Kłopotów w kwalifikacjach nie miał Piotr Lisek, jeden z głównych faworytów do złotego medalu w rywalizacji tyczkarzy. 27-latek nie miał żadnej zrzutki. Poprzeczki na 5,45, 5,60, 5,70 i 5,75 pokonywał za pierwszym razem i pewnie awansował do finału, który zaplanowano na wtorek, 1 października, na godzinę 19:05 czasu polskiego.
Niemiłą niespodziankę sobie i swoim kibicom sprawił Paweł Wojciechowski. Najpierw mistrz świata z 2011 roku dwukrotnie strącił poprzeczkę na 5,70. W trzecim podejściu Wojciechowski zaliczył tę wysokość, ale później trzy razy nie poradził sobie z 5,75 i ostatecznie zajął 13. miejsce, pierwsze poza finałem.
Czytaj także: Ewa Swoboda w półfinale na 100 metrów, ale łatwo nie było
Do finału nie zakwalifikował się także Robert Sobera. Polak uporał się z 5,30, 5,45 i 5,60, ale później trzykrotnie strącił poprzeczkę na 5,70 (19. miejsce w kwalifikacjach). Z tą samą wysokością sensacyjnie nie poradził sobie również Renaud Lavillenie. Tym samym Francuza, mistrza olimpijskiego w tej dyscyplinie z 2012 roku, zabraknie w finale.
Obok Piotra Liska bez zrzutki kwalifikacje zakończył tylko Sam Kendricks. Wiele wskazuje na to, że to właśnie między Polakiem i reprezentantem USA rozstrzygnie się walka o złoty medal w skoku o tyczce mężczyzn we wtorkowy wieczór. Nie można jednak lekceważyć także Armanda Duplantisa. W sobotę Szwed miał jednak trochę problemów w kwalifikacjach i z wysokością 5,75 uporał się dopiero za trzecim podejściem.
Czytaj także: Adam Kszczot z problemami, ale awansował do półfinału biegu na 800 metrów
ZOBACZ WIDEO: MŚ Doha. Ewa Swoboda zaskoczona w strefie wywiadów. "Nie wiem, co to za pytanie"