Jakub Krzewina: Być patriotą to znaczy być dobrym człowiekiem

Newspix / Radosław Jóźwiak/Cyfrasport / Jakub Krzewina w czasie biegu sztafety 4x400 metrów na Halowych Mistrzostwach Europy w Birmingham w 2018 roku
Newspix / Radosław Jóźwiak/Cyfrasport / Jakub Krzewina w czasie biegu sztafety 4x400 metrów na Halowych Mistrzostwach Europy w Birmingham w 2018 roku

- Kiedyś się oburzałem, kiedy słyszałem, że w Marszu Niepodległości idą głównie faszyści, teraz już mnie to nie rusza. Wiem, że jest inaczej i to najważniejsze. Chciałbym jeszcze wziąć udział w tym wydarzeniu - mówi nam Jakub Krzewina.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Co kryje się dla ciebie pod hasłem współczesny patriotyzm?
[/b]
Jakub Krzewina, czołowy polski czterystumetrowiec, halowy mistrz świata w sztafecie 4x400 metrów z 2018 roku: Pamięć o naszej historii, dbanie o wizerunek Polski i Polaków - ja przykładam do tego szczególną wagę, gdy jestem za granicą. No i według mnie być patriotą to być dobrym człowiekiem. Takim, który widzi w swoim kraju miejsce dla wszystkich dobrych ludzi, niezależnie od tego kim są, co robią i co myślą.

Zadaję to pytanie właśnie tobie, bo choć nie jesteś najbardziej znanym polskim sportowcem, hasło sportowiec-patriota wielu osobom kojarzy się właśnie z tobą. Ty sam myślisz o sobie: jestem patriotą?

Byłem, jestem i będę. Jednak nie staram się promować na siłę takiego wizerunku mojej osoby. Taki po prostu jestem, że słowa Bóg, honor i ojczyzna mają dla mnie ogromne znaczenie.

Kto zaszczepił w tobie taką postawę?

Myślę, że w dużym stopniu ruch kibicowski, w który angażowałem się jako nastolatek. Starsi kibice Lecha Poznań bardzo dbali, żeby ruch pielęgnował pamięć o historii Polski. Z okazji każdego święta państwowego coś organizowaliśmy, na przykład chodziliśmy na spotkania z kombatantami i słuchaliśmy ich opowieści. Opiekowaliśmy się pomnikami, grobami powstańców wielkopolskich, pomagaliśmy weteranom II wojny światowej. Historią interesowałem się od najmłodszych lat, ale trybuny wzmocniły to zainteresowanie i rozwinęły we mnie poczucie patriotyzmu.

Ważną rolę odegrali też mój dziadek i moja mama. Dziadek opowiadał mi o losach naszej rodziny i o tym, co sam przeżył. Pokazywał rodzinne pamiątki związane z ważnymi historycznymi wydarzeniami, wspominał swojego ojca, który walczył jako ochotnik w czasie kampanii wrześniowej i wtedy zginął. Mama odnajdywała ludzi, którzy walczyli u boku pradziadka w 1939 roku, starała się ustalić, co się z nim stało. Z tego, co się dowiedziała wynika, że najprawdopodobniej pradziadek poniósł śmierć w bitwie nad Bzurą.

Mówisz: Jestem dumny z naszej historii. Masz w niej swoich ulubionych bohaterów? Ludzi, którzy są dla ciebie wzorem, inspiracją?


Jestem dumny, bo historię mamy piękną. Polacy wielokrotnie udowadniali, że są walecznym i niezłomnym narodem. Naprawdę jest się czym szczycić. A moi bohaterowie? Wiele historii zrobiło na mnie duże wrażenie, przede wszystkim z okresu II wojny światowej. Często nie dotyczą one znanych osób, a zwykłych, szeregowych żołnierzy. Z tych bardziej znanych postaci, bardzo lubię majora Henryka "Hubala" Dobrzańskiego. Niedaleko Spały, gdzie bywam na zgrupowaniach, jest obelisk, który go upamiętnia. Jego oddział działał właśnie w tamtych rejonach, w okolicach Tomaszowa Mazowieckiego.

