia 1000-1500 dolarów. Dlatego naszym planem była twarda obrona, by ograniczyć ofensywne poczynania rywali. W każdym spotkaniu mieliśmy konkretne ustawione priorytety defensywne. Pracowaliśmy nad różnymi rotacjami, agresją, do tego stopniowo dokładaliśmy inteligencję, bo nie ma co ukrywać, że - za sprawą pracy Romana Tymańskiego - mieliśmy świetne przygotowanie scoutingowe. To nam mocno ułatwiało pracę.

Na początku tego sezonu był pan znany z wygłaszanych bardzo szczerych opinii na konferencjach prasowych, ale wtedy brakowało jeszcze wyników. Później to się wszystko zmieniło, oczywiście dalej pozostała szczerość w wypowiedziach, ale doszły bardzo dobre rezultaty. Czy ma pan poczucie, że zostanie zapamiętany jako ten, co potrafi wygrywać czy jednak jako ten, co tylko ładnie mówi?

Właśnie na tym mi najbardziej zależało, by nie zostać zapamiętany jako ten, co tylko pięknie gada na spotkaniach z dziennikarzami czy kibicami. Myślę, że boiskowo też się obroniliśmy, dużo dobrego zrobiliśmy dla tego klubu w tym sezonie. Na pewno nie obniżyliśmy poziomu ligi, byliśmy konkurencyjni nawet dla tych najlepszych w rozgrywkach. Do tego uważam, że sporo młodych zawodników zrobiło postęp w swojej grze, co będzie widoczne w kolejnych sezonach.

W środę 13 kwietnia poprowadził pan zespół w meczu z Arged BM Stalą, a już w czwartek rano siedział pan w samolocie, by z młodzieżową drużyną Asseco Arki polecieć na turniej "Adidas Next Generation Tournament" do Lublany. Jak do tego doszło?

Klub zwrócił się do mnie z pytaniem, czy byłbym zainteresowany poprowadzeniem drużyny w takim turnieju. Zdawano sobie sprawę z faktu, że to był okres świąt wielkanocnych, ale ja od razu się zgodziłem. Nie wahałem się. Wszyscy byli tym mocno zdziwieni (śmiech). Ja nie ukrywam, że bardzo lubię swoją pracę, nie ma dla mnie różnicy czy są to seniorzy czy utalentowani juniorzy. Wiadomo, że ciężko byłoby mi teraz na dłuższą metę zejść na poziom juniorski, ale na takie turnieje zawsze chętnie pojadę, bo można się tam sporo nauczyć. Byłem oczywiście zmęczony napiętym terminarzem, ale... koszykarsko zdecydowanie odżyłem!

Jakie to uczucie rywalizować z Vassilisem Spanoulisem, jedną z legend europejskiej koszykówki?

To mega doświadczenie! Vassilis pracuje obecnie z młodzieżą w akademii Olympiacosu, czeka na odpowiedni timing, by rozpocząć pracę w seniorskim baskecie w roli I trenera. Przed samym meczem mieliśmy okazję porozmawiać przez 30 minut. On z dużym zaciekawieniem pytał o sytuację w polskich klubach, lidze, podpytywał o różnych zawodników. Nie ukrywam, że takie rozmowy mnie mocno budują, później jeszcze rywalizowaliśmy w trakcie meczu. Sytuacja wyglądała tak, że on i ja prowadziliśmy drużyny, których wcześniej nie trenowaliśmy w dłuższym okresie. Mieliśmy po 3 dni na przygotowanie do turnieju. W trakcie pobytu na miejscu musieliśmy dokonywać zmian. To taka praca "na żywym organizmie", co zawsze jest dużym doświadczeniem i wyzwaniem.



CZYTAJ TAKŻE:
Tyle ma być drużyn w lidze! Będzie "dzika karta"? Mamy nowe informacje
"Stal mogła nas zlekceważyć". Szef Legii mówi o sensacji w polskiej lidze
Oni byli najlepsi w polskiej lidze, oto nasze wybory!
Takiej sensacji nie było od lat! "Milicić mocno zawiódł"

Źródło artykułu: