Dwie godziny w maratonie nie "pękły". Co dalej z dążeniem do kosmicznego rekordu?
Będą inne "loty na Księżyc"
Pokusa jest ogromna, lecz z wypowiedzi przedstawicieli Nike wynika jasno, że na razie nie ma co liczyć na drugą edycję projektu. - To było szczególne przedsięwzięcie, dzięki któremu dowiedzieliśmy się strasznie dużo, ale kolejna próba prawdopodobnie nie jest tym, co ludzie w naszej firmie chcą zrobić - mówił "Guardianowi" Matt Nurse, wiceprezydent laboratorium badawczego Nike. - Już rozmawiamy o innych "lotach na Księżyc" (próbę przebiegnięcia maratonu poniżej dwóch godzin nazywano angielskim słowem "moonshot", czyli właśnie "lot na Księżyc" - przyp. red.). Być może będą to projekty związane ze sportsmenkami, a może ze zwyczajnymi (nie z elity - przyp. red.) sportowcami - dodał Nurse.Eliud Kipchoge poświęcił na przygotowania do bicia rekordu siedem miesięcy. Zrezygnował z kolejnego startu w maratonie w Londynie (wygrywał tam w 2015 i 2016 r.), ale od Nike dostał finansową rekompensatę. Zdaniem zagranicznych mediów wynosiła ona milion dolarów. Była także premia za złamanie "dwójki", ale tej nie zgarnął.
Kenijczyk po starcie we Włoszech wypowiadał się o swojej przyszłości w dość tajemniczym tonie. - Wspinamy się na drzewo. Wdrapałem się na kolejną gałąź i czeka mnie wspinaczka na następną. To nie koniec próby, dobre rzeczy jeszcze nadejdą - mówił po sobotnim biegu człowiek, który wygrał w karierze siedem z ośmiu biegów na "królewskim dystansie", w tym ten na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro.
Pytania o wynik Kipchoge
32-letni dominator prawdopodobnie pobiegnie jesienią w którymś z dużych maratonów (Berlin?) i zaatakuje wciąż obowiązujący rekord świata (2:02:57). Zbliżenie się do granicy dwóch godzin wydaje się jednak niemożliwe. - Na maratonie komercyjnym warunki nie są już tak dobre jak na torze. Mówimy o zupełnie czym innym. Trasie z podbiegami, zbiegami, zakrętami, agrafkami, a przede wszystkim o pacemakerach, którzy muszą biec z Kipchoge od początku do końca. Myślę, że będzie ciężko osiągnąć wynik 2:01 - uważa Henryk Szost.
Jeszcze bardziej sceptyczny jest dr Ross Tucker, naukowiec z RPA, który od dłuższego czasu analizuje możliwości czołowych maratończyków świata. - Myślę, że "zwolnimy", zanim przyspieszymy. Mocno podejrzewam, że Kipchoge - mając dobry dzień w Berlinie - pobije rekord świata i pobiegnie w okolicy 2:02:30 - twierdzi Tucker, cytowany przez slate.com.
NA TRZECIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN., DO JAKICH WNIOSKÓW DOSZLI NAUKOWCY BADAJĄCY WYNIK KIPCHOGE Z MONZY I JAK HENRYK SZOST WIDZIAŁBY SIEBIE W TAKIM PROJEKCIE