Od siedmiu lat sam jesteś żołnierzem Wojska Polskiego. Czujesz dumę, kiedy zakładasz mundur?


Zdecydowane tak. Już jako dziecko mówiłem, że chciałbym być albo sportowcem, albo żołnierzem. Dziś udaje mi się łączyć te dwie profesje. Dużo częściej można mnie zobaczyć w biało-czerwonej koszulce z orzełkiem, niż w mundurze, ale można powiedzieć, że to taki mój mundur polowy. Bardzo się cieszę, że mogę na bieżni reprezentować Wojsko Polskie.

Jak sportowiec demonstruje swój patriotyzm? Dążąc do sukcesu?

Na pewno, bo odnosząc taki sukces daję Polakom powód do dumy. Łączę osoby o różnych poglądach, sprawiam, że ludzie przestają się kłócić i wspólnie coś przeżywają. Sportowy sukces buduje też tożsamość narodową, no i jest świetną reklamą dla kraju. W przypadku lekkoatletyki wiąże się z tym, że można pokazać całemu światu biało-czerwoną flagę, a na stadionie grają "Mazurka Dąbrowskiego". Wiedzieć, że się do tego przyczyniłeś, to dla mnie piękne uczucie.

Na bieżni twoim znakiem rozpoznawczym są patriotyczne tatuaże. Ile ich w tej chwili masz?


Sześć. Szczerbiec, "Bóg, Honor, Ojczyzna", "Śmierć wrogom ojczyzny", symbol Polski Walczącej, trzy zwrotki "Wojenko, wojenko..." i obraz z bombardowania Wielunia we wrześniu 1939 roku.

Tatuaż Jakuba Krzewiny przedstawiający bombardowanie Wielunia we wrześniu 1939 roku (fot. Ronald Hoogendoorn/Foto Olimpik/Newspix.pl)
Tatuaż Jakuba Krzewiny przedstawiający bombardowanie Wielunia we wrześniu 1939 roku (fot. Ronald Hoogendoorn/Foto Olimpik/Newspix.pl)

Każdy z tych tatuaży ma swoją historię?

Tak. Ten z napisem "Bóg, Honor, Ojczyzna" wymyśliłem sobie jeszcze w szkole i wiedziałem, że jak tylko się usamodzielnię, to zrobię taki tatuaż. O "Śmierć wrogom ojczyzny" się mnie czepiali, że niby nawołuje do nienawiści, co nie jest prawdą. To hasło naszych żołnierzy z czasu II wojny światowej i mój hołd dla nich. Kotwicą oddaję cześć uczestnikom Powstania Warszawskiego. Obrazem z bombardowania Wielunia chcę przypominać o tym zdarzeniu, które jest trochę zapomnianym epizodem września 1939, choć doszło do niego wcześniej, niż do ataku na Westerplatte. A tekst "Wojenko, wojenko..." pokazuje moje przywiązanie do wojskowych pieśni. Zawdzięczam je mojemu dziadkowi, który sam często je śpiewał. Ja słucham ich przed ważnymi startami i w ten sposób napędzam się do walki na bieżni.

Zdarzyło się kiedyś, że z powodu twojego wyglądu - ogolona głowa, muskulatura, tatuaże, ludzie cię szufladkowali?


Nie raz słyszałem pod swoim adresem "faszysta" czy "naziol". Tatuaże, postura i łysina robią swoje. Ale co ciekawe, od kiedy zapuściłem włosy, takie określenia już się nie pojawiają. A po sportowych sukcesach, przede wszystkim po złotym medalu sztafety 4x400 metrów Halowych Mistrzostw Świata w Birmingham w 2018 roku, ten mój charakterystyczny wygląd zaczął działać zupełnie inaczej. Z całej naszej czwórki to mnie ludzie najlepiej zapamiętali i potem wielokrotnie zdarzało się, że zaczepiali na ulicy i gratulowali sukcesu. Niektórzy byli zdziwieni, że wcale nie jestem strasznym typem i można ze mną normalnie pogadać.[b]

[/b]Tatuaż Jakuba Krzewiny - miecz Szczerbiec i hasło "Bóg, Honor, Ojczyzna" (fot. Ronald Hoogendoorn/Foto Olimpik/Newspix.pl)

Nosisz jeszcze odzież patriotyczną?


Teraz już rzadziej. Interesowałem się taką odzieżą, kiedy ona nie była jeszcze modna i trudno było ją dostać. Kiedy widziałeś kogoś w takiej koszulce czy bluzie, to miałeś pewność, że ta osoba ma pojęcie o wzorze czy osobie, którą nosi, że interesuje się tematem. Potem to poszło w złą stronę. Coś, co miało upamiętniać historię, stało się modą. I teraz wiele osób zakłada takie ubrania nie mając pojęcia, co nosi. Zakładają odzież patriotyczną na imprezy, robią sobie zdjęcia, jak piją w tych ciuchach alkohol. To nie na miejscu. Moim zdaniem tych ubrań nie należy nosić na co dzień, a w święta państwowe czy rocznice ważnych wydarzeń. A jeśli już ktoś chce je zakładać w inne dni, niech zachowuje się godnie i swoją postawą daje innym dobry przykład.

11 listopada jest dla ciebie szczególnie ważnym dniem w roku?

Na pewno tak, bo to dzień najważniejszego święta narodowego. Dzień, który przypomina, że mimo 123 lat niewoli nie daliśmy sobie odebrać tożsamości, w końcu wywalczyliśmy sobie wolność i dziś możemy mieszkać w swoim kraju i mówić w swoim języku.

Szedłeś kiedyś w Marszu Niepodległości w Warszawie?


Swego czasu byłem na marszu regularnie. Jak tylko mogłem, przyjeżdżałem. Zawsze to było dla mnie duże przeżycie. Morze biało-czerwonych flag, całe rodziny maszerujące razem. Ostatni raz 11 listopada byłem w Warszawie dwa lata temu. Ale zgrupowania lekkoatletycznej kadry tak nam wypadają, że zwykle nie mogę być na marszu.

Jak reagujesz kiedy słyszysz, że w Marsz Niepodległości idą głównie faszyści i nacjonaliści?


Kiedyś się oburzałem, jednak przez lata tyle razy słyszałem, że jesteśmy faszystami, że przestało mnie to ruszać. Wiem, że jest inaczej i to dla mnie najważniejsze. Niektóre osoby z mojego otoczenia, które słyszały niepochlebne opinie o marszu, pojechały za mną na marsz i same się przekonały, że nie wszystko co pokazują w telewizji jest prawdą. Zwykle w świat idą obrazki z kilkudziesięcioma ekstremistami i wypierają obrazki tysięcy uczestników maszerujących spokojnie z polskimi flagami. Jasne, zdarzają się przykre incydenty i zachowania, które nie powinny mieć miejsca, ale radykałowie pojawiają się w każdym wielkim zbiorowisku. W takim samym stopniu dotyczy to prawej strony, jak i lewej.

W tym roku z powodu koronawirusa Marsz Niepodległości będzie inny niż zwykle - odbędzie się w zmotoryzowanej formie.


Szkoda, bo ten pochód to zawsze jest piękny widok. Może za rok wróci tradycyjny marsz. Chciałbym wziąć jeszcze udział w tym wydarzeniu. Jeśli nie będę wtedy na zgrupowaniu, to na pewno się pojawię, bo datę i miejsce mam na stałe wpisane w kalendarz.

Czytaj także:
Lekkoatletyka. Mistrzostwa Europy 2024 nie dla Stadionu Śląskiego
Wielka strata dla polskiej lekkoatletyki. "Można mówić o nim w samych superlatywach"

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalny mecz. Trwał… 5 sekund

Źródło artykułu